Reżyseria: Gus Van Sant
Jamal (Rob Brown) jest wybitnym koszykarzem i lubi, choć w ukryciu przed kolegami czytać klasykę i pisać. Od jakiegoś czasu ich grę na boisku obserwuje tajemniczy gość (Sean Connery). Jamal chcąc poznać tego gościa, idzie zobaczyć kto to jest. Spłoszony przez niego zostawia plecak. Tajemniczym gościem okazuje się znakomity pisarz William Forrester, który po wydaniu jednej książki siedzi w ukryciu w domu. W notatkach Jamala odkrywa wielki talent literacki. Gdy plecak zostaje wyrzucony przez okno, Jamal odkrywa, że jego notatki są poprawione. Postanawia za wszelką cenę poznać kim on jest.
Film zapowiadał się smakowicie zwłaszcza dla miłośników literatury. Plakat zapowiadał seans z klimatem, jednak tu nie trafiłam. Bardzo mi tego specyficznego klimatu, który w podobnym filmie pt.: „Stowarzyszenie umarłych poetów” można było odczuć. Co zawadzało? Myślę, że dwa rozbieżne światy. Świat książki i świat koszykówki. Choć do koszykówki nic nie mam, sama lubię w nią grać (jeszcze kilka lat temu, to bym w życiu czegoś takiego nie napisała) to uprawianie sporte jest dla mnie przeciwnością do spokojnych chwil z lekturą. Nie mniej jednak, to nie znaczy, że przez brak klimatu film nie przypadł mi do gustu.
Powiem, że przy żadnym innym filmie tyle się nie uczyłam i chłonęłam wiedzy jak „Szukając siebie”. Czasami miałam ochotę iść po długopis i papier i notować te cenne wskazówki dotyczące pisania, krytykowania, interpretacji i czytania. Tak po prostu szukałam siebie w tym świecie pisarzy, miłośników literatury, no i w najbardziej nie lubianej przez Forrestera, a mnie najbardziej tam widzianą – grupie krytyków, recenzentów. A swoją drogą nie mogę odżałować, że jedyna książka Forrestera nie została przetłumaczona na język polski. Chętnie bym przeczytała i ZRECENZOWAŁA jego książkę pod względem nauk jakie kierował do Jamala. Niestety póki co to nie jest możliwe, może za jakiś czas jakieś wydawnictwo zainteresuje się i wyda je w polskim tłumaczeniu, a może sama sięgnę do oryginału (choć trudno mi uwierzyć, żebym kiedykolwiek miała mieć tak opanowany angielski).
Jeśli chodzi o obsadę, to choć mi obcy, a wam pewnie dobrze znany, sprzed paru lat odtwórca Jamesa Bonda wcielił się w rolę genialnego amerykańskiego pisarza. Taki fajny dziadziuś ;-). Mam zastrzeżenia do odtwórców roli licealistów, ktorzy moim zdaniem wyglądali za staro na uczniów. W sumie nie było widać różnicy między nauczycielami a uczniami, w nie wszystkich, ale w większości przypadków tak (zwłaszcza, kiedy profesorowie jeszcze nie dotknęli wieku średniego).
Dobre filmy to są takie, które mają przesłanie, ale bardzo dobre, kiedy widzowie wyciągają z nich coś dla siebie. Walka Jamala do osiągnięcia zwycięstwa w konkursie literacki, mimo tylu nie sprzyjającym wydarzeniom zakończyła się pomyślnie. To nie o zdobycie I. pierwszego miejsca chodzi, ale o coś więcej, co się nazywa samorealizacja. Chętnych na poznanie szczegółów tej walki (choć bez noży i karabinów) odsyłam do filmu. I życzę równie fascynującej lekcji w formie seansu.
O co chodzi z tymi filmowymi podróżami? To kraje które odwiedziłaś?
Zaznaczyłam kraje, których filmy obejrzałam, czyli np. jeśli zobaczyłam polski film to zaznaczyłam Polskę itp.
Nie widziałam tego filmu, ale w sumie mogłabym obejrzeć, bo to z Seanem Connory`m :);**
przepraszam, Connery`m ;P