Reżyseria: William Dear
Piątka młodych ludzi pragnie wykorzystać nieobecność rodziców i wiosenny klimat i wyruszyć gdzieś w zaciszne miejsce, by urządzić sobie camping. Miasto jest podejrzane, bo opustoszałe, a w jego centrum znajduje się dziwny sklep, którego właścicielami są bliźniacy. Jeden z bliźniaków jest chory psychicznie, drugi jest niby normalny i to on wskazuje miejsce gdzie mogą zrobić sobie camping. Młodych ludzi zajmują błahe problemy, zazdrości, brak organizacji itp. Kiedy ginie jedna z koleżanek sprawa zaczyna być poważna, mimo woli próbują zaufać zdrowszemu bratu, czego potem bardzo żałują.
Jakie to jest porąbane. Choć grupka młodzieży nie wbudziła we mnie zaufania, to sceny na cmentarzu z tym ogrodnikiem, czy raczej grabarzem zapowiadały ciekawy film. Tak szczerze mówiąc to miałam skojarzenia z animowanym serialem Scooby-Doo i duch ogrodnika. Po opowiedzianej historii przez grabarza, myślałam, że będziemy mieli do czynienia z duchami. I właściwie tak było. Choć oficjalnie chory był tylko jeden z braci, nawiedzeni byli obydwaj. Te pomysły, opracowane maszyny, normalny człowiek by tego nie wymyślił. Było krwawo, było brutalnie i czasem nawet zabawnie. Jak pisałam wcześnie, gonitwy w celu mordu mnie nie bawią. Ale tu aż tak źle nie było. To była paranoja, ale to tylko dzięki nienormalnym braciom. Jeden chowa się w krzakach, a drugi urzęduje przy stole z kościotrupami swoich rodziców. Wiedli po prostu zabawne życie. I kolejna powtarzająca się rzecz, z którą mieliśmy do czynienia w Zaraz wracam. Jak kobieta ratuje się się przed jedynm męskim napastnikiem – uwodząc go. Może pomóc jeśli mamy do czynienia z żywym mężczyzną. Nasza bohaterka nie miała takiego szczęścia.
W sumie nie wiem jak ocenić ten thriller połączony z horrorem. Jakaś ambitna fabuła to nie była, wykonanie aktorskie też prosiłoby się o poprawę, ale w sumie aż tak źle nie było. Nudziłam się momentami, trochę nie lubię, kiedy pogodną atmosferę przerywa horror, ale czego się spodziewałam?
Ocena: 6,5/10