O północy w Paryżu

 Reżyseria: Woody Allen

Gil (Owen Wilson) i Inez (Rachel McAdams) przyjeżdżają do Paryża wraz z rodzicami dziewczyny, by zaplanować ślub. On jest pisarzem i niespodziewanie w mieście odkrywa natchnienie, dzięki któremu powraca do lat dwudziestych Paryża. Tam porozmawia z Ernestem Hemigwayem (Corey Stoll), Gertrudą Stein (Kathy Bates),która przeczyta jego książkę krytycznym okiem, poflirtuje z uroczą Adrianę (Marion Cotillard), a ponadto pozna państwo Fitzgeraldów oraz wybitnych artystów Pabla Picassa (Marcial Di Fonzo Bo) i Salvadora Dali (Adrien Brody). Tym samym związek narzeczonych zostanie wystawiony na próbę.

Bardzo, bardzo chciałam obejrzeć najnowszą komedię Woody’ego Allena. Nie dlatego, że jestem jakąś jego wielką fanką. Wszystko zaczęło się od plakatu, którego tło stanowi reprodukcja Gwieździstej nocy – Vincenta van Gogha. Pięknie komponuje się te postimpresjonistyczne niebo z widokiem Paryża. Później przeczytałam fabułę i jak dowiedziałam się, że tam będzie również o innych artystach, a akcja będzie przemieszczała się w czasie, stwierdziłam, że jest to film, który muszę obejrzeć. A pozytywne recenzje oraz nominacje do Oskara tylko pogłębiały moje zainteresowanie filmem.

Nie zawiodłam się, jestem zachwycona. Pierwsze malownicze sceny wprowadzają widza w uroki europejskiej stolicy artystów – Paryża. Scena z nenufarami jest jak żywy obraz Moneta (który wbrew temu co mówił Paul nie jest ojcem ekspresjonistów tylko impresjonistów). I miejsca z lat 20-tych oraz Belle Epoque tak charakteryzują klimat tego okresu, że wręcz zazdrościłam Gilowi takich nocnych podróży w czasie. Nie, nie zależy mi na tym, by zostać w poprzedniej epoce i zmienić bieg historii, ale by móc spędzić w niej choć jedną noc, by poznać te wszystkie wybitne postacie, poczuć ducha przeszłości.

Poza scenerią i klimatem, który podkreśla również piękna muzyka m.in. Cole’a Portera, dużą rolę odgrywa tu humor. Jest on obecny przede wszystkim w dialogach. Chyba najbardziej rozbawiła mnie rozmowa z Dalim, który wszystko sprowadzał do jednego – nosorożca. Postacie zostały wykreowane i zagrane świetnie, choć co o niektórych (np. Gertrudy Stein) miałam inne wyobrażenie. Mamy tu pokręconych artystów (Lautrec, Dali) i przemądrzałych znawców (Paul), materialistów (Inez i jej rodzice) oraz uduchowionych (Gil, Hemigway).

Jestem zachwycona fabułą świetnie ujmującą się w paryskim klimacie z sporą dawką inteligentnego humoru i całokształt prezentuje się po mistrzowsku, więc jestem przekonana, że Allen powinien dostać Oscara, choćby za scenografię.

Ocena: 10/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *