Kryzys twórczy (Rok królika – Joanna Bator)

Mam w gronie znajomych pisarkę i dziennikarkę, która regularnie w serwisach społecznościowych udostępnia strony tabloidów z intrygującymi nagłówkami. Przypuszczałam, że był to skutek uboczny jej codziennego przeglądania prasy i pretekst do ośmieszenia kolegów po fachu. Natomiast lektura nowej książki Joanny Bator skłoniła mnie do refleksji, że być może szukanie ciekawych nagłówków w prasie jest dla mojej znajomej jednym ze źródeł inspiracji dla twórczości. Julia Mrok, główna bohaterka Roku królika ma pokaźną kolekcję sensacyjnych tytułów artykułów w czasopismach. Jest poczytną autorką krwawych romansów historycznych, z fabułami luźno opartymi na tekstach prasowych. Pewien nagłówek o groźnym króliku, w którego weszła dusza opiekunki, sprowokował pisarkę nie tylko do napisania powieści, ale też całkowitej zmiany swojego życia.

Bohaterkę zastajemy w momencie przemiany tożsamości. Poznajemy jeszcze ostatnie chwile Julii Mrok, dla której decyzja o zniknięciu z dotychczasowego życia jest następstwem kryzysu twórczego. Julia nie jest miłą i sympatyczną osobą, kieruje się raczej egoistycznymi pobudkami, także w sferze seksualnej, wobec której ma wygórowane oczekiwania. O czym świadczy fakt, że dotąd mieszkała z dwoma kochankami. Choć jest zgrabna i atrakcyjna, to jak sama zauważa: „jestem kobietą, w której mężczyźni najpierw widzą lewe ucho, a dopiero potem inne części ciała” [s. 8]. Jej kalekie ucho jest czujnikiem, który rozpoznaje zbliżającą się przyjemność, wynikającej zarówno ze słuchania prawdziwej opowieści, jak i doznań erotycznych. Taką historią okazały się dramatyczne wydarzenia w Ząbkowicach Śląskich, miasta, którego mieszkańcy padli ofiarą królika. To jest też jedyny moment, w którym bohaterka może wyrwać się marazmu, w jakim tkwiła od dłuższego czasu. Postanawia zniknąć, przybrać nową tożsamość i stać się Anną Karr, której osobowość i pozycję w społeczeństwie zacznie dopiero budować.

Słońce już zaszło, kiedy wsiadłam do samochodu pod przydrożnym hotelem, w którym zmieniłam kolor włosów i oczu. Wiedziałam, że to najważniejsza podróż w moim życiu, z której, jeśli przeżyję, wyjdę odmieniona. Ja, Anna Karr, uzbrojona, ruda, na tropie królika grozy. [s.50].

Budowanie tożsamości Anny Karr przebiega na podobnej zasadzie jak kreacja postaci w literaturze. Zaczyna się od nadania imienia i określenia wyglądu, przypisania pewnych cech charakterystycznych, które w wyniku jakichś wydarzeń zostaną uwypuklone. Tworzy się też historia bohaterki. Jedna jej część tworzy się na bieżąco, natomiast przeszłość musi zostać dopowiedziana. Julia Mrok vel Anna Karr ma wprawę w wymyślaniu przebiegu swojego dzieciństwa, gdyż fakt, że znana pisarka była sierotą, szczególnie interesował media. Dla ich potrzeb tworzyła udramatyzowane czy podkolorowane narracje o zagubionej, bezimiennej trzyletniej dziewczynce. Zresztą Julia Mrok to personalia nadane przez urzędniczkę.

Choć można czytać Rok królika jako powieść kryminalną, dla mnie jest ona przede wszystkim opowieścią o poszukiwaniu własnego ja i ciągłej konfrontacji z przeszłością. Anna Karr nie tylko wraca do przeszłości swojego poprzedniego wcielenia, o którym zaczęła mówić w trzeciej osobie:„Przypomniał mi się ciepły dom i łóżko Julii Mrok, rozkosz, jaką tam przeżyła, zapach cynamonu” [s. 70], ale też konfrontuje cechy charakteru obu postaci, rozważając na przykład, czy jako Anna może przestać być wegetarianką, bądź preferować inny typ mężczyzn:

Nie mogłam od razu rzucić bohaterów sobie w ramiona, ale byłam pewna, że stworzony przeze mnie artysta wydaje zwierzęce odgłosy, kiedy szczytuje. Julia Mrok nie znosiła mężczyzn milczących podczas uprawiania miłości, a tacy, którym tylko tkliły się oczy i nawet się nie pocili, budzili w niej panikę, bo podejrzewała, że (…) nie są zdolni do prawdziwej namiętności [s. 137].

Budowa nowej tożsamości, która początkowo może wydawać się tymczasowym projektem realizowanym na potrzeby napisania nowej powieści, podobnie jak pobyt bohaterki w Ząbkowicach Śląskich, przebiega równolegle z pisaniem nowego romansu. Jego bohaterką jest Sandra, która jest literackim odpowiednikiem niemal legendarnej już mieszkanki Ząbkowic, będącej zarazem opiekunką królika, córką Dziadka Konkursowego, a może też siostrą Anny Karr. Bohaterka Roku królika jest pogrążona w dwa procesy twórcze, które w pewnym momencie się zapętlają. Nie ma pewności, czy Anna poważnie wierzy, że jest zaginioną bliźniaczą siostrą Sandry. Nie wiemy, czy to kolejna kreacja na potrzeby powieści, czy też sposób na zakorzenienie nowej tożsamości.

Sądzę, że Rok królika można czytać na dwa sposoby. Po pierwsze jako uniwersalną powieść o ciągłej potrzebie kreacji własnego ja, dostosowując się do rzeczywistości, w której chcemy czy też musimy się odnaleźć. Bator podkreśla związek przyszłości z przeszłością:

Przyszłość była samotną pustką, a przeszłość Anny Karr dopiero zaczęłam fastrygować z tego, co znalazłam do tej pory w miasteczku królika grozy, i czułam się rozdarta, pogubiona między trzema kobietami, których los się tu splótł. [s. 207].

Bez ustalenia źródeł pochodzenia, przebiegu przeszłości, która nas kształtuje, nie możemy iść naprzód. Nawet zupełnie nowa tożsamość nie może być pozbawiona korzeni, dlatego Anna Karr chce wierzyć, że pochodzi z Ząbkowic, że być może ten dziwny staruszek z pasją rozwiązujący krzyżówki jest jej ojcem, że Sandra jest z nią spokrewniona, a po Julii Mrok „została tylko plama krwi na podłodze piwnicy” [s.207]. Pytanie o to, kim jest nowe ja, pojawi się jeszcze później, kiedy bohaterka odkryje, że według jej nowych personaliów nie urodziła się w roku Królika, w przeciwieństwie do Julii i Sandry. Kolejny kryzys tożsamości opiera się na problemie: czy Anna Karr może w swój bagaż doświadczeń wpisać taką narrację o przeszłości, która według danych osobowych pasuje tylko do Julii Mrok?

Po drugie treść Rok królika można potraktować jako strumień świadomości podmiotu twórczego. Anna Karr nie zaczyna pisać nowego romansu, ale scenariusz swojego życia, w którym kontynuuje zawód pisarki. Ustala rolę dla siebie, kreuje przestrzeń i historię. Jej byt zależy od procesu pisania. „Dopóki pisałam, byłam” [s.27] – mówi bohaterka Bator.

Rok królika zapowiadał się jako powieść niebezpiecznie podobna do Ciemno, prawie noc. Niebezpiecznie, bo choć książka stała się w 2013 roku laureatką NIKE, nie uważam jej za dobrą. Podobieństwa są, ponieważ obie książki koncentrują się na tajemniczej atmosferze miast, do których wybierają się bohaterki celem zebrania materiału do książki. Tematem obu powieści jest powrót do korzeni i próba uporządkowania przeszłości; łączy je także motyw zaginionych dzieci. Na tym podobieństwa się kończą, gdyż autorka prawdopodobnie uwzględniła uwagi krytyków poczynione względem wcześniejszej książki. W Roku królika nie trzeba się obawiać zarówno mnogości poruszanych problemów, jak i drastycznych scen, które z jednej strony przekroczyły granice wrażliwości wielu czytelników, a z drugiej były konsekwencją realistycznej kreacji świata. Jeśli Ciemno, prawie noc zostało docenione za realizm, to właśnie jego brak może być zarzutem wobec najnowszej książki Bator. Świat Roku królika to przestrzeń pełna osobliwości: miasto, którego rzeka każdej wiosny wyrzuca kolejne ciała topielców, zwane marcowymi dziećmi; Spa pod Królikiem, które okazuje się kryć klinikę eutanazyjną z usługami seksualnymi; oraz szereg postaci o dziwnych usposobieniach. Kreacja bohaterów, będących klientami kliniki to główne źródło śmiechu, jakie towarzyszy podczas lektury książki Bator. Czasem jest to śmiech konsekwentnie zaplanowany przez autorkę, kiedy charakter postaci jest odpowiednio wyrazisty, a jego osobliwe cechy znajdują swoje miejsce w komicznej sytuacji, podkreślając wręcz jej humor. Częściej jednak się zdarza, że autorce brakuje wyczucia granicy między barwną postacią a przerysowaną. Czego następstwem są liczne sceny zahaczające o groteskę, czego najbardziej żenującym przykładem jest nocna wizyta inspektora Hardego u Anny, z zakrwawioną ręką, ponieważ nie potrafi sobie obciąć paznokci.

W nowej książce Joanny Bator można dostrzec nie tylko pewne podobieństwa z jej poprzednią powieścią, ale także powrót do motywów, z którymi rozpoczęła przygodę z pisarstwem. Tytuł Rok królika nasuwa skojarzenia z kulturą Dalekiego Wschodu, gdzie kalendarzowi patronują poszczególne gatunki zwierząt. Mając w pamięci zainteresowania i przeżycia Joanny Bator, która mieszkała przez dwa lata w Japonii, oraz jedną z jej pierwszych książek zatytułowaną Japoński wachlarz, będącą pokłosiem osobistych doświadczeń autorki – można spodziewać się, że w Roku królika znajdą się elementy kultury japońskiej. I rzeczywiście, wspomnień o Japonii jest sporo. Anna Karr w wiadomościach trafia głównie na informacje o ofiarach tsunami i trzęsienia ziemi, które zestawia z doświadczeniem Czarnobylu, albo porównuje pewne zaistniałe sytuacje z obyczajami Japończyków. I w końcu urodzenie się w tytułowym roku Królika jest tym, co zdeterminowało przejście duszy ludzkiej w skórę królika.

Rok królika to powieść wyraźnie czerpiąca z dotychczasowego dorobku Joanny Bator. Powielanie motywów wzmacnia obraz kryzysu tożsamości podmiotu twórczego, który zdaje się być głównym tematem książki. Jest to kryzys, który przejawia się zacieraniem granic między kreacją bohaterów w swoich książkach a tworzeniem autorskiego ja na potrzeby pisania. I wreszcie kryzys, który może być jedynym wyjaśnieniem, dlaczego nową powieść laureatki NIKE czyta się równocześnie dobrze i z pewnym zażenowaniem.

Recenzja ukazała się w „Fabularie” nr 2/2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *