Tysiące książek pod ręką… czyli kilka uwag o Legimi

O tej aplikacji wiem już od dawna, kilka miesięcy ją testowałam w wersji podstawowej, bo taką udostępniały biblioteki, potem dzięki współpracy z Legimi mogłam sprawdzić pełny zakres możliwości. Legimi kusi dostępnością do tysiąca elektronicznych książek za symboliczną kwotę miesięcznego abonamentu równoznacznej cenie okładkowej jednej książki – 39,90 – tutaj poznacie szczegóły oferty. A jak ktoś rozważał kupno czytnika, to często na stronie można znaleźć atrakcyjną promocję: czytnik za 1 zł w odpowiednio wyższym abonamencie. 

Nie wiem, czy inny polski sklep z ebookami zaczął funkcjonować na podobnej zasadzie. Pamiętam, że biblioteki oferowały dostęp do IBUK Libra, który też udostępnia wiele książek online, ale jest to platforma bardziej powiązana z siecią biblioteczną i skoncentrowana na literaturze naukowej (choć abonament też można wykupić, jednak na trochę innych zasadach). W każdym razie Legimi wyszło z bardzo ciekawą propozycją, tym atrakcyjniejszą dla osób, które jak ja, mają problem z wydawaniem pieniędzy na ebooki, zwłaszcza jeśli te kosztują prawie tyle samo, co egzemplarze papierowe. Dlaczego mam problem? Bo ebook jest niematerialny i co za tym idzie, mam obawy, że mi gdzieś zniknie, a płacenie pełnej ceny za możliwość przeczytania jednego egzemplarza jest bez sensu w świetle darmowych bibliotek czy dostępu do księgarni, gdzie zapłacę za coś, co widzę, zajmuje mi przestrzeń i umożliwia robić z tym egzemplarzem, co zechcę, np. obklejać zakładkami indeksującymi i robić notatki na marginesie. Wiem, że w ebookach też można robić zakładki, coś zakreślać w pdfie – problem w tym, że wystarczy awaria sprzętu i wszystko przepada. Innymi słowy, nigdy nie czuję, że ebook jest moją własnością. Inaczej podchodzę do tytułów, które są praktycznie niedostępne i na gwałt potrzebne do jakiegoś artykułu albo rzeczywiście elektroniczna wersja jest sporo tańsza niż tradycyjna – mam tu na myśli przede wszystkim zagraniczne książki naukowe. Ebook ma tę jedyną przewagę nad papierem, że w nim łatwiej, dzięki wyszukiwarce, można znaleźć potrzebny fragment. Ale przerywając niniejsze refleksje nad wyższością jednej formy nad drugą, powiem, że opłacanie abonamentu za dostęp do książek elektronicznych przekonuje mnie do siebie bardziej niż kupowanie pojedynczych ebooków – dlatego Legimi ma we mnie potencjalnego klienta. Dlaczego tylko potencjalnego? Bo umowę na rok chciałabym podpisać z firmą, która w pełni spełnia moje oczekiwania, a tu tak doskonale nie jest.

Zacznijmy jednak od korzyści i zalet:

  • Dostęp do ponad 20 000 książek to dużo, bardzo dużo, a ilość ta się stale rozrasta, zarówno o nowości, jak i o starsze tytuły, także klasykę; choć nie wszystkie nowości od razu są dostępne w abonamencie, bo to zależy od umowy z wydawnictwem, wiele świeżych tytułów już jest. (Ostatnio byłam zdziwiona, że najnowsza książka Margaret Atwood już jest w abonamencie). Nie wszystkie wydawnictwa są dostępne, bo np. książek Znaku, który ma własną stronę z ebookami, tu nie uświadczysz z wiadomego powodu.
  • Cena – o tym mówiłam: kupujesz w miesiącu jedną książkę w cenie okładkowej, a otrzymujesz tyle, ile dasz rady przeczytać.
  • Jeśli cena abonamentu wydaje się nadal zaporowa… Legimi współpracuje z bibliotekami miejskimi i wojewódzkimi, które oferują swoim czytelnikom kody na miesięczny dostęp do zasobu aplikacji. Ponadto paru operatorów sieci komórkowych ma dla swoich klientów preferencyjne ceny abonamentu do pełnej wersji Legimi. (W dwóch znanych mi sieci jest to cena o połowę niższa – inna sprawa, że proces logowania się przez operatora jest dosyć skomplikowany i nie wiem, czy jest możliwość podpięcia swojego dotychczasowego konta pod numer klienta).
  • Można czytać i słuchać. To jest ogromna wygoda, gdy czytasz w autobusie, potem wychodzisz i możesz przełączyć na słuchanie, by nie przerywać lektury. Lektor lub syntezator mowy zacznie czytać dokładnie w tym momencie, w którym skończyłeś i na odwrót. Pod warunkiem, że korzystasz z jednego urządzenia, ponieważ ja, preferując czytanie na tablecie a słuchanie na telefonie (z powodu rozmiaru urządzeń), musiałam albo przewijać nagranie albo strony, gdyż synchronizacja między urządzeniami potrzebuje więcej czasu niż te parę sekund między schowaniem tabletu a wyjęciem telefonu. Pierwszy raz słuchałam audiobooka w aplikacji i doceniłam komfort takiej lektury, którą w każdej chwili można przerwać bez obaw, że się straci moment zatrzymania. Dotąd ładowałam pliki do mp3 i po pierwsze musiałam dosłuchiwać pliku do końca, by nie stracić wątku i szukać, w którym miejscu spauzowałam, po drugie najlepiej usuwać te przesłuchane, po trzecie mieszały mi się z pozostałymi plikami muzycznymi.
  • Mniejszym plusem jest możliwość zapisywania strony. Mniejszym, bo w momencie wylogowania i tak wszystko się straci.
  • Książki obcojęzyczne i do nauki języków obcych – bardzo dobra rzecz.

 

I przejdźmy do tego, nad czym Legimi musiałoby popracować:

  • Awaryjność. To bardzo frustrujące, kiedy w pewnym momencie lektura się zawiesza lub pobieranie książki zawiesza wszystkie inne akcje i czas na lekturę traci się na reanimacji programu. Dzięki tej aplikacji nauczyłam się, jak resetować program nie wyłączając telefonu i tabletu. Czasami to robię kilka razy dziennie. Nie jest to kwestia jednego sprzętu, ponieważ to się działo i dzieje na kilku tabletach i telefonie. Aplikacja zawieszała się także na świeżo nabytym tablecie, na którym trzeba było ją zainstalować na nowo, a potem i tak był problem z pobieraniem książek, bo wyskakiwał komunikat o treści, że pobranie tytułu jest tymczasowo niedostępne, kiedy równocześnie na innym sprzęcie pobieranie tego tytułu odbywało się bez problemu. Słuchanie audiobooków na telefonie stało się bardzo uciążliwe, są pliki (tj. fragmenty książek), których w ogóle nie chce odtwarzać, natomiast po przejściu na część tekstową nie pokazuje strony, na której lektor skończył czytać.
  • Maksymalny abonament pozwala na korzystanie z aplikacji na 4 sprzętach. Z rozczarowaniem odkryłam, że chodzi o 4 RÓŻNE sprzęty. Nie mając czytnika, jestem stratna. Ktoś inny, nie mając komputera z najnowszym Windowsem, też jest stratny. Rozumiem, że to ma chronić przed tym, żeby z jednego abonamentu mogło korzystać więcej osób niż jedna. Ale tak na logikę, jeśli ktoś ma czytnik, to kto korzysta jeszcze z tabletu albo czyta na komputerze? Jeden klient ma skonkretyzowane preferencje, więc jeśli woli czytać na komputerze to chciałby mieć możliwość czytania zarówno na swoim prywatnym, jak i na służbowym podczas np. podróży w delegację. Poza tym będę szczera, chciałabym mieć możliwość korzystania z abonamentu z partnerem czy z rodziną. Może warto pomyśleć o takich pakietach duet czy rodzina, biorąc przykład z jednej sieci komórkowej? 😉
  • Nieintuicyjny katalog na stronie internetowej. Nie wiem, skąd taki pomysł, by „reszta” książek, która nie mieści się w uporządkowanych kategoriach nowości i bestsellery, znajdowała się na dole strony, jakby poza nią. Resztę książek trzeba przeglądać w chaotycznej mozaice w stopce na czarnym tle. Każda okładka w innym rozmiarze, niepodpisana… Sprawia to wrażenie totalnej amatorszczyzny. Na razie lepiej samemu za pomocą wyszukiwarki sprawdzać co jest, a czego nie ma.
  • Nieduża oferta audiobooków. Wierzę, że ten dział się dopiero rozwija, ale muszę przyznać, że widząc taki skromny wybór, zrezygnowałam z czytania i słuchania tej samej książki (sami rozumiecie, że słuchanie syntezatora mowy jest średnią przyjemnością), bo braknie mi tytułów do słuchania. Swoją drogą miałam okazję przekonać się, jak wolno czyta lektor. Około 40 minut słuchania Stancji Grzegorzewskiej przełożyło się na 33 strony książki. Niby można było się tego domyślić, kiedy widziało się, że książka mająca niespełna 200 stron, czyli do przeczytania w max. 2h, jest ponad 4-godzinnym nagraniem.
  • To już nie zarzut, ale propozycja. Chętnie widziałabym w ofercie komiksy. Brakuje mi też książek z PWN i innych wydawnictw naukowych, ale domyślam się, że sytuacja tu wygląda podobnie jak ze Znakiem. Za to bardzo cieszę się, że są tytuły z ulubionych wydawnictw jak Słowa/obraz terytoria i Officyna.

Reasumując, mimo wad lubię tę aplikację, choćby dlatego że dzięki niej zawsze mam pod ręką dostęp do wielu książek, czym mnie podratuje w sytuacji, gdy mam czas na czytanie, ale nie mam ze sobą książki (już nie zabieram ich zawsze ze sobą, bo to obciąża już i tak ciężką torebkę) albo gdy podczas pisania niespodziewanie potrzebuję zerknąć do jakiegoś fragmentu – zaoszczędza mi to czas na wyprawie do biblioteki, a potem na wertowaniu papierowych stron. Poza tym bezterminowo i bez zobowiązań (czyt. bez pisania recenzji) mogę zapoznać się z głośniejszymi czy ważniejszymi tytułami, np. nagrodzonymi czy nominowanymi do kluczowych nagród.

A za niedługo podzielę się z tym, co ciekawego w ostatnim miesiącu udało mi się przeczytać w Legimi (kilka tytułów możecie podejrzeć na screenshotach).

2 thoughts on “Tysiące książek pod ręką… czyli kilka uwag o Legimi

  1. Z powodu Legimi kupiłam czytnik. Nic mi się nie zawiesza, ani nie mam problemów z synchronizacją czy pobieraniem – z tym, że mnie interesują tylko ebooki, więc może to audio powoduje taki problem? Faktycznie katalog jest słabo zorganizowany, mnie bardzo brakuje uporządkowania cykli, tak żeby było wiadomo który tom jest pierwszy, który drugi etc. Wspomagam się w tym celu portalem Lubimyczytać – najpierw sprawdzam daną książkę tam, ogarniam cykl jeśli jest, i stamtąd przechodzę do Legimi bezpośrednio do książki.

    W pierwszej chwili też mi się nie spodobało ograniczenie do 4 różnych urządzeń, ale z drugiej strony rozumiem ich – muszą jakoś zarabiać, a na czterech pełnowymiarowych czytelnikach podpiętych do jednego abonamentu za 30 zł nie za wiele by zarobili. Korzystam z czytnika, a apkę na smartfona traktuję jako wspomagającą, na niespodziewane okazje. Bez problemu przepięłam konto ze zwykłego abonamentu na taki via telkom.

    Niemniej, uważam abonament Legimi za świetną inwestycję. Czytam znowu tyle, ile w czasach licealno-studenckich, i jestem w stanie im wybaczyć nawet kiepski katalog czy to, że Pomoc Techniczna słabo reaguje, trzeba uderzać przez FB 🙂

    Mam nadzieję, że będą się rozwijać!

    1. Ebooki niestety też się zawieszają przy pobieraniu, a także przy ładowaniu kolejnych rozdziałów, co czasem potrafi skutecznie przerwać lekturę. Ale dziękuję za wnikliwą opinię :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *