Przedpremierowo: Sofia, reż. Meryem Benm’Barek-Aloïsi

Premiera 23 listopada!

W Maroku za stosunek seksualny osób odmiennej płci niebędących ze sobą w związku małżeńskim grozi kara pozbawienia wolności do kilku miesięcy. W ostatnich latach prawo zostało o tyle zmodyfikowane, że w przypadku gwałtu kara obejmuje tylko mężczyznę. Nadal jednak nie uznaje się możliwości gwałtu w małżeństwie.

Tytułową bohaterkę (Maha Alemi) filmu poznajemy przy rodzinnym obiedzie, gdy jej ciałem wstrząsają silne skurcze brzucha, później odchodzą jej wody. Zauważa to kuzynka Sofii (Sarah Perles), z wykształcenia lekarka, która świadoma zbliżającego się skandalu i problemów postanawia reagować, przede wszystkim w tajemnicy przed rodziną umożliwić dziewczynie poród, co ze względu na restryktywne prawo nie jest łatwe. W każdym szpitalu są kontrole, kobieta rodząca musi mieć zaświadczenie o zawartym małżeństwie – bez tego nie przyjmują na oddział. Lenie dzięki znajomościom udaje się znaleźć salę porodową dla kuzynki, ryzykując przy tym reputacje kolegów. Urodzenie dziecka to jednak dopiero początek problemów…

Sofia jest filmem, który stopniowo rekonstruuje historię bohaterki, odkrywającym coraz to nowsze, burzące dotychczasowy porządek świata wątki z przeszłości. Dopiero drugi seans filmu pozwoli zrozumieć zachowanie Sofii, dostrzec w jej mimice twarzy wojnę, jaką toczy w głowie, zanim udzieli jakichkolwiek informacji o ojcu dziecka. Kreacja tej bohaterki zaskakuje jej dojrzałością, choć początkowo można odnieść zupełnie odmienne wrażenie, która kontrastuje z postawą Leny. Zresztą obie rodziny reprezentują inny styl życia, sposób myślenia. Rodzice Sofii tworzą tradycyjny, konserwatywny model rodziny, przejawia się to w ich pokornym zachowaniu, jak i skromnych strojach. Z kolei rodzina Leny, mająca wyższy status majątkowy, podróżująca do Francji, reprezentuje bardziej liberalne podejście – wszak córka ma wyższe wykształcenie i swobodę w gospodarowaniu pieniędzmi oraz spotykaniu się z chłopakami. A jednak to ta skryta, stroniąca od towarzyskiego życia, nieświadomie nosząca ciążę, kompletnie dezorientowana Sofia wykazuje się głosem rozsądku, którego prędzej moglibyśmy spodziewać się od jej rodziców (być może narodziny dziecka są źródłem tej niespodziewanej dojrzałości)  Z kolei niezgoda Leny na tę sytuację, która wykracza daleko poza sferę romantyzmu, podkreśla, jak wyzwolona i obyta w towarzystwie dziewczyna tak naprawdę niewiele wie o dorosłym życiu. Świeżość tej historii tkwi w tym, że nie zaserwowanego nam tu sztampowego buntu młodej kobiety, która nie zgadza się na aranżowane, pozbawione miłości małżeństwo z rozsądku. Bohaterka sama doprowadza do tej sytuacji, co znacząco podkreśla jeden, szczególnie uderzający mnie kadr, w którym jedna z gosposi nakłada na Sofię siedzącą z dzieckiem koc, dziewczyna z nim na głowie przywołuje skojarzenia z Matką Boską. Nie tylko pokora wobec losu łączy Sofię z Maryją. Łączy je także tajemnica poczęcia, która zostaje wyjawiona bardzo późno, nieślubnego dziecka, za co obu kobietom groziła kara. I jeszcze mężczyzna, który z pewnym kredytem zaufania zgadza się ochronić matkę przed okrutną karą i podjąć rolę ojca. Choć prawo w Maroku ogranicza wolność przede wszystkim kobietom, w tym filmie największą ofiarą zdaje się być mężczyzna.

Emocjonujący, angażujący, pod wieloma względami zaskakujący obraz marokańskiej rzeczywistości zmagającej się ze skutkami konserwatywnego prawa.

Ocena: 8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *