3 reportaże o wschodnich sąsiadach – notatki z lektury

Jak wspomniałam w poście z zapowiedziami, na dniach ma wyjść kolejny zbiór reportaży o Rosji – Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji Jelena Kostiuczenko – jak twierdzą znawcy (zasłyszane z trzeciej ręki) jeden z najlepszych, jakie o tym kraju napisano. To się okaże.

Tak się złożyło, że w ostatnich dniach poznawałam Rosję oczami reportera Programu Polskiego Radia Macieja Jastrzębskiego, nie po raz pierwszy przedstawiał mi historię na wschodzie. Niegdyś przybliżał mi dzieje Krymu po aneksji poprzez miłosną opowieść o ludziach zmagających się z różnymi trudnościami, wiele ryzykującymi, wszystko przez to, że pochodzą z innych państw, między którymi sytuacja polityczna stała się napięta.

Matrioszka Rosja i Jastrząb to starszy reportaż Jastrzębskiego, w którym autor dzieli się swoimi doświadczeniami z tym pełnym kontrastów krajem, o którym się mówi „Rosja to stan umysłu”. Dziennikarz opowiada o swojej ambiwalentnej fascynacji państwem, w której jest tyle samo miłości i podziwu, co niezrozumienia i chęci odseparowania się od niego. Ten niejednoznaczny stosunek podzielają pozostali reporterzy Polskiego Radia, którym głos zostaje udzielony na końcu publikacji.

Nie jest to rasowy reportaż, w którym autor zachowuje obiektywność i oddaje głos miejscowym. Tu własne przeżycia przeplatają się z anegdotami, wypowiedziami i Rosjan i Polaków zamieszkujących Rosję oraz wyimkami z rosyjskich mediów i stron internetowych, które zdradzają, jaki oni mają stosunek do Polaków (okazuje się, że znacznie lepszy niż my do nich). Najwięcej uwagi jednak poświęca swojemu przewodnikowi Borysowi Anatolijewiczowi, który przypadkiem odkrył dokumentację dotyczącą miejsca, gdzie wydobywano diament i… najprawdopodobniej doszło do jednej z większych utajnionych zbrodni. To zmusiło Borysa do ucieczki z kraju, do którego powrócił dopiero po rozpadzie ZSRR. To postać, która pozwoliła Jastrzębskiemu, nie tylko lepiej poznać Rosję geograficznie i mentalnie, ale też wprowadzić do reportażu wątek niedawnej ciemnej historii, chyba jeszcze nie do końca poznanej przez świat.

Matrioszka Rosja i Jastrząb to jednak z tych książek zalecanych na niezobowiązujące pierwsze spotkanie z Rosją. Trochę się pośmiejemy, trochę historii poznamy, dowiemy się, z jakimi problemami borykają się jej mieszkańcy, oraz co o nas myślą. Bo Jastrzębski chciałby tytułową matrioszkę rozebrać do najmniejszej baby, ale po dojściu do drugiej czy trzeciej, resztę pozostawia czytelnikom. Niech sami odkryją środek Rosji.

I temu mogą pomóc reportaże Igora T. Miecika 14:57 do Czyty. Nie powiem o nich wiele, bo po przeszło pół roku pamiętam z nich tylko pierwszy, tytułowy o wielodniowej podróży pociągiem, który niczym kalejdoskop pozwala poznać w jednej chwili różne oblicza Rosji przez pryzmat jej mieszkańców oraz obywateli państw nieuznawanych współtworzących mocarstwo. Dobry wstęp do tekstów o ludziach i miejscach pochodzących z różnych części tego największego kraju, o postkomunistycznej codzienności, w której radość o znaczące poprawie sytuacji gospodarczej po 1989 roku nie przesłania brudnych wątków XX-wiecznej makrohistorii.

Być może Białorusini poczują się dotknięci, gdy po dwóch książkach o Rosji wspomnę o białoruskich reportażach – jakbym podobnie jak większość ludzi chciała ich zrównać z Rosjanami – nie taki jest mój cel. Pod choinką znalazłam Ojczyznę dobrej jakości, czyli zbiór reportaży o Białorusi pisany przez polskich, niemieckich i białoruskich reporterów. Sporo o tej książce mówiono w zapowiedziach, pojawiło się trochę pozytywnych recenzji, jednak ostatecznie w rocznych podsumowaniach ten tytuł się nie pojawił. W moim również, choć czytałam dosłownie przed końcem roku, by móc go ewentualnie uwzględnić. Dlaczego? Przede wszystkim ten nieduży objętościowo zbiór pozostawia za sobą niedosyt. Po drugie, jak to zwykle bywa w antologiach, teksty są nierówne. Po dwóch tygodniach i przejrzeniu spisu treści pamiętam połowę z nich. Ale też dobrze pamiętam ten zmieniający się podczas lektury stosunek do tego kraju.

Bo z jednej strony z tych reportaży Białoruś wyłania się jako kraj bezlitosny, potworny o surowym kodeksie karnym, który równocześnie wyznacza kary niemiarodajnie do winy, tj. za trzymanie małej próbki miękkich narkotyków pójdziesz siedzieć ok. 10 lat, a za gwałt i pobicie recydywista dostaje wyrok cztery razy mniejszy (Paragraf 328 – Katarzyna Brejwo). Jawi się też jako miejsce zaniedbane, brudne i źle zarządzane, przy czym równocześnie kameralności tych brzydkich miasteczek bywa urzekająca i fascynująca – chciałoby się je zwiedzić. O tym, jak Białoruś może przyciągać ludzi najlepiej świadczy reportaż Kai Puto Nietutejsi, którego bohaterami są Gwinejczyk, Turkmen, Włoch, Wenezuelka, Kostarczyk – to jednak tylko najbarwniejsi imigranci, decydujący się zamieszkać w tym kraju. Białoruś przyciąga imigrantów z Ukrainy i innych państw byłego ZSRR oraz Chin. A jeśli chodzi o Białorusinów… ponoć nie są ciekawymi partiami na mężów i Białorusinki chętnie poznają pana z zachodniej Europy (Mężczyzna dobrej jakości – Agnieszka Wójcińska). W ciekawy sposób o mentalności władzy (i pracy w redakcji, która w wielu krajach, ale nie tu, uznawana jest za czwartą władzę) pisze Jędrzej Morawiecki Za dużo hałasu – jest nam dobrze znana z poprzedniego ustroju, aczkolwiek trudno nie mieć wrażenia, że w tym kierunku zmierzamy.

Tym, co łączy Rosję i Białoruś, to ich obraz pełen sprzeczności, który pociąga i odpycha jednocześnie. Do Rosji nigdy mnie nie ciągnęło, z kolei planowaliśmy podróż do Grodna, ale teraz nie wiem, czy jeszcze chcę albo czy nie chcę bardziej.

Tekst powstał przy współpracy z księgarnią Tak Czytam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *