Klątwa Ondyny (Ondyna, reż. Tomasz Śliwiński)

Jak podaje Wikipedia do 2004 roku opisano zaledwie 300 przypadków zespołu wrodzonej ośrodkowej hipowentylacji, potocznie określanego jako Klątwa Ondyny, z kolei reżyser podaje, że obecnie zdiagnozowano ok. 1200 przypadków – za czym stoi większa świadomość istnienia takiej choroby i diagnozowania pod jej kątem. Jej głównym objawem jest niewydolność oddechowa, szczególnie podczas snu. Stąd zaśnięcie bez kontrolującej oddech aparatury grozi po prostu uduszeniem, ponieważ chorzy nie czują, że się duszą, nie mają reakcji odkrztuszania czy zmiany pozycji, gdy brakuje im tlenu. Nazwa choroby wzięła się z mitu o bogini Ondynie, która zakochała się w śmiertelniku, a ten ją zdradził. Za karę zrzucono na niego klątwę polegającą na tym, że musi pamiętać o tym, by oddychać – umarł pierwszej nocy.

Krótkometrażowe dzieło Tomasza Śliwińskiego Ondyna stanowi kolejny po dokumencie z 2013 roku Nasza klątwa – także wyświetlanym na ILF – obraz rozpowszechniający wiedzę o chorobie, na którą cierpi Leo, syn reżysera. Tym razem jest to fabuła pokazująca inny aspekt i etap choroby, tj. jak wygląda życie młodych dorosłych z CCHS. Równocześnie film jest współczesną adaptację mitu, która przy okazji rozpowszechnia świadomość istnienia bardzo rzadkiej choroby o podłożu genetycznym. Wskutek tego otrzymujemy dramat medyczny z elementami fantasy – te szczególnie przybierają postać nadzwyczajnych efektów specjalnych, jak lanie wody pod łóżkiem czy przeciekającej przez drzwi. Nie przypadkiem wybrano żywioły wody, gdyż bogini Ondyna należała do wodnikowych bóstw.

Głównym bohaterem jest Czarek, który uosabia typowy zestaw cech metalowca: długie włosy, ciemne ubrania, w tym długi płaszcz, biżuteria oraz tatuaże, do tego, kiedy nie uczestniczy w koncertach, jego pasją jest rysowanie fantastycznych postaci. Bardziej szablonowo tej postaci oddać nie można. Jednak tym, co ją wyróżnia jest wspomniana choroba, która przywiązała chłopaka do domu i martwiącej się matki. Z tego powodu każdej nocy spędzonej u dziewczyny wymyka się do domu, co dla partnerki jest kompletnie niezrozumiałe i, naturalnie, budzi w niej podejrzenia. To jest wątek, który pokazuje, do czego prowadzi brak zaufania i komunikacji w związku – skrywany przez Czarka sekret nie wydaje się szczególnie wstydliwy, by móc zrozumieć, dlaczego nie chce dziewczynie go zdradzić, co przypłaci zdrowiem.

Zachowanie protagonisty nabiera sensu, gdy spojrzy się na nie przez pryzmat mitu i rozmów pary na temat zdrady. Emilia podczas jednej z rozmów mówi otwarcie, że zabiłaby chłopaka, jeśliby ją zdradził. Czarek co prawda jej nie zdradza, ale fakt obarczenia Klątwą Ondyny, która symbolizuje karę dla tego, kto zdradził, zdaje się wystarczający, by Emilia mimo swego zauroczenia mogła uznać, że z nim być nie może. Obawy Czarka nie wydają się już pozbawione uzasadnienia.

Kolejną ważną kobietą w życiu bohatera jest matka, która, odkąd go urodziła, nie wysypia się, drżąc o życie syna. Druga połowa filmu wysuwa ją na pierwszy plan – na chorobę Czarka patrzymy z jej perspektywy, która została naznaczona ponurymi diagnozami lekarzy, niedającymi chłopakowi szans na normalne funkcjonowanie – co na szczęście, jak widać, się nie sprawdziło. Takie spojrzenie pozwala z kolei zrozumieć zaborczość matki i jej niegotowość na wypuszczenie syna w dorosłość, która oznacza przecież samodzielność i odpowiedzialność. A tej ostatniej trudno doszukać się u chłopaka, który nie potrafi otwarcie mówić o swojej chorobie.

Bardzo ciekawa rzecz, która jest tak naznaczona mitologiczną symboliką, zarówno w warstwie wizualnej, jak i narracji, że bez znajomości kontekstu nie tylko spłyca odbiór, ale też początkowo budzi opór. Mam dużo szacunku dla tej artystycznej wizji, która przybliżyła słabo znaną mi mitologię nordycką i istnienie bardzo rzadkiej choroby.

Tekst ukazał się w „Ińskie Point” nr 9-10/2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *