W tym roku wcześniej niż zwykle po raz dwunasty rusza Festiwal Krytyków Filmowych Kamera Akcja w Łodzi. Podobnie jak w ubiegłym roku odbędzie się on w formie hybrydowej, czyli część wydarzeń będzie miała miejsce stacjonarnie w Szkole Filmowej, a część przeniesie się do internetu na platformę Think Film. I tu pojawia się dobra i gorsza wiadomość dla tych, którzy podobnie jak ja decydują się na uczestnictwo online. Podobnie jak rok temu można zazdrościć, ile świetnych projekcji i wydarzeń odbywa się na żywo, przy nich program online wypada skromnie. (W tym roku nawet nie wnikałam w szczegóły programu stacjonarnego, by nad faktem mojej nieobecności tam nie ubolewać. ;-)) Ale! Dobra wiadomość jest taka, że Kamera Akcja online trwa dłużej, bo aż tydzień. To taka nowość w tegorocznej edycji. I rzeczywiście można zauważyć, że w programie online najciekawsze rzeczy zaczynają się od poniedziałku – to jasne, że nie chcą stawiać uczestników offline przed dylematem, co wybrać. Mnie pozostaje mieć nadzieję, że uda mi się najbardziej wyczekiwane seanse pogodzić z zajęciami.
Tutaj macie harmonogram projekcji i wydarzeń offline i online.
Tymczasem mnie pozostaje jedynie sporządzić topkę 5 najbardziej wyczekiwanych filmów z festiwalu. (opisy i zdjęcia ze strony FKA)
- Ostatni komers, reż. Dawid Nickel
W obliczu likwidacji gimnazjów, klasa kończąca naukę będzie uczestniczyć w ostatnim w historii komersie. Dla Dawida Nickela jest to punkt wyjścia do opowiedzenia historii młodego pokolenia, które poszukuje tożsamości. „Ostatni komers” to nader aktualny film w stylu coming of age. Na uwagę zasługuje obsada w znacznej części składająca się z naturszczyków i zdjęcia autorstwa Michała Pukowca. - Berlin Alexanderplatz, reż. Burhan Qurbani
Jeden z najgłośniejszych filmów tego roku, obecny na wielu festiwalach i przeglądach. Skąpany w światłach neonów i atmosferze berlińskiego półświatka „Berlin Alexanderplatz” Burhana Quarbaniego śledzi losy Francisa, imigranta z Afryki. Uciekający od dramatycznej przeszłości bohater chce rozpocząć nowe życie w stolicy Niemiec, ale jego plany zostają szybko zrewidowane przez brutalną rzeczywistość. Europejskie miasto nie jest takie gościnne, jakby się mogło wydawać. Wnikliwe, autorskie spojrzenie na mroczne, niejednokrotnie brutalne zaplecze kulturowe Berlina. Film Quarabiniego jest zaktualizowaną adaptacją prozy Alfreda Döblina, którą ekranizował także Rainer Werner Fassbinder. - Magic Mountains, reż. Urszula Antoniak
Osadzony w pięknych, a jednocześnie mrocznych, górskich krajobrazach thriller psychologiczny z Marcinem Dorocińskim w roli głównej elektryzuje i doprowadza do skrajnych emocji. Reżyserka po raz kolejny przetwarza doświadczenia emigracyjne w historię o samotności i odosobnieniu. „Magic Mountains” przepełnione jest autorską wizją, autobiograficznymi odniesieniami i aurą tajemnicy, a to wszystko z dodatkiem mrożącego krew w żyłach suspensu. - Człowiek, który sprzedał swoją skórę, reż. Kaouther Ben Hania
Szukający ucieczki przed wojną domową w Syrii, Sam Ali decyduje się zostać żywym dziełem sztuki i za możliwość wyjazdu do Paryża, pozwala wytatuować sobie na plecach wizę do strefy Schengen. Jednak szybko okazuje się, że cena wolności jest dużo wyższa, niż mu się początkowo wydawało. Przywodzący na myśl „The Square” film autorstwa Kaouther Ben Hani stawia pytania na temat geopolityki, a także o to, jakie są etyczne granice wypowiedzi artystycznej. Inspiracją dla reżyserki była działalność kontrowersyjnego artysty konceptualnego Wima Delvoyea, który w latach 90. zamienił plecy Tima Steinera w żywy eksponat. - Pleasure, reż. Ninja Thyberg
Czy nagrywanie etycznej pornografii jest w ogóle możliwe i czy wejście w ten biznes z własnej woli różni się jakkolwiek od sytuacji, w której aktorki są wyzyskiwane? Wybrana do konkursu głównego w Cannes w 2020 roku, a debiutująca na tegorocznym Sundance historia młodej dziewczyny, która opuszcza rodzinną Szwecję i przeprowadza się do Los Angeles z zamiarem rozpoczęcia kariery jako gwiazda filmów pornograficznych. Produkcja odsłaniająca mroczne strony branży porno, pokazująca to, czego do tej pory nie można było zobaczyć w filmach.
W tym roku jestem mocno wycofana, jeśli chodzi o kinowe premiery, więc uczestnikom stacjonarnym zarekomendować mogę tylko jeden pokaz polskiego filmu Sweat. To kino, które z jednej strony należy do tych lekkich i łatwiejszych w odbiorze dzieł, a z drugiej strony zapada w pamięć i twarz protagonistki, wymalowane na niej skrajne emocje, świadomość fałszu świata, w jakim żyje, kontrast stolicy celebrytów z rodzinnym osiedlem…. to są wciąż dla mnie żywe obrazy, jakbym z kina wyszła wczoraj a nie 2 miesiące temu.