Kiedy byłem dziełem sztuki

  Autor: Eric- Emmanuel Schmitt

Postanowiłam jednak zapoznać się z całym dorobkiem Schmitta. Jak kiedyś planowałam przeczytać wszystkie książki jakie kiedykolwiek powstały, to niech to będzie wg jakiegoś porządku. Najlepiej wybierać jakiegoś pisarza i po kolei zaliczać jego twórczość. Więc trafiłam na „Kiedy…” . Mam dziwne wrażenia po lekturze. Jest całkiem inna od tych, które dotychczas przeczytałam. To nie jest krótka opowiastka mająca przesłanie, (owszem ta też ma) ale to już powieść o jakimś totalnym wariacie, którego wrobiono. W sumie ciekawe jest to jak dziełem sztuki zostaje człowiek, to lepsze od zwierzęcia, które jest bezbronne. Myślę, że przesłanie dotyczy piękna, dostrzegania piękna w sztuce i życiu. Trudno mi się wyrazić o moich odczuciach, mnie samej zajmującej się sztuką. Rozumiem, kiedy artysta ma wenę i choćby siedział za przeproszeniem na kiblu i bardzo by mu się chciało to i tak po falą natchnienia wstanie i poleci po szkicownik,by przelać na papier swoje odczucia. I w wyobrażni podziwiałam niewidomego malarza, sama miałam ochotę siąść i malować pejzaże, głównie zachody słońca. Jeśli chodzi o Zeusa to była paranoja, on już należy do tych wariatów typu van Gogh, który obciął sobie ucho. Szczyt manipulacji, mógłby być prowadzącym w sekcie, wyczuł odpowiedni moment słabości i wykorzystał.  A najbardziej dramatyczne było to, że został upaństwowiony i nie miał szans być traktowany jako człowiek, gorzej niż niewolnik. Brak ludzkości. A to wszystko przez niską samoocenę. Dlatego kompleksów unikajcie jak ognia! Przypomniały mi się słowa z jednej piosenek Gosi Andrzejewicz, którymi zakończę tą recenzję: „Niczym dziś nie załamuj się, uwierz mi siłę marzeń masz”

Opis:

Zdesperowany bohater na skraju samobójstwa podpisuje iście faustowski pakt ze spotkanym przypadkowo artystą. Odda się w jego ręce, w zamian za co odzyska sens życia. Jako żywa rzeźba staje się sławny i podziwiany. Traci tylko jedno – wolność. Gdzie kończy się sztuka, a zaczyna manipulacja? Co stanowi o naszej wyjątkowości? Jak zwykle u Schmidta, ważne pytania podane lekko i z przymrużeniem oka.

 

______________________________

http://www.znak.com.pl/

3 thoughts on “Kiedy byłem dziełem sztuki

  1. Wybacz ze komentarz niezwiązany z recenzowaną książką, ale po prostu nie mogłem powstrzymać się od tej uwagi: zestawienie wyrażeń „kibel – fala natchnienia – przelać na papier swoje odczucia” w jednym ze zdań jest bardzo dwuznaczne ;>

  2. Po pierwsze nie widzę żadnego związku między van Goghiem i Zeusem… no może małą interwencję chirurgiczną :PPo drugie nie wiem czy twoje „odczucia” w sprawie tej książki są całkowicie poprawne, bo chyba minęłaś się z głównym wątkiem gdzieś wpół drogi…A no i w temacie (za przeproszeniem) kibla… to też ma raczej mało wspólnego z fabułą

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *