Podróż na sto stóp, reż. Lasse Hallström

Podróż na sto stóp to apetyczna historia hinduskiej rodziny, która po prześladowaniach w ojczyźnie wyjechała do Europy w celu znalezienia nowego miejsca na otwarcie lokalu gastronomicznego z indyjską kuchnią. Kiedy Londyn nie spełnia ich oczekiwań, wyjeżdżają do Francji, gdzie w okolicach miasteczka Lumiere w ich samochodzie psują się hamulce. Rodzinie pomaga młoda i piękna Marguerite, a ojciec dostrzega w tym miejscu potencjał na otwarcie indyjskiej restauracji… ledwie sto stóp od jednogwiazdkowego lokalu, której właścicielką jest uparta i wpływowa Madame Mallory.

Ten film jest świetnym przykładem na adaptację książki, którą odwzorowuje w 2/3, a zmiany nie odbierają uroku ani historii książkowej ani filmowej. Jedna i druga kończy się pozytywnie, choć książka wydaje się być bardziej dramatyczna i bliższa realiom życia, gdzie dobre chwile przeplatają się z smutnymi i trudnymi, którym trzeba stawić czoła. Natomiast film jest uroczą fabularnie i wizualnie opowieścią, gdzie bohaterowi bardziej zależy na bliskiej obecności osób i smaków, które go ukształtowały niż na spektakularnym sukcesie osiąganym, dzięki jego kulinarnym umiejętnościom. Filmowa okładka książki podpowiedziała mi, w jakim kierunku poszli scenarzyści, którzy wiedzą, czego oczekują widzowie od takiego filmu. I się powtórzę: wyszło to bardzo dobre, bo fabuła, która wymagała pewnych skróceń, jest dobrze skonstruowana i brak w niej niedopowiedzeń.

Podróż na sto stóp zachwyca stroną wizualną, którą tworzą kolorowe pejzaże Prowansji i przybliżone ujęcia apetycznych potraw. Nie oglądałoby się dobrze filmu, gdyby nie znakomicie dobrana obsada. Helen Mirren do roli Madame Mallory pasuje idealnie, podobnie jak Om Puri (znany z bollywoodzkiego kina) w roli ojca. Trochę inaczej wyobrażałam sobie Marguerite, ale trzeba wziąć pod uwagę, że jej postać w książce była drugorzędna, by nie rzec marginalna (miałam ją za jakąś biedną sierotkę), kiedy w filmie jest prawie drugą główną rolą. Moim zdaniem Charlotte Le Bon (grająca też w Yves Saint Laurent) swoim urokiem mogłaby konkurować z Anne Hathaway.

Bardzo przyjemny film, gdzie pozornie prosta francuska historia romantyczna zostaje ostro doprawiona orientalnymi smakami przeciwności losu, rasizmu, cierpienia, uporu i walki o to, co jest najważniejsze.

Ocena: 8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *