Przedpremierowo: Pestki – Anna Ciarkowska

Premiera 13 marca!

Anna Ciarkowska zadebiutowała w zeszłym roku tomikiem poetyckim Chłopcy, których kochałam, jest to fakt o tyle znaczący w percepcji jej najnowszej książki zatytułowanej Pestki, że można w tych miniaturach prozatorskich, z których ona się składa, dopatrywać się formy przejściowej między rozbudowanym poematem prozatorskim a rozbudowanym opowiadaniem. Sporo w nich bowiem świadomości językowej, prób opisania rzeczywistości i refleksji w słowa, które mogłyby uchodzić za sentencje cytowane jako motta książek, aforyzmy na kartkach okolicznościowych czy wpisów w serwisach społecznościowych. Ale czy kryje się w nich treść wartościowa i nowatorska?

Pomysł na Pestki, które można klasyfikować jako zbiór krótkich opowiadań składających się na historię jednej dziewczyny, wydał się ciekawy. Punktem wyjścia dla każdego z nich jest zdanie – komunikat, który słyszał każdy z nas na pewnym etapie życia, od rodziców, dziadków, rodzeństwa, przyjaciółki, kolegi, partnera itd. Powtarzane są przez kolejne pokolenia, które jakby zapominając, że te same wypowiedzi ich irytowały, gdy za młodu słyszały, nieświadome, jakie one mają wpływ na kształtowanie się osobowości młodego człowieka. Zwłaszcza samoświadomego człowieka, który analizuje każde usłyszane słowo i mocno bierze je do siebie albo dopytuje się, wkurzając tym zniecierpliwioną matkę. To są takie komunikaty, jak „nie płacz”, „nie ma co się wstydzić”, „kawaler do ciebie”, „a kiedy znajdziesz jakiegoś chłopaka”, ”nic ci nie obiecywałem”, „nie jestem jeszcze gotowy” itp. Słowa, które kłują nas jak szpilka, ranią, krępują, irytują, budzą niezrozumienie.

Gdy pobieżnie przejrzy się książkę Ciarkowskiej, zwracając uwagę tylko na te wytłuszczone wypowiedzi otwierające każde opowiadanie, można oczekiwać lektury silnie nacechowanej emocjonalne, być może bolesnej i przypominającej nasze mikrodramaty związane z sytuacjami, w których słowa te zostały do nas skierowane. Autorce udało się pokazać, jak te słowa budują genderowe stereotypy, ustanawiają zestaw zachowań odpowiednich dla dziewczynek, dorastających dziewczyn i wreszcie kobiet- zestaw, który z rygorystyczną tradycją przekazują sobie kolejne pokolenia.

Pestki są bardzo kobiecą historią, jedyni mężczyźni, jacy tu się powtarzają, to koledzy ze szkoły i kochankowie głównej bohaterki. Jej domem rządzą kobiety, jeszcze w wieku przedszkolnym dziewczynka pochowała prababcię, tak więc wychowaniem zajmuje się babcia i matka. O dziadku dowiadujemy się tyle, że był porządnym facetem, do czasów, gdy na stare lata mu odbiło i postanowił związać się z młodszą kobietą, z kolei o ojcu nie pojawia się ani jedno zdanie. Nie wiadomo więc, czy mieszka z nimi, ale jest dla bohaterki tak nieistotny, że o nim nie wspomina, czy jest nieobecny w jej życiu i nawet nie obchodzi ją, kim jest. W świetle tego dziwić mogą liczne wypowiedzi matki i babki, które namawiają córkę i wnuczkę do znalezienia partnera.

I tak przechodząc przez kolejne części książki, odpowiadające poszczególnym etapom życia, dochodzimy do momentu, w którym dziewczyna po wielu nieudanych związkach się ustatkowała. Wtedy na pierwszy plan wychodzi wewnętrzny dramat, którego zalążek pojawił się już jakiś czas temu. Otóż bohaterka, wskutek rosnącego od wielu lat poczucia samotności i braku zrozumienia u najbliższych, pogrążyła się w depresji. W tej części zdaniami otwierającymi kolejne scenki rozmów z partnerem są typowe, a zarazem najgorsze zwroty, jakie słyszy osoba w depresji, które wcale nie mobilizują jej do wyjścia ze stanu apatii i nie przywracają chęci do życia.

W tych krótkich dialogach widać, jak bardzo niepoprawne, a czasem wręcz krzywdzące bywają słowa. Często wypowiadamy je nieświadomi tego, jak one oddziałują na naszych odbiorców. Autorka pozostawia jednak czytelnika z samym skutkiem wypowiedzi, nie próbując podkreślić, co w danym komunikacie jest niewłaściwe, ani nie proponując, jak on powinien brzmieć. A jest to szczególnie ważne w przypadku rozmów z osobą chorującą na depresję. Oczywiście, nie jest to książka psychologiczna niemniej, jednak jeśli został tu podjęty taki trudny temat, warto byłoby wykorzystać to do pokazania, jakie słowa działają pozytywnie.

Tymczasem ostatnia część w kontekście całej książki sugeruje, że te powtarzane od pokoleń wyrażenia mogą doprowadzić do depresji. Co jest diagnozą mocno przesadzoną. Jakkolwiek te zwroty przyczyniały się (i nadal się przyczyniają) do naszego dyskomfortu, kształtowały naszą osobowość, daleko im jednak do tak negatywnych doświadczeń, by stały się źródłem niechęci do życia i depresji. Pod tym względem Pestki cechuje duża dysproporcja między powagą tematu a formą, która nie pozwala go ani rozwinąć, ani w satysfakcjonujący sposób scharakteryzować. Wskutek czego problematyka książki została potraktowana powierzchownie, a ich ocena, jeśli takowa się pojawia, kuriozalna.

Przewodnim tematem Pestek wydają się słowa i to, co one robią z nami. Podjęta przez autorkę próba uchwycenia tych chwil i towarzyszących im uczuć, refleksji trąci jednak banalnością. Treści wydają się tak uniwersalne i zarazem trywialne, że każdy bez trudu odnajdzie w nich odzwierciedlenie swojej życiowej sytuacji. Mam wrażenie, że Pestki są adresowane raczej do czytelników Paulo Coelho, niż do poszukujących literatury, która ma coś nowego i ważnego do powiedzenia. Jestem rozczarowana przede wszystkim tym, że początkowa koncepcja na tę książkę miała duży potencjał – choćby na dzieło, które nawiązując do wspólnych, na swój sposób intymnych, doświadczeń, poruszy moje struny emocji – niestety nie został wykorzystany.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *