O tym festiwalu dowiedziałam się dopiero parę tygodni przed tegoroczną edycją, który od bodaj 10 lat odbywa się co dwa lata w Centrum Kultury Zamek. Chyba z tęsknoty za udziałem w takich literackich spotkaniach solennie do niego się przygotowywałam, próbując przeczytać jak największą liczbę książek zaproszonych autorów – co sprawiło, że w moim portfelu pojawiły się dwie nowe karty biblioteczne do biblioteki powiatowej i słynnej biblioteki Raczyńskich (choć nie ukrywam, że reakcja bibliotekarki na to, że chce się zapisać, była raczej zniechęcająca, wpisująca się w dawne /na szczęście/ standardy obsługi BJ i biblioteki Wydziału Polonistyki UJ). Poznańska biblioteka jest niesamowicie zaopatrzona, to chyba pierwsza wypożyczalnia, w której widziałam regały z filmami i płytami muzycznymi – gdyby nie krótszy czas wypożyczenia i odległość do Poznania (60km) pewnie zapoznałabym się z nim bliżej. Bliżej mam do szamotulskiej biblioteki, która też jest całkiem nieźle zaopatrzona, co jest zgubne, bo na biurku piętrzy się stos książek wypożyczonych z trzech bibliotek, a przecież jeszcze mam masę swoich własnych plus zobowiązania recenzenckie. Ale wróćmy do festiwalu.
Jestem zadowolona, że plan zakładający intensywny udział przez trzy dni festiwalu się powiódł. Od wtorku do czwartku prawie całe dnie spędzałam w Zamku, przypominając i odkrywając jego rozmaite zakamarki, gdzie odbywały się wykłady, seminaria i spotkania autorskie. Aby jak najwięcej impresji ze spotkań i z przeczytanych na nie lektur tutaj zawrzeć, pójdę po kolei według programu.
Dzień 1 – wtorek
g. 13.00 | KANON OD NOWA: Wykład prof. Piotra Śniedziewskiego (UAM) „Wariacje na temat Pani Bovary Gustave’a Flauberta”
To było inspirujące otwarcie festiwalu. Panią Bovary chyba zna każdy, ale poza niektórymi ekranizacjami, raczej słabo kojarzymy retellingi dzieła Flauberta. Jak wspomniałam zresztą na spotkaniu, moje kolejne spotkania z Flaubertem były zapośredniczone przez eseje Juliana Barnesa (i chyba Milan Kundera też o nim pisał) i, jak przypomniała lista literackich „ciągów dalszy”, przez powieść Teraz Dorotkiewicz, której fabuły po kilku latach w ogóle nie pamiętałam i nie kojarzyłam, że protagonistka była zafascynowana Emmą. Chyba najbardziej intrygującym retellingiem wydaje się bollywoodzka ekranizacja Maya Memsaab w reżyserii K. Mehty oraz komiks Gemma Bovery P. Simmonds.
g. 17.00 | WYCHODZENIE Z POCHODZENIA – PODCAST NA ŻYWO: Monika Borys („Polski bajer. Disco polo i lata 90.”), Kacper Pobłocki („Chamstwo”
prowadzenie: Joanna B. Bednarek, Przemysław Czapliński
Dzięki temu spotkaniu dowiedziałam o podcaście, który chyba nie jest udostępniany na Spotify, bo niestety natychmiastowe poszukiwania nie przyniosły rezultatu. W sumie nie muszę wiele mówić o tym spotkaniu, które do odsłuchania jest na stronie Czasu Kultury. Dla mnie pewnym odkryciem było dostrzeżenie zależności między zjawiskami, mentalnością współczesnego polskiego społeczeństwa a wydawałoby się dawno minionym ustrojem pańszczyźnianym. Wychodzi na to, że przepracowanie chłopskiego pochodzenia, to nie kwestia jednostkowego docierania do korzeni i ustanowienia indywidualnej tożsamości, lecz sprawa zbiorowości społecznej, która tworzy zasady lub zgadza się na funkcjonowanie w takim a nie innym systemie społecznym. Jeśli jakieś zachodnie modele funkcjonowania państwa u nas się nie adaptują, nie sprawdzają się lub wywołują opór – może to być pokłosie systemu, w którym większość polskiego społeczeństwa żyła przez kilkaset lat.
g. 18.30 | ALE DEBIUT: Wiktoria Bieżuńska („Przechodząc przez próg, zagwiżdżę”), Marcin Oskar Czarnik („Misterium”), Maria Halber („Strużki”), prowadzenie: Urszula Honek
Jestem niesamowicie zadowolona, że udało się zapoznać, że wszystkimi trzema debiutami, których więcej łączy niż dzieli. Różni je język i forma – szczególnie Misterium wyróżnia się na tle próz pozostałych autorek. Mnie jego lektura dała ogromną satysfakcję i nawet trochę zabawy z odczytywaniem biblijnych parafraz. Natomiast wspólnym mianownikiem jest przynależność do powieści inicjacyjnej, w której bohaterowie próbują wejść w dorosłe życie po okaleczonym, trudnym dzieciństwie, z toksycznymi relacjami z rodzicami, pochodzącymi z prowincji i doświadczającymi biedy. Co ciekawe w życiu każdej bohaterki i bohatera ważną, acz traumatyczną rolę odgrywa religia, zwłaszcza proces przygotowywania do I Komunii Św. Traumatyczność wynikała z pewnego przymusu, postrachu sianego przez rodziców i katechetów. Patrząc na nagłówki artykułów z ostatnich tygodni, dziś religijna trauma jest leczona obietnicą kosztownych prezentów. Zarówno jedna i druga forma gubi w tym istotę doświadczenia: zamiast radości presja.
Ciekawe jest to, że im autorka miała łatwiejszą przygodę z debiutem, tym łatwiej dostępna jest książka w prowincjonalnych bibliotekach. Czy to kwestia strategii marketingowej wydawnictwa? Czy może tematu, w którym mieszkańcy prowincji mogą się przejrzeć? Powieść Bieżuńskiej to opowieść o rodzinie współuzależnionej. Z tej całej trójki najmniej (na szczęście) utożsamiałam się z bohaterami tej mikropowieści, nawet miałam poczucie niechęci, bo to kolejna narracja o alkoholizmie. Tylko patrząc na popularność tego debiutu w prowincjonalnych bibliotekach, nie można zaprzeczyć, że jest to temat ważny i istnieje społeczna potrzeba, by o takich rzeczach czytać. Choćby po to, by wyjść z błędnego myślenia, że jest się samemu w tym problemie. To problem większości rodzin w Polsce.
Najbardziej utożsamiałam się z bohaterką Strużek. To powieść o przyjaźni, od której zależy twoja pozycja w szkole. Bez tej przyjaźni stajesz się niewidzialna, nieobecna. Nie istniejesz. W kryzysie relacji istotne wydaje się to, czy pozostanie się wierną samej sobie, swoim zasadom, czy dać się zatracić w imię czegoś, co chcemy nazwać przyjaźnią, choć w rzeczywistości tym nie jest. Wierność sobie pozwala przetrwać i przejść na nową drogę życia w innym mieście. Powrót do domu pozwala dostrzec, że „szkolnym gwiazdom” życie nie ułożyło się. Jednak nie jest to prosta historia o tym, że wyjazd z prowincji do miasta pozwoli zacząć nowe życie, nie gwarantuje, że w tym nowym miejscu się odnajdziemy. I co więcej, że będziemy wiedzieć, co robić po studiach. Takie proste rozwiązania są w bajkach, a nie w prawdziwym życiu, które jest mocno złożone.
Aby wpis nie zrobił się nie wiadomo jak długi, zamknę refleksję na pierwszym dniu, mając nadzieję, że konsekwentnie opiszę też dzień drugi i trzeci.