Recenzja Pati i klątwa Posejdona, reż. David Alaux
Tytułowa Pati jest drobną myszką, którą zaadoptował kot wegetarianin. Jak można się domyślić, jego nieoczywista dieta staje się humorystycznym źródłem kilku nieporozumień między gatunkowych, zwłaszcza gdy Sam, przypominający swoją sylwetką Garfielda (czyżby dieta wegetariańska nie służyła kotom?), próbuje dogadać się z innymi myszami i szczurami. Sama Pati to myszka z ambicjami. Jest szalenie oczytana – kilkakrotnie przeczytała wszystkie książki z domowego księgozbioru, i znakomicie sobie radzi z księgami rachunkowymi. Jej ambicje sięgają jednak dalej. Chce być heroską i przeżyć przygody, marzy o podróży słynnym statkiem Argonautów a także co roku ma nadzieję wygrać bilet do Biblioteki Aleksandryjskiej – bo gdzie indziej znajdzie nowe lektury, jak nie tam?
Ze względu na płeć i niewielkie gabaryty – marzenia Pati są wyśmiewane przez jej kolegów ze szkoły, co gorsza, wychowawczyni zamiast stanąć w jej obronie, łagodzi sytuację, przekonując pozostałych, że myszka sobie żartuje. (Dlaczego w bajkach tak trudno trafić na nauczyciela, który nie sieje defetyzmu, gdy jego podopieczny ma ambicje dokonać czegoś wielkiego czy nieoczywistego?). Nie znajduje wsparcia nawet u swojego kociego ojca, który tak bardzo się o nią boi, że nie chce jej wypuszczać na żadne podróże – gdy Pati wygrywa los na wycieczkę do biblioteki, Sam połyka bilet, by zataić przed nią ten fakt.
Los się odwraca, gdy mieszkańcy Yolcos odsłaniają wielki i piękny posąg Zeusa – na Olimpie Zeus chodzi dumny jak paw. Pomnik ten powoduje zazdrość u Posejdona, który czuje się zlekceważony, więc postanawia o swojej obecności przypomnieć ziemskim bytom i pod groźbą unicestwienia miasta żąda od nich takiego samego posągu. Na jego budowę mieszkańcy Yolcos mają zaledwie siedem dni. Największym wyzwaniem okazuje się zdobycie szlachetnego trójzęba, który zwieńczyłby ten pomnik. Pati odnajduje mapę wyspy pełnej skarbów, wśród których kryje się diamentowy trójząb. Wyrusza więc w podróż z Jazonem – największym bohaterem starożytnej Grecji, który swoją kondycją przywołuje skojarzenia z obecnym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nikt z podróżników nie spodziewa się, że ta mapa prowadzi do pułapki, a na wyspie grasują cyklopy, krakeny i hydry.
Gdyby chcieć podsumować animację Pati i klątwa Posejdona można określić ją mianem galimatiasu albo – używając określenia bliższego mitologii starożytnej Grecji – puszką pandory. Bo mamy tu absolutnie wszystko. Choć podstawą świata przedstawionego wydaje się starożytna Grecja wraz z Olimpem kontrolującym szczęśliwe miasteczko Yolcos oraz greckimi potworami zakłócającymi misję protagonistów, nie brakuje też elementów z horroru (ożywione umarlaki, w tym część z niepełnosprawnością – taką dawkę czarnego humoru doceniam!) oraz nowożytnej techniki w postaci mechanicznych zegarków czy zaprogramowanych robotów. Skuteczność obranej przez Pati strategii łączącej zdobycze cywilizacji starożytnej i nowożytnej sugerują, że myszka wyprzedza swoją epokę, do czego niewątpliwie przyczyniło się jej oczytanie. Trudno jednoznacznie określić, czy społeczny brak wiary w zdolności myszki wynikał ze sceptycznego podejścia do zdolności płci żeńskiej czy istot niskorosłych.
Fajnie, że animacja pokazuje, że nawet takie istoty mogą być superbohaterkami – ale jest to schemat już tak oklepany, że wręcz przestarzały. Chciałabym, aby bajka dla dzieci nie pokazywała, że trzeba innym udowodnić, że jesteśmy do czegoś zdolni. Bo ten przymus udowadniania jest bardzo destrukcyjny. Promujmy postawę, w której dorośli wspierają ambicje i marzenia dzieci i młodzieży, nawet jeśli wydają się one mało realistyczne. Sam fakt, że ktoś w nas wierzy jest uskrzydlający, daje motywację do działania. Krytykujmy tych, którzy podcinają skrzydła.
Recenzja ukazała się w „Ińskie Point” nr 1-2/2024.