ILF: Droga donikąd (Sad dziadka, reż. Karol Starnawski)

Sad dziadka dokumentuje podróż Karoliny do Wołynia. Chce ona poznać lepiej historię, o której w jej domu mówiono za zamkniętymi drzwiami. Podczas rzezi wołyńskiej zginęło 18 członków jej rodziny. Wyruszając na Ukrainę chce znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego?

To trudne i dobre pytanie, jednak żaden z bohaterów filmu nie potrafi na nie odpowiedzieć. Według konsultantki historycznej, która towarzyszyła projekcji dokumentu, odpowiedź jest znana: stało się to dlatego, że trwała wojna, która dehumanizuje ludzi i prowadzi do takich okrucieństw. Gdyby nie było wojny, nie byłoby rzezi. To stwierdzenie wydaje się jednak zbyt banalne i nieprawdziwe. Znamy dobrze przykłady ludobójstwa, które miało miejsce poza wojną, by wspomnieć pogromy Żydów w Polsce, mające miejsce kilka lat po zakończeniu II wojny światowej.

W podróż wraz z Karoliną wyruszył także ukraiński operator Oleksandr. Dla niego ta wyprawa ma inny cel – chce poznać historię, o której nie mówią w ukraińskich szkołach. Ta wiedza o wydarzeniach, w których brali udział także jego przodkowie, jest dla niego ważna, ponieważ dzięki niej będzie w stanie rozmawiać o tym ze swoją polską żoną oraz dziećmi. Bo jak nie raz stwierdzono na spotkaniu po projekcji – problem z przepracowaniem traumy (także tej dziedziczonej) po rzezi wołyńskiej wynika m.in. z tego, że mamy pokolenia (po obu stronach granicy), które milczą na ten temat. Czy jednak ten bodaj pierwszy film polsko-ukraiński o rzezi wołyńskiej, jakim ma być Sad dziadka, przyczyni się do nawiązania międzynarodowego dialogu na ten temat? Do ustalenia spójnej narracji, co wtedy się wydarzyło?

Nie sądzę. Nie tylko dlatego, że jest to temat trudny, do którego podchodzimy z dużymi emocjami – tego dowiodła długa i niełatwa dyskusja jaka rozgorzała się po projekcji dokumentu. Problem leży w samym filmie, który nic nie wnosi do tej historii. Rozmowy Karoliny z napotkanymi ludźmi na ziemi wołyńskiej prowadzą donikąd, więcej dowiemy się, skąd pochodził przodek bohatera niż poznamy świadectwa tego, co się wydarzyło. Ponadto trudno mi uwierzyć w to, że wszystkie napotkane osoby mają taki „propolski” stosunek do historii, że Karolina nie spotkała ani jednej osoby, która przedstawiłaby ukraiński punkt widzenia na tę sprawę. Na niekorzyść tego dokumentu działa także to, że jest on zbyt wyreżyserowany, emocje bohaterów wydają się nieautentyczne, podobnie jak scena na polu kukurydzy, gdzie pierwszy towarzysz dziewczyny podnosi ułamki kości oraz ceramiki świadczące o tym, że tu kiedyś było gospodarstwo. Tak jakby te ślady leżały na wierzchu od lat.

Rozumiem, że ta podróż była dla bohaterki ważna i potrzebna. Nie kwestionuję tego, że była trudna emocjonalnie, choć nie koniecznie w tych momentach, które ukazano na ekranie. Niewątpliwie to nagranie jest cenną pamiątką dla uczestników tej wyprawy. To nie zmienia faktu, że film od strony technicznej wydaje się dziełem amatora: zbędne i przydługie sceny, kiepskie udźwiękowienie. Także pod względem treści Sad dziadka nie prezentuje wartościowych treści, nie tylko nie dowiadujemy się nic ciekawego o historii, to materiał jest „wypchany” zbędnymi ujęciami rozmów telefonicznych Karoliny z córką o niczym. Nie widzę celu, dla jakiego ten film miałby być publicznie prezentowany.

Ocena: 4/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *