Wielokrotnie tutaj już wspominałam o moim sentymencie do młodzieżowego cyklu Stowarzyszenie wędrujących dżinsów. Książki mi się tak spodobały, tak przyjemnie je wspominam, że są to jedyne tytuły, do których chciałabym wrócić i na nowo przeżyć podróże (szczególnie do Grecji), miłości, obozy tematyczne, problemy w rodzinie z nutą tajemniczości, wszelakie rozterki i radości, z którymi musiały zmierzyć się cztery przyjaciółki. Nie czynię tego jednak z powodu obaw, że ponowna lektura, po latach zepsuje mi te miłe wspomnienia chwil z tymi książkami. Dlatego też potrzebuję sięgnąć do innych powieści Ann Brashares, licząc, że następne powieści dadzą mi podobną satysfakcję z lektury jak SWD.
Trzy wierzby zrobiły mi niesamowitą niespodziankę. Choć same w sobie nie są porywającym czytadłem, to bardzo ucieszyły mnie nawiązania do bohaterek z SWD. Mogłam tę książkę potraktować jako niezbyt odległą w czasie kontynuację Ostatniego lata. Trzy przyjaciółki, którym nie udaje się mieć swojego magicznego i wędrującego przedmiotu jak dżinsy, szaleją na punkcie Leny, Tibby, Bridget i Carmen. Każde spotkanie z jedną z nich, zetknięcie się z jej bliskimi budzi euforię. Także moją, ponieważ te poszczególne poszlaki pozwalają na dopowiedzenie historii o tym, co się z tymi dziewczynami później działo. Nie spodziewałam się tego i za tę miłą niespodziankę daje plusa książce.
Historia Amy, Jo i Polly jest utrzymana w podobnym stylu co wątki w SWD. Jednak są one tutaj zdecydowanie mniej rozbudowane, przez co, jak pisałam wyżej, fabuła Trzech wierzb nie jest tak porywająca. Sam motyw wierzby pojawiający się w każdym rozdziale jest dość interesujący, choć ocieka banałem. Trzy przyjaciółki w dzieciństwie sadzą wierzby, do których później regularnie przychodziły. A finisz jest taki, że po wielu latach, kiedy ich więzi przyjaźni są luźniejsze, a co za tym idzie – nie odwiedzały swoich wierzb, drzewa splątały swoje gałązki i korzenie na znak nierozerwalności ich przyjaźni. Wzruszające prawda?
Gdyby nie sentyment do książek Ann Brashares, Opowieść o przyjaźni oceniłabym jak przeciętne czytadło dla młodzieży. Nie jest ono złe, gdyż opowieść jest utrzymana w lekkim i przyjemnym klimacie, pozbawiona wulgaryzmu i wszelkich seksistowskich zachowań, które ostatnio dominują w młodzieżowej literaturze. Na letni wieczór czy słoneczny dzień na plaży – jak najbardziej się nadaje, gdyż główna akcja, podobnie jak w SWD, dzieje się w wakacje.
Ocena: 4,5/6