Przed podróżą do Wrocławia zastanawiałam się, którą książkę wybrać do czytania w pociągu. Do Krakowa i z powrotem, ostatnim razem, przeczytałam trzy tytuły, więc analogicznie tym razem powinnam wziąć cztery. Zdecydowałam się na jedną i grubą objętościowo, jednak z doświadczenia wiem, że w podróżach lepiej spisują się lekkie czytadła, a że mamy lato w pełni to Dom nad rozlewiskiem najlepiej spełniał wszystkie warunki.
Dom nad rozlewiskiem jest dobrą lekturą wakacyjną, bo zasadnicza część akcji dzieje się na wsi, co zapewnia sielska atmosferę w powieści. Ponadto główna bohaterka, Gosia dokonuje dużych zmian w swoim życiu. Kiedy zostaje wywalona z pracy, która wymagała od pracownika bycie trendy i nadążanie za tym, co jest akurat w modzie, kobieta zrywa z miastem i wraca do matki, na wieś. A wieś zmienia jej patrzenie na życie i problemy, na to co jest prawdziwą wartością w doczesnym życiu, a co tylko chwilową i przynoszącą wysokie zyski treścią, która za parę tygodni, miesięcy stanie się zapomniana i bezwartościowa.
Czyta się płynnie, ale powieść pozwala się oderwać od tekstu i np. podziwiać zmieniające się widoki za oknem jeżdżącego pociągu. Piszę o tym, bo gdzieś czytałam argument przeciwko książkom, że zniewalają czytelnika, skoro nie pozwalają mu od siebie się oderwać. 😉 Dom nad rozlewiskiem do nich nie należy, ale jest przyjemną i powiedzmy lekką (choć fizycznie dość ciężką) lekturą.
Ocena: 4/6
Książka przeczytana w ramach wyzwania trójka e-pik w kategorii: lekkie, wakacyjne czytadło.
Ogólnie nie czytałem do tej pory tej książeczki, ale z tego co piszesz może okazać się rzeczywiście ciekawa.