Nie wiem, co myślała współlokatorka widząc moje niespokojne drgania i słysząc zduszone dźwięki, którymi tłumiłam salwę śmiechu. Natomiast wiem jedno, że tak zabawnej powieści nie czytałam od miesięcy. Podobnie męczyłam się tylko podczas lektury Dożywocia w autobusie. Męczyłam, bo jest mi trochę głupio przed innymi śmiać się do książki.
Reginalda Kozłowska to kobieta niebanalna, z temperamentem i niebezpieczna. Jej obecność zwiastuje lawinę problemów, kataklizmów i zmienia twoje życie o 180 stopni. Zresztą nie tylko twoje. Zmieniła cichą i spokojną wioskę w miejsce pełne potencjalnych morderców, złodziei i poszukiwaczy skarbów. W sumie do tych ostatnich sama też przypadkiem zaczęła należeć. Rafał, właściciel spokojnego domu nad jeziorem, zawdzięcza te kreatywne i uparte towarzystwo tylko własnej byłej żonie. (Tu wskazówka dla porzuconych: chcesz się zemścić na byłym? – Reginalda do usług! [uprzedzam, że skutkiem ubocznym może być to, że te przebojowa dziewczyna przypadnie do gustu waszemu ex]).
Szczęśliwy pech jest powieścią przeuroczą, z barwnymi postaciami, o kontrastujących ze sobą charakterach, które wzajemnie świetnie się uzupełniają. Humorystyczne dialogi i komizm sytuacyjny oraz sielski klimat miejsca akcji są podstawowymi składnikami na lekturę przeciwko chandrze. Jedynym moim zarzutem jest słaba konstrukcja wynikająca z braku konsekwencji. Np. w jednej scenie jest policjant z Rafałem i Regi, w tej samej scenie domyślnie przy mundurowym prowadzą dyskusję, którą przerywa telefon od niego samego. Takich nieścisłości jest w tej książce wiele. Jednak to nie zabiera przyjemności w odbiorze lektury. I polecam ją wszystkim, którzy chcą pogłębić zmarszczki we właściwych miejscach.
Ocena: 5/6
Inspiracja: próbować zaplanować urlop w jakieś wiejskiej okolicy 😉
Książka otrzymana od