Dzień świstaka

  Reżyseria: Harold Ramis

Phil Connors (Bill Muray) jest prezenterem pogody. Z ekipą wyrusza do Punxutawney by relacjonować wydarzenia związane z Dniem Świstaka, w którym świstak ma przepowiedzieć kiedy można spodziewać się wiosny. Po dniu wielu nie udanych i nieprzyjemnych momentów stwierdza, że to był jego najgorszy dzień w życiu. Następnego dnia budzi się i okazuje się, że jest znowu Dzień Świstaka i wszystko dzieje się tak samo jak dnia poprzedniego. W następnych dniach będzie musiał przeżyć kolejne powtórki jednego dnia. Dopóki się czegoś nie nauczy.

I tej końcówki nie znam, czego się nauczy i co zrobił, że wszystko wróciło do normy? Ostatnie minuty filmu mi ucięto i nie wiem co dalej ;(. Mimo wszystko mogę się domyślić czym to mogło się skończyć, choć pewna nie jestem i będę w stanie napisać recenzję. Życie Phila to koszmarny sen, który jak każdy sen ma ten plus, że można w nim robić się co chce, pozwolić sobie na takie rzeczy, na jakie w rzeczywistości nie odważylibyśmy się. Nie wiem jak wy, ale jak mi się czasem coś śni i jestem świadomo, że to sen, to lubię w nim robić jakieś głupoty, nie przejmując się co ludzie o mnie pomyślą- bo to w końcu sen, złudzenie. Mimo, iż każdy dzień zaczyna się tak samo, nie znaczy, że może tak samo przebiegać. To zależy od nas. Bardzo ciekawy pomysł na fabułę, szczerze mówiąc pierwszy raz się z czymś takim spotkałam. Na początku seansu, nie wiedziałam z jakim filmem mam do czynienia, z dramatem, kryminałem, czy komedią. Wkrótce domyśliłam, że to ostatnie. Humor, może nie powalający, ale ma miejsce. Jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt, iż ma to być komedia romantyczna. Długo wątpiłam, czy faktycznie romantyczna. Ale pod koniec już wiedziałam, że tak. Nietypowa jak na komedie romantyczne, zwłaszcza w porównaniu z ostatnimi produkcjami. W końcu film do najmłodszych nie należy. Gra aktorska bez zarzutu. Bill Muray świetnie zagrał znudzonego, wściekłego, bezradnego i romantycznego faceta. W tej roli widziałabym też Robina Williamsa, dobry komik.

Komedia mi się bardzo spodobała, co prawda niespodziewanie, ale miło było obejrzeć sobie jakąś komedię romantyczną, bo tak szczerze mówiąc to miałam długą przerwę od nich. Cóż, uważam, że jest to dzieło, które należało by obejrzeć, bo nie jest przeciętne, a to już prawie klasyka lat 90-tych. I jeszcze coś, od czego nie mogę się powstrzymać przy tej recenzji:

A świstak siedzi i zawija sreberka… 😉

2 thoughts on “Dzień świstaka

  1. Witaj =) Nie nadążam za życiem lub wręcz odwrotnie bardzo je wyprzedziłam i po drodze zgubiłam drogę, zapomniałam o ważnych dla mnie rzeczach i czuje dużą pustkę po wielkim zamieszaniu. Zastanawiam się czy jest co pozbierać… będę próbować =) Filmu nie oglądałam, choć się dużo o nim słyszało, ciekawe ile jeszcze trzeba będzie usłyszeć, żeby go w końcu obejrzeć =) http://www.filmy-i-ja.blog.onet.pl

  2. widziałam ten film może ze dwa razy, ale nigdy w całości. zawsze coś mnie rozpraszało. Taki raczej średni był. Momentami było zabawnie, ale to tyle. Nie wspominając już o oklepanej tematyce pętli czasowej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *