Przeminęło z wiatrem

   Reżyseria: George Cukor, Sam Wood

Scarlett O’Hara (Vivien Leigh) wiedzie beztroskie życie, ma bowiem duży dom i rodzinę, a także jest jedną z piękniejszych dam w okolicy i ma mnóstwo adoratorów. Jednak przerywa tą beztroskość wiadomość o ślubie Ashleya (Leslie Howard). Wówczas Scarlett usiłuje przekonać go o swojej miłości i nie zezwolić na ślub z Melanią (Olivia de Havilland). Równocześnie wybucha wojna domowa w USA, na którą większość chłopców wyrusza. Zostaje tylko Rhett Butler (Clark Gable), który prawdziwie kocha Scarlett, a ta z pozoru nienawidząca go, nie jest w stanie utrzymać go przy sobie.

Zdziwi was ten fakt, jak zdziwił moją rodzinę, że nigdy wcześniej tego filmu nie widziałam, może fragmenty, ale które nie pamiętam. Trudno byłoby go nie umieścić w filmach, które należy obejrzeć, i które słynną też od namiętnych pocałunków. Książki na podstawie, której nakręcono film nie czytałam, ale fabuła, szczególnie ten początek przypomina mi fabułę książki Reginy Deforges „Niebieski rower”, być może jak przeczytam cały cykl, w całości będzie podobny do „Przeminęło z wiatrem”. Taka sama bohaterka, dwóch jej bliskich przyjaciół, wiadomość o ślubie, kogoś kogo kochała i ten gościu posłuchujący ich rozmowę, a także wojna. Tylko z tą różnicą, że nie domowa w USA, ale II wojna światowa. Podobnie opieka nad żoną ukochanego, która jest w ciąży. Podejrzewam, że dalsze losy powieści Reginy Deforges podczas czytania będę mogła przewidzieć.

Jest to jeden z najdłuższych filmów jakie widziałam, teraz tak długich nie produkują, bo ludzie z zachodu nie mają tyle cierpliwości, a czasem naprawdę szkoda, bo film na tym krótkim czasie wiele traci, jak to było w przypadku „Kochanic króla”. Jednak pomimo 3,5h seansu melodramatu, żaden moment mnie na tyle nie wzruszył by w oczach pojawiły się łzy. Naprawdę mało filmów robi dla mnie tak mocne wrażenie, żeby się popłakać. Choć bez względu na wszystko, jest dzieło o pięknej, a raczej tragicznej historii. Już nie samo pole z umierającymi żołnierzami zrobiło wrażenie, jak ten czarny żałobny strój i nastrój w domu, po śmierci domowników. Zakończenie domagające się jutra, które dla nas widzów nie nadejdzie, co budzi może u niektórych rozczarowania, bo wolą szczęśliwe zakończenia.

Aktorstwo było na poziomie, mimo, że te niektóre postacie na czele ze Scarlett miałabym ochotę trzasnąć raz a porządnie, to to była gra. Jedynie nie przekonywał mnie Leslie Howard w roli Ashleya, jakaś taka niedorajda, większa niż faktycznie miał być. Ewidentnie można było zobaczyć jak kręcone były wówczas film, kiedy para siedzi niby w dorożce, które się porusza, a cała sceneria to ruszający się obraz za nimi. Przy obecnych obrazach, łatwo w dawnych produkcjach wyróżnić, co jest na żywca, a co nagrane.

Podsumowując jest to dzieło należące do klasyki, które każdy powinien znać, czy w postaci filmu czy też książki (którą być może się zapoznam).

2 thoughts on “Przeminęło z wiatrem

  1. Zgadzam się, w 100%. A zdanie:’Jest to jeden z najdłuższych filmów jakie widziałam, teraz tak długich nie produkują, bo ludzie z zachodu nie mają tyle cierpliwości’jest świetne i strasznie trafne. I w zasadzie dość smutne. Ja byłem w szoku, że prosta historia o miłości tak bardzo mnie wciągnęła!Pozdrawiam,pawcio

  2. Dziwne, ale widziałam ten film. Co prawda bardzo dawno temu i tylko raz, ale i tak pamiętam, że mi się spodobał. Zafascynowała mnie historia i okres w jakim ten film się rozgrywał, a także czasy, w których został on nakręcony. Stroje bardzo mi się podobały. Zdjęcia były przepiękne. Scarlett jak dla mnie trochę psychiczna się wtedy wydawała, ale ogólnie bardzo mi się podobało 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *