Opowieść wigilijna

  Reżyseria: David Hugh Jones

Jedna z wielu ekranizacji mądrej powieści Karola Dickensa. Stary Scrooge (Patrick Stewart) jest zmierzłym sknerusem, który nienawidzi świąt. Pewnej wigilii nawiedzają go trzy duchy: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Pokazując wydarzenia z tych trzech sfer czasu, sknerus dostaje porządną nauczkę, która zmieni go na lepsze, rozraduje jego serce.

Książkę kiedyś czytałam, jeśli chodzi o ekranizację, jest to pierwsza jaką zobaczyłam. I powiem, że chybabym musiała przypomnieć lekturę, bo na temat tej opowieści mam inne wyobrażenia, wiele rzeczy mi się nie zgadzało, ale może to wynika z mijającego czasu. W każdym razie wiem, że jak na adaptacje klasyki, dramaty, nie wzbudziła we mnie większych emocji. Choć zapowiadało się ciekawie, dzięki scenie z trumną i pogrzebem. To zawsze dodaje takiego mrocznego uroku. Nie jestem zachwycona, ale znów najgorzej tak nie było.

Nie wiedziałam, że przyjaciel – Marley, też nawiedził jako duch. Nie pamiętam tego. Zastrzeżenia mam do drugiego ducha, który ducha nie przypominał wcale. Natomiast największe wrażenie zrobił na mnie duch z przyszłości, który wyglądał niczym śmierć, zresztą tego dotyczyła przyszłość. Powiem, że ta właśnie trzecia faza nauki najbardziej przypadła mi do gustu. Bohater był naprawdę zadrżony, choć zdziwiło mnie, że on w tej ośmieszanej osobie po śmierci nie widział siebie, że dopiero napis na grobie mu to uzmysłowił. To udowadnia jak tacy ludzie są zapatrzeni w siebie. Wracając jeszcze do teraźniejszości, totalnie beznadziejny był ten dialog Boba z Marthą, wykluczyłabym go ze scenariusza, strasznie irytujący. W ogóle zdziwiona byłam, że to Bob, a nie jego żona najbardziej rozpaczał po utracie syna. To tak rzadko spotykane.

Patrick Stewart nie za bardzo popisał sie w swojej roli. Zamiast surowości, którą powinnien ukazać na początku, było czuć, że się waha, jego słowa nie odpowiadały jego ruchom. Tak samo nie odpowiadały epitetom książkowym, jego zachowanie podczas wizyty duchów, traktował je trochę nijako, poza trzecim, przy którym emanował właściwymi uczuciami. Choć opowieść banalna to jednak miała w sobie ten mrok, ten strach. W filmie marnie to pokazano. Mam nadzieję, że trafiłam na najgorszą adaptacje, że inne, które będą dane mi w przyszłości obejrzeć będą lepsze.

4 thoughts on “Opowieść wigilijna

  1. Chcesz poznać opinię Garfielda na temat Twojego bloga?Zapraszamy na gang-garfieldaMoże chcesz zostać jedną/nym z nas?Garfield poszukuje oceniających!Zgłoś się już dziś! (więcej info w menu na podstronie REKRUTACJA)

  2. Wersji ekranizacji Opowieści Wigilijnej było juz tyle, że cięzko je pewnie zliczyc 😀 Ta zrecenzowana powyżej zdaje sie z Twojego opisu dosc słaba. Czyli tzreba szukac lepszych. Ciekawe jak wyszła trójwymarowa od Zemeckisa. pozdrawiam 🙂

  3. widziałam chyba Disneyowską wersję opowieści wigilijnej ze Sknerusem i Myszką Miki. Potem widziałam chyba jakiś film, nie jestem jednak pewna czy to był ten film. Mam go jednak na płycie więc może na przyszły rok i u mnie się pojawi w notkach 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *