Reżyseria: Ron Howard
W mieście Ktosiowa wszystkie Ktosie uwielbiają święta. Jednak jest pewien ktoś, kto świąt nienawidzi. ZIelony, włochaty Grinch (Jim Carrey) po pewnym zdarzeniu w szkole przestaje lubić święta, ucieka wysoko do góry, gdzie wkrótce ma swoją pieczarę. W tym roku do zupełnego zepsucia świąt stoi na przeszkodzie Cindy (Taylor Momsen), która nie boi się Grincha i pragnie by on też polubił święta, a wszyscy Ktosiowie zaakceptowali jego takiego jaki jest.
Jest to bajka, którą pewnie większość z Was zna ją do znudzenia, bo co roku leci w TV. Ja przyznam się szczerze, że film obejrzałam w całości dopiero dziś. Jest to dzieło znanego reżysera Rona Howarda, który ma na swoim koncie mój ulubiony Kod da Vinci i jego kontynuację Anioły i demony. Stąd byłam też ciekawa jak spodoba mi się ta bajka. Oprócz tytułu, który sugerował co potwór zrobi i o czym będzie film, nie wiedziałam o nim nic. Nie wiedziałam, że Grinch napawa obrzydliwością, a zarazem jego włochatość jest urocza. Nie sądziłam, że będzie w kolorze Shreka, a fryzurę będzie miał jak Alf, co w sumie kojarzy mi się „Cosiem”, który w powieści Nesbit spełniał życzenia piątki dzieciaków. Tu powinnam pochwalić grę Jima Carreya, który wcielił się tego potwora genialnie. Te wszystkie jego ruchy, gesty były po prostu świetne. Natomiast domyśliłam, że to skoro to kino familijne to też będzie sporo zrobione w kierunku dzieci. Ale te laleczkowate czy cukierkowate miasteczko przyprawiało mnie o mdłości. To nie coś w moim typie. Było kilka tekstów, scen, o których można powiedzieć fajne. Bardzo ciekawa teoria była skąd się biorą dzieci. Tej jeszcze nie znałam. I ponownie spotkałam się z sytuacją, że jak przychodzi Mikołaj to jeśli się obudzimy, to trzeba przynajmniej udawać, że się śpi. Co w moim przypadku było zawsze odwrotnie, bo zawsze chciałam go przyłapać na gorącym uczynku ;P. Mimo tego wszystkiego, zaśmiałam się tylko raz, co uznaje, że jak na komedię, to mało śmiesznie było.
Jak większość filmów familijnych o tematyce świątecznej, tak i ten przedstawia najważniejsze wartości, o których szczególnie w święta należy pamiętać.
Ja bym wobec tego filmu krytyczna nie była. To z pewnością film dla najmłodszych, a oni na pewno będą zachwyceni. U nas rzeczywiście Grinch nie posiada żadnej głębszej wartości, chociaż dla Amerykanów to lektura obowiązkowa. Co kraj, to obyczaj ;] Pozdrawiam, http://www.lola-king.blog.onet.pl;]
Ja ten film widziałam dawno temu i tak średnio mi się podobał. Od razu idzie poznać, że to Carrey gra Grincha. Poza tym kiedy w Święta tegoroczne była powtórka nagle dotarło do mnie, że to Ktosiowo. Od razu na myśl przyszła mi animacja „Horton słyszy Ktosia”.