Reżyseria: Cedric Klapisch
Film przestawia kilka historii, które w pewnym momencie splatają się ze sobą. Jednak od początku łączy ich miejsce akcji jakim jest Paryż i mowa o przemijalności życia. Pierre (Romain Duris) jest poważnie chory na serce i powoli żegna się z życiem, bo wie, że są małe szanse na przeżycie. Żegna obserwując życie Paryżanów. Wprowadza się do niego siostra (Juliette Binochie) z siostrzeńcami, która nie jest zadowolona ze swojego życia. Piękna sąsiadka z naprzeciwka, studentka (Melanie Laurent) jest w pełni życia i staje się obiektem pożądania swojego profesora (Fabrice Luchini). Ów profesor znudzony wykładaniem historii na uniwersytecie zmienia pracę, mimo to ma depresję. Użala się nad sobą podziwiając swojego brata. Facet z warzywniaka (Albert Dupontel) też ma swoje problemy i zastanawia się nad życiem, kiedy ginie w wypadku jego była dziewczyna (Sabrina Seyvecou).
Trudny to film do zrecenzowania. Spodziewałam się komedii, bo tak został m.in. skategoryzowany na filmwebie, a dostałam tylko porządny dramat. Ponadto zastanawiam czy osoba, która zapisywała plik oglądała ten film, bo miałam zapisany ten jako komedia romantyczna. O ile romantyczności na siłę można było się doszukać, o tyle komedii nie ma w ogóle, wcale. Więc chcę wiedzieć, dlaczego ten film zalicza się także do kategorii komedia, jak dość trudny temat, który został poruszony w filmie nie jest w żadnym calu śmieszny i nie ma w tym niczego zabawnego. Dla mnie to jakieś nieporozumienie. Ale odczepiając się od komedii, powiem, że… nie wiem co powiedzieć. Nie wiem jak ten film odebrać. Mogłabym powiedzieć, że jest rewelacyjny, bo zmusza do głębokiej refleksji, a zarazem jest tyle tych wątków, że trudno się połapać na czym się skupić. Czyje problemy są najważniejsze? Wiem dobrze jak się czuje Pierre, wiem na czym polega jego uświadamianie, że jego dni są policzone, że inni zamiast się cieszyć, że jeszcze długo przed nimi życia narzekają nad błahymi wg niego problemami. Zarazem możemy zaobserwować, że osoby pełne życia, które wydawało się, że pożyją jeszcze długo, nagle tracą życie. W sumie film prowokuje widza do własnych przemyśleń nad swoimi problemami, czy rzeczywiście są to problemy wielkiej wagi, jaki problem wolałbyś mieć? Te przemyślenia pozostają w nas i po filmie, bo nie dostajemy odpowiedzi na to czy głównej postaci się udało, czy przeżył, czy nie.
Jak zobaczyłam, że jest to francuski film, obawiałam się kolejnej zniesmaczonej klapy, zwłaszcza, że muzyka początkowa była bardzo intrygująca i bałam się, że na dobrym początku się skończy. A tu tak nie jest. Pozytywnie zaskoczył mnie klimat tego filmu, który choć wiał ponurością był taki… paryski, taki jakiego oczekiwałam. Jedynie wątek romansu studentki i profesora mocno skojarzył się z Elegią, która mnie się kojarzy źle. Jest to chyba jedyny francuski film, którego klimat mi się spodobał. Co do tematu fabuły, naprawdę trudno mi ocenić czy dobrze został zrealizowany czy czegoś brakuje. Nawet jeśli chodzi o grę aktorską, to w sumie nie mam zarzutów, a jednak nie do końca mnie przekonywali. Do pierwszej tezy nie jestem przekonana, a przy drugiej nie potrafiłabym powiedzieć czego brakuje.
Ocena: 7,5/10
Mnie film urzekł swoim klimatem, paryskością, wcale nie uważam, żeby był trudny w odbiorze. No, a poza tym, to pierwszy film, jaki widziałam z udziałem Melanie Laurent, aktorka pewnie na dłużej zapisze si w historii kina, więc warto o niej pamiętać. Pozdrawiam, http://www.lola-king.blog.onet.pl ;]
chyba słyszałam o tym filmie… no, ale nie widziałam 🙂