Reżyseria: Jake Paltrow
Gary (Martin Freeman) zaczyna mieć problemy z sennością. Pojawią się sny piękne, takie, których nie chciało by się one skończyły. Idzie do specjalisty (Danny DeVito), który ma mu pomóc kontrolować sny. Na pewnym etapie zaczyna mieszać rzeczywistość ze światem snów, co źle odbija się na jego związku z Dorą (Gwyneth Paltrow), która ma żal do niego, że w przeciwieństwie do jego kumpla (Simon Pegg), w pracy wciąż jest na tym samym etapie od kilku lat. Sny są ucieczką od rzeczywistości, ale też pomogą mu do niej wrócić.
Film, który powinnam, a nie obejrzałam z różnych powodów, podczas miesiąca z motywem snu. Tu ten sen odgrywa największą rolę, poznajemy różne jego aspekty i czynniki wpływające na to jaki on będzie. I powiem, że ja odkryłam w tym wiele podobnych sytuacji i reakcji, z którymi ja miałam do czynienia. Ileż to razy nam się śniły takie piękne rzeczy, a jednym dźwiękiem się kończy, wybudzamy się. Ja mam podczas snu pewną świadomość, że to sen, i często się upewniam czy to jest sen, czy już rzeczywistość. Czasami ta rzeczywistość okazuje się snem i dopiero z tego zostaje wybudzona, ale jeśli mam pełną świadomość, że to sen, lubię to wykorzystywać. Najbardziej mi żal, kiedy w śnie dostaje tyle różnych np. prezentów i to nie przechodzi do rzeczywistości. Ale też wiem w jaki sposób wybudzić się z koszmaru. Sny też dawały mi wskazówki. Ale wracając do filmu…
Żadna z niego komedia, bo raptem zaśmiałam się raz i to też w przypływie głupawki, bo sami oceńcie, czy wynoszenie swojej byłej dziewczynie krzesła z jej mieszkania i usiądnięcie na nim na najbliższym postoju, jest śmieszne dla człowieka w umiarkowanym nastroju? Wyszedł z tego sam dramat, a forma rozmowy z niektórymi bohaterami, czasami kojarzyła się wręcz z dokumentalnym. Mowa o śmierci Gary’ego na samym początku, niby zapowiada jakie będzie zakończenie. A mimo to nas zaskakuje i to jeszcze bardziej, kiedy poznajemy jak naprawdę kończy się seans. Podczas emisji miałam mieszane uczucia, bo nudziło mnie to bezsensowne „kocham cię” przy dobranoc, które powtarzało się co wieczór, a kilka tych dni z ich życia pokazano. Miałam mieszane uczucia do samego bohatera, który był podobny do pewnego w-fisty. A zarazem był bratnią duszą, bo miał piękne sny o pięknej scenerii, która kojarzyła mi się z jedną z ostatnich scen w Seksmisji, tak jak ja miewam sny, których akcja toczy się ciepłych krajach.
Jeśli chodzi o jego relacje z Dorą, w niektórych sprawach widziałam w niej siebie, która zarzuca, któremuś facetowi, że jest bałagan i jak to wygląda. Podobało mi się to, czym się zajmuje, ale sama ona była dziwna. Byłam zauroczona kompozycją Gary’ego, naprawdę romantyczna. Więc tyle tej romantyczności było w tej niby komedii romantycznej.
Ocena: 6,5/10
Czyli miało być śmiesznie, a nie było. Mnie film jakoś fabułą nie zaciekawił, jeśli obejrzę, to nie w najbliższym czasie. Dzięki za recenzję.[szczere-recenzje]
Osobiście uwielbiam Patlow i muszę się zabrać za ten film – jakoś nigdy o nim nie słyszałam… http://coraz-blizej.blog.onet.pl/
Koementuje akurat to, bo widziałam i osobiście byłam zauroczona filmem, taką unoszącą się melancholią, a tu tylko 6,5 i po części się rozumiem, ale czuję niedosyt no 😉 Harlow – movies-now.
nie widziałam tego filmu i w sumie to nie wiem czy kiedyś zobaczę.