Reżyseria: Sidney Lumet
Jeden brat (Philip Seymour Hoffman) namawia drugiego brata (Ethan Hawke) do rabunku sklepu jubilerskiego swoich rodziców. Ten angażuje kolegę (Brian F. O’Byrne) do pomocy, ale wszystko poszło nie tak jak miało. Skutkiem tego jest śmierć matki (Rosemary Harris), owdowienie żony (Aleksa Palladino) kolegi, zemsta ojca (Albert Finney) i policja na tropie. Wszystko się pochrzaniło i kolejne ich ruchy jeszcze bardziej chrzanią ich życie, co w sumie kończy się jak się kończy.
„Śniło mi się coś strasznego, próba mordercza na młodej dziewczynce, która się broniła i w końcu się wybroniła. Ale lekarze wykonujący tę straszną rzecz wymyślili jeszcze gorszy sposób, który tylko słyszałam, ale nie chcąc widzieć uciekłam z budynku… ” Zastanawiałam się skąd ten sen mi się wziął. Przypomniałam sobie wczoraj obejrzany film, który w niektórych momentach mocno mnie wstrząsnął, choćby to jak z pozory sympatyczny i dobry dziadziuś, kochający żonę i całą rodzinę okazuje się takim samym draniem jak jego najstarszy syn. Kiedy najstarsi faceci w rodzinie wykorzystują najmłodszego to takich okropieństw, których sam z siebie by nie podjął, gdyby nie fakt, że musi z czegoś żyć, a długów ma sporo. Powiem, że ten film był dla mnie pochrzanionym thrillerem. Jeden głupi, bardzo głupi pomysł i takie konsekwencje. Tak jest kiedy to akcji wtrącają się osoby trzecie, które zmieniają plany i w efekcie dochodzi do takich tragedii. W sumie całkiem słuszną decyzją było odłączenie matki od sprzętu, bo gdyby jednak przeżyła i zobaczyła co jej najbliżsi faceci wyczyniają na pewno by wpadła w załamanie.
Film jest mocny i to bardzo, bo choć oglądałam wiele thrillerów i horrorów, jeszcze po żadnym nie śniły mi się koszmary. Klimat dramatyzmu wywołanego bezradnością, bezuczuciowością… Szczególną uwagę zwrócę na grę Hoffmana, którego po raz kolejny widzę w roli skurczybyka, bo jako ksiądz w Wątpliwości, tak całkiem w porządku nie był. Jego gęba od teraz zawsze będzie mi się kojarzyć negatywnie,(choć daje pozory niewinności). Taki dwulicowy typ. Dobrze zagrał Albert Finney, który w początkach sensu był odbierany jako pozytywny gość, a w końcu zimny drań. Dopuścił się tego, do czego jego synowie nie byli skłonni, bo oni tej matki osobiście nie zabili i w najśmielszych planach o tym nie myśleli. Odpowiedzią na zachowanie Andy’ego były jego wizyty u dillera, który swoją drogą miał przepiękne mieszkanie, ale przy takiej forsie o to nie trudno (w ogóle zachwycałam się wystrojami wnętrz, tak dla odmiany po tych morderczych czynach).
Bardzo dobry thriller prezentujący wszystkie etapy od A do Z przez różne perspektywy pewnego pomysłu, który mógłby uratować sytuację braci, gdyby nie był to pomysł nieuczciwy. Synowie planujący okraść swoich rodziców – strzeżcie się!
Ocena: 7,5/10
Dla mnie film na 7, czyli podobnie, jak u Ciebie. Ja z kolei bardzo lubię Hoffmana, jak chcesz zobaczyć jego inne oblicze to polecam „Radio Łódź”, albo „Rodzina Savage”, w których to wypadł rewelacyjnie. Pozdrawiam ;] http://www.lola-king.blog.onet.pl ;]
miałam to kiedyś obejrzeć, ale jednak zrezygnowałam i już chyba do tego nie wrócę.