Na Zachodzie bez zmian

  Reżyseria: Delbert Mann

Kolejna ekranizacja powieści Ericha Marii Remarkque’a. Akcja dzieje się za czasów I wojny światowej. Do wojska zaciągają się cała klasa młodych chłopców, którzy dopiero co ukończyli szkołę. Poznają uroki życia żołnierza, co dla niektórych spowoduje bardzo szybki krok w dorosłość, bo wiedzą, że bez tego nie przeżyją.

Ten film mam przypadkiem, „a zostawię, a nuż kiedyś będę chciała go obejrzeć”. No i ta pora nadeszła, choć byłam sceptycznie do niego nastawiana, bo obawiałam się westernu. Filmy wojenne nie należą do mojego ulubionego gatunku, ale interesują się historią wojen światowych. Początek filmu nie zapowiadał się ciekawie, bo ciągłe walki, naloty itd. no są mało interesujące. Ale kiedy zaczęła się historia chłopców, którzy kończyli szkołę i razem zaciągnęli się do wojska, zaczynało się interesująco. Jak to chłopcy mieli swoje pomysły, plany na przyszłość, a też jak się wkurzyli to się zebrali i się zemścili czy pomogli. Naprawdę fajna paczka. Szkoda, że wspólne życie musieli toczyć w okopach, na froncie, towarzyszyć umierającym młodym przyjacielom. Walka na froncie wydaje się przerażająca i każdemu, kto się na nim pojawia, kto spędza pierwsze noce ma takie odczucia, a jednak po kilku tygodniach, miesiącach, latach przywykli do tego i jak to określił Paul, bardziej w domu czuje się na froncie, niż we własnym pokoju, w którym mieszkał on, ale był innym człowiekiem. Trudno powiedzieć, że był przyjemny film o takiej tematyce, ale naprawdę z fascynacją oglądałam życie żołnierzy, kaprala 😉 i innych wojskowych. Muszę przyznać, że było sporo momentów, które mnie śmieszyły. Co można też wywnioskować z uśmiechu koło kaprala. Bo patrząc na niego i innych wyższych rangą oficerów, przypominali mi bohaterów z jakieś komedii. Ponadto trochę głupia była scena, jak ten jeden z karbowanym nożem zarżnął Francuza, który wpadł do jego okopu- bo zamiast go dobić, to patrzył jak ten biedaczek się męczył przez całą noc, a potem rano nie mógł słuchać jego jęków i zamiast go dobić, przepraszał go, że nie chciał go zabić. Zachowanie było głupie, ale pod względem treściowym scena jest dość mądra, żeby nie powiedzieć kulminacyjna. Ów żołnierz doszedł do wniosku, że każą żołnierzom nawzajem się zabijać, choć się nie znają, każą się nienawidzić, nie dając szansy na poznanie, zaprzyjaźnienie się. Bo władza spowodowała konflikt, przez który giną najmniej winne osoby.

Piękny film, bardzo mi się podobał. Całkowicie zmieniłam nastawienie do niego. Polecam tym, którzy lubią klimaty wojen XX wieku. Jest to film dość stary, na koniec miesiąca znalazła się chwila dla klasyki.

Ocena: 7,5/10

3 thoughts on “Na Zachodzie bez zmian

  1. o tym filmie chyba kiedyś słyszałem ale nie jestem pewien na 100%. najbliższe prawdopodobieństwo, że go zobaczę będzie wtedy gdy go puszczą w tv, więc póki co zostaje mi czekać :). pozdrawiam i zapraszam do siebie na „Przypadek 39” [teraz-kino]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *