Reżyseria: Robert Luketic
Abby jest producentką programów telewizyjnych i samotną kobietą, która nie cierpi prezentera programu „Brzydka prawda”. Jak na złość ów prezenter pojawia się w jej studio i swymi seksistowskimi tekstami ratuje jej program, który upadał. Mało tego, zostaje jej doradcą w sprawach miłosnych i na tyle skutecznie, że udaje jej się stworzyć szczęśliwy związek z Colinem. Jednak, kiedy dowiaduje się, że Mike dostaje ciekawą propozycję w innej telewizji i najprawdopodobniej ją przyjmie, zaczyna czuć jakiś żal.
Z takim komediami to mam tak, że zależnie od nastroju albo ją skrytykuje strasznie oskarżając o seksizm albo przymknę na to oko i okaże się, że to całkiem spoko komedia. Dziś jest ta druga sytuacja, pomimo, że cała fabuła głównie polega na krytykowaniu płci przeciwnej i tłumaczeniu zachowań swojej. Na początku, nie pamiętając wyglądu postaci na plakacie filmu zastanawiałam się, który z panów przewijających się przez obraz okaże się tym ostatecznym. Kiedy usłyszałam, że szef TV zaprosił gościa z programu „Brzydka prawda” mogłam się już domyślić reszty. Ale zamiast wyłączyć film, oglądałam dalej, bo miałam nadzieję, że przy tym oklepanym temacie będzie można się pośmiać. I owszem pośmiałam się nieco na głos, ale bądźmy szczerzy, nie był to humor najwyższych lotów. Może zachowanie głównej bohaterki było dla niektórych śmieszne, ale dla mnie irytujące i szczerze powiedziawszy było mi wstyd za swoją płeć. No bo jaka normalna kobieta będzie słuchała i dosłownie postępowała wg rad jakiegoś mężczyzny, któremu się wydaje, że wszyscy mężczyźni są tacy sami; i była tak uzależniona od jego poleceń, że kontaktowali się za pomocą słuchawek.
Czy są jakieś pozytywne strony tego filmu? Do nich można zaliczyć, że nie nudzi, jest romantyczny (na swój sposób ;-)) i przyzwoita gra aktorska. A głównym plusem tego filmu jest fajna muzyka wpadająca w ucho; usłyszeć można bardzo popularne kawałki. Średnia produkcja, ale da się obejrzeć.
Ocena: 6/10
Dla mnie jedynym plusem tego filmu jest chemia, która wytworzyła się między bohaterami (Heigl – Butler). Reszta to, jak sama wspomniałaś, seksistowskie brednie, których słuchanie, albo co gorsza, kierowanie się nimi, może nieźle namieszać w głowie myślącego człowieka. Lepiej sobie darować, na ekrany kin weszło, sporo innych, wartych tych 100 minut spędzonego czasu, komedii romantycznych. Pozdrawiam, http://www.lola-king.blog.onet.pl 🙂