Reżyseria: Guillermo del Toro
Akcja dzieje się w Hiszpanii, w latach 30-tych podczas wojny domowej. Dwunastoletni Carlos trafia do sierocińca, który prowadzą republikanie. Samo miejsce kryje w sobie wiele zagadek, a Carlos pewnego wieczoru widzi ducha małego chłopca.
Guillermo del Toro jest znany z filmów o sierocińcach i wojnach hiszpańskich. W późniejszej jego karierze pojawił się Labirynt fauna i Sierociniec. Kręgosłup diabła łączy poniekąd oba te filmy, gdyż mamy i sierociniec kryjący tajemnice, i wojnę domową. Podobnie jak w tamtych filmach mamy sporą dawkę dramatu pełnego napięcia i brutalności.
Fascynujący stał się dla mnie aktor z plakatu, którego widziałam już w wielu rolach m.in. w Tezie, 8 części prawdy i Metodzie. O ile z drugiego z wymienionych filmów Eduarda Noriegi nie pamiętam, o tyle bardzo dobrze skojarzyłam go w Tezie, niedawno obejrzanym thrillerze. Dlaczego mnie zafascynował? Nie da się ukryć, jest to przystojny i atrakcyjny facet i takie wrażenie robi również w filmach, a potrafi jego role tworzą z niego takie kanalie, że aż strach pomyśleć, ile kobiet skrzywdził, które za jego urokiem osobistym poszły. Tu mówię o jego rolach, a nie o samym aktorze. Prawdziwą naturę człowieka pokazują oczy. I to spojrzenie widać również na plakacie.
Jeśli chodzi o fabułę filmu, jest interesująca, trzymająca w napięciu od pierwszych minut, od samego pojawienia się w sierocińcu, na którego dziedzińcu stoi niewypalona bomba. Od razu czuć w powietrzu jakieś tajemnice z dramatycznej przeszłości. Relacje Carlosa z chłopcami, jak w każdym innym filmie i w każdej sytuacji z życia, początkowo są trudne dla „nowego” i jak w każdym obozie „nowy” musi przejść coś w rodzaju chrztu. Tu tego tak dosłownie nie ma, ale Carlos dostaje zadanie pójścia po wodę, od pomyślności tej misji i konsekwencji wszelkich wpadek zależy, czy chłopiec zostanie przyjęty do grupy. Misja zakończona pozytywnie, a przy okazji spotykają Jacinto, mężczyznę, który dzieciństwo spędził w tym sierocińcu, który od razu daje do zrozumienia, że nie zależy mu na przyjacielskich relacjach z chłopcami.
Nie będę podejmowała się próby z interpretowania treści filmu i uważam, że filmy del Toro nie mają podwójnego dna, które trzeba zinterpretować po swojemu. Wszystko co chciał przekazać zobrazował w sposób dosłowny. Tu chodzi o napięcie i brutalność – o kino grozy. Ta groza jest cechą charakterystyczną meksykańskiego reżysera.
Ocena: 6,5/10
super blog i świetne recenzje ! zapraszam na mojego filmowego bloga shambell.wordpress.com