Reżyseria: Darren Grant
Lauryn Kirk (Mary Elizabeth Winstead) po matce odziedziczyła zamiłowanie do tańca. W związku z tym opuszcza rodzinny warsztat samochodowy i wyrusza do Chicago na casting do szkoły tańca. Niestety układ taneczny nie przemawia do choreografa. Dziewczyna załamana znajduje swoją szansę w klubie, gdzie odkrywa taniec na nowo.
Ostatnimi laty w kinach pojawiło się dość sporo tanecznych filmów. Kiedy „Step Up” ze swoimi kontynuacjami nie wystarczył, pojawił się „Just Dance – Tylko taniec!”. Fabuła choć z góry przewidywalna jest interesująca, a sam film z akcją w Chicago i rytmiczną muzyką oraz zmysłowymi tancerkami daje niezłą gratkę rozrywki. Prócz tańca nie brakuje oczywiście miłości. Zawsze na horyzoncie musi się pojawić ktoś, kto uwierzy w ciebie i każe walczyć o marzenia. W tym przypadku jest to zdolny muzyk Russ. Żeby nie było tak całkiem pięknie i łatwo musi być jeszcze przeszkoda rodzinna, którą reprezentuje brat Lauryn – Joel.
Lubię filmy o tańcu, pasjonuje mnie sam taniec i muzyka. Podoba mi się jak tancerze potrafią panować nad swoim ciałem, równocześnie wzbudzając zachwyt u obserwatorów. Filmowi tancerze byli dobrzy, tak jak muzyka, jednak mnie nie zachwycili. Brakowało mi większych emocji podczas oglądania, przez co film jest raczej przeciętny. Nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle innych tanecznych filmów. Dobra rozrywka dla miłośników tańca i muzyki w rytmie hip-hopu, czyli film stworzony raczej z myślą o młodzieżowej widowni.
Ocena: 6,5/10
Raczej nie obejrzę, moim „guru” w świecie filmów tanecznych jest Step Up i poza tą produkcją nie chcę niczego w tym typie oglądać, ponieważ większość to klapa. Pozdrawiam, Insane [w-rytmie-filmu]