Dziennik nimfomanki

  Reżyseria: Christian Molina

Valere (Belen Febra) jest młodą kobietą, która w wieku 15 lat przeżyła pierwsze doświadczenia seksualne i szybko odkrywa, że seks staje się jej nałogiem, a ona nimfomanką. Poszukując wśród partnerów nowych doznań, postanawia rzucić ambitną pracę i stać się prostytutką. Ponadto stale szuka prawdziwej miłości, ale nie wie co to naprawdę oznacza.

Jestem pozytywnie zaskoczona ekranizacją Dziennika nimfomanki Valerie Tasso. Przede wszystkim obawiałam się wysypu wulgarnych scen pasujących do filmu pornograficznego. Odważne sceny były jednak zmysłowym spektaklem, które nie odgrywały w filmie (bo dla bohaterki jak najbardziej) głównej roli. Niesamowicie urzekł mnie klimat filmu, szczególnie te sceny u babci. Hiszpańskie produkcje mają to coś, że obojętnie czego nie dotyczyłby film, pozostawi po sobie dużo wrażeń, które nie ulatują nawet po kilku latach. I dotyczy to zarazem filmów grozy, jak i tych obyczajowych i dramatów.

Historia przedstawiona w filmie jest o kobiecie chorej, niewrażliwy człowiek powie, że grzesznej. No tak, nałogi są ściśle związane z grzechem. I nimfomania tak jak alkoholizm jest chorobą, z której trzeba się leczyć. W przypadku Valere najlepszym lekarstwem na jej przypadłość byłaby prawdziwa i szczęśliwa miłość. Niestety jej pierwsza miłość, nie jest tą właściwą miłością i zamiast leczyć, jeszcze bardziej pogłębia chorobę, aż postanawia pracować w burdelu. Wydaje jej się, że tam będzie wreszcie szczęśliwa. Nie zdaje sobie z tego sprawy, że tam podobnie jak w małżeństwie (jak sama to później określa) staje się czyjąś własnością. Z tą różnicą, że w małżeństwie jest to bezinteresowne i wzajemne oddanie się. To przypłaca również bólem. Sens jej życia nadaje dopiero jej ostatni, nietypowy klient, który uzmysłowi, co w życiu jest najważniejsze. Wtedy postanawia żyć.

Belen Febra wyśmienicie wczuła się w rolę. Intrygująca była taka różnorodność partnerów, których zagrali m.in. Leonardo Sbaraglia, Jose Chaves, Pedro Gutierrez i Javier Coromina. Niezwykłą sympatię poczułam do babci Valery, zagranej przez Geraldine Chaplin. Przepiękne zdjęcia zauroczyły mnie i to sprawia, że mimo, iż film nie jest łatwy i przyjemny w odbiorze, będę czuła do niego jakiś sentyment, jak do prawie wszystkich hiszpańskich produkcji. Myślę, że warto poświęcić jemu uwagę.

Ocena: 8/10

2 thoughts on “Dziennik nimfomanki

  1. Podeszłam do tego filmu z pewną obawą, wynikającą z podobnych pobudek jak Twoje- nie lubię wulgarności i epatowania nią. Po seansie byłam więc pozytywnie zaskoczona, bo sceny erotyczne nie były kwintesencją filmu, film był o „czymś”, nie można powiedzieć, żeby była to tylko okazja do obejrzenia paru scen dla dorosłych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *