Autor: Stephenie Meyer
Zupełnie nie rozumiem recenzji najeżdżających na Stephenie Meyer, zarówno po całym cyklu Zmierzchu jak i Intruzie mogę powiedzieć, że jest niesamowitą pisarką, która potrafi stworzyć coś nowego, oryginalnego z tego coś już zaistniało w literaturze, filmie i w ogóle na świecie. To o czym jest Intruz przez spory czas nie mogłam ogarnąć umysłem, moja wyobraźnia nie potrafiła tego opanować, poukładać, co jak wygląda i jak to funkcjonuje. Powieść jest o niczym innym jak o reinkarnacji, ale wyobrażonej przez Meyer. O reinkarnacji dusz, który każdy inaczej sobie wyobraża i niekoniecznie w nią wierzy. Czasem swoje wyobrażenie, sądy trudno wyrazić, lecz autorce udało to się doskonale. Choć przez długi czas usiłowałam poznać na czym opiera się życie dusz (w tej książce) i jak to się ma do człowieka i innych istot, w końcu udało mi się do ogarnąć. Blokadą było utwierdzenie, że dusza to nie umysł. Autorka swoją wersję przechodzenia i życia dusz przestawiła w całości, nie unikając żadnych szczegółów. Przez to powieść jest od początku do końca całością, jednością, nie pozostawiającą żadnych pytań, nie domagającą się kontynuacji. Tak jak w Zmierzchu tu potrafiła bardzo dobrze zakończyć, lecz w przeciwieństwie do tej pierwszej książki, zakończenie nie było przewidywalne. Zresztą całej akcji nie można było przewidzieć, bo fabuła jest na swój sposób oryginalna.
Zastanawia mnie fakt, dlaczego są jeśli komuś nie spodobał się Zmierzch, to spodobał się Intruz, i na odwrót zwolennicy Zmierzchu nie potrafili przejść przez Intruza. Nie mówię o wszystkich, ale u większości przypadków tak właśnie jest. Ja powiedziałabym, że jeśli spodobał się Zmierzch, to Intruzem również będziesz zachwycony, i na odwrót. A dlaczego, bo choć fabuła jest inna, jedna dotyczy wampirów, druga dusz, i ta druga wydaje mi się oryginalniejsza, bo powieści o duszach jeszcze nie czytałam, to mówią o tym samym. O relacji z ludźmi, przede wszystkim miłości pomiędzy człowiekiem a inną istotą. W obu przypadkach są to niebezpieczne związki, wręcz zakazane. Różni się tym, że w Intruzie to ludzie są większą grupą, która sprawuje sąd, do której ta inna istota ma wejść (zgadza się, że to płeć piękna, jest zagrożona). I płeć piękna podejmuje ważne decyzje, których ukochany nie popiera. Jednak jak już po przeczytaniu połowy Intruza wszczepienie duszy do istoty żywej (w tym człowieka) nie ratuje jej (temu człowiekowi) życia, lecz bardziej słuszne byłoby określenie, że odbiera w pewnej części. Wszepienie wampirzego jadu powoduje, odbiór człowieczego życia, na życie wieczne. Obie książki mają ze sobą wiele wspólnego. Nie są oklepane, (w przypadku Zmierzchu mam na myśli inną, wyróżniającą się na tle innych przykładów w literaturze i filmie, prezentacje postaci wampira, o czym pisałam w recenzjach tamtego cyklu).
Przepraszam za takie szczegółowe porównanie obu książek, ale chcę pokazać, że one są podobne do siebie. Widać w tym styl Meyer i jej oryginalne przedstawienie tego co już znamy. Na Intruza straciłam tydzień i nie żałuję, bo naprawdę były to niesamowite przeżycia. Zastanawiam się tylko, czym wg Meyer różni się powieść dla dorosłych od powieści dla młodzieży. Głębszy przekaz? Bo jeśli chodzi o sceny miłości, to powiedziałabym, że Intruz jest bardziej dla młodzieży niż Zmierzch. I choć wiem, że wielu z Was ze mną się nie zgodzi, to powiem, że Meyer pisze naprawdę świetnie, czekam na jej kolejne książki, bo mało które tak mnie zachwycają jak jej autorstwa. A może doczekamy się też ekranizacji?
Z chęcią po nią sięgnę, gdyż jestem ciekawa czy tak książka będzie tak interesująca jak saga Zmierzchu. Mam nadzieję, że się nie zawiode.
Myślę, że dorosłych w Zmierzchu uwierają cechy nastoletniej miłości. Ciekawe masz podejście do Intruza – wędrówka dusz. Dla mnie to była świadomość.:))
No tak, nie zwróciłam uwagi na wiek bohaterów, choć w Intruzie trudno określić czy liczyć ich prawdziwy wiek, czy czas bytu na Ziemi.
no faktycznie – entuzjastyczna recenzja:)Ja akurat jestem wielką fanką Sagi Zmierzchu, którą połknęłam w bez mała tydzień i całkiem niedawno broniłam jej przed krzywdzącymi opiniami. Dla mnie miarą pisarza jest przyciągnięcie jak największej ilości miłośników własnej twórczości, a nie zachwyty niewielkiej garstki intelektualistów, wydumane obserwacje silące się na oryginalność i inne niszowe cechy.Bo co ja zrobię, że lubię komercję i stawiam ją wyżej niż biadolenie jakiegoś nieudacznika nad marnością tego świata?
No nie? Ale ludzie (a zwłaszcza Polacy) lubią narzekać, choć w większości przypadku nawet nie znają źródła problemu. Jak jest coś głośno są jakieś wielkie zachwyty, ale zaraz też potem krytyki, to ja zanim sama się wypowiem, zapoznaję się obiektem, który wywował taki rozgłos.
Jakoś nie jestem zachęcona, ostatnio czytałam „Życie po życiu” i wiem, że to nie to samo, ale jakoś tak… mam przeładowanie tematem dusz, śmierci, życia etc.Maryś
ja bardzo rozumiem negatywne recenzje na temat jej cyklu, bo sam takie spłodziłem. co do Intruza to nie mogę się na razie wypowiedzieć, bo nie czytałem, ale chcę dać szansę Meyer i go przeczytać:)
I jak mi też Intruza zjedziesz, to Ci już nie daruję ;PP
Mr lupa aby „zakochać” się w Zmierzchu trzeba mieć, jak ja, mózg zlasowany 300 stronicowym dyplomem, milionem wykresów i tabel, i czytać od rana roczniki statystyczne … wtedy Mayer jest cudna! 🙂 I nie jest to nalatywanie na cała wampiriadę, bynajmniej!
Nie lubię Meyer, nie mam zamiaru przeczytać.
Nie wiem, na razie nie
Miałam już raz myśl aby naskrobać coś w komentarzu, coś konkretnego, przerwano mi … i teraz nie pamiętam. Wiem, że czytałam Zmierzch (trzy cześci) i to całkiem nie tak dawno, a do nastolatek już dawno nie należę:) ale było coś takiego wtedy w moim życiu, że pierwszą częśc odebrałam jako coś fajnego, z drugą było gorzej a trzecią przeczytałam z czystej ciekawości choć i tak zakładałam, że jej ona nie zaspokoi. (czwartej nie czytałam, ale pewnie sięgnę … z czystej ciekawości 🙂 ) Nie wiem co powodowalo wtedy moimi pragnieniami, ze potrafiłam zrezygnowac ze spotkań ze znajomymi aby czytać opowieść o Belli i Edwardzie? Dziś trochę mi głupio z tego powodu, żeby nie powiedzieć wstyd! Ale może miałam „zaćmienie”? Wiem jedno, że książka będzie mi się kojarzyć z fantastycznym czasem w moim życiu, zawsze jak na nią patrzę widzę pokój, w którym ją czytałam, widzę ludzi, których wtedy znałam, bo ich twarze mieli bohaterowie kiążki (ksiązka była też lekiem na stres powodowany pisaniem pracy dyplomowej, moją skrytą, ciepłą i cichą odskocznią). Czuję to przyjemne coś w dołku i trochę boję się powrotu do kolejnego tomu aby wspomnienia nie wróciły. Z tego samego powodu nie wzięłam do ręki Intruza, ale nie zaprzeczam, że nie stanie się tak 🙂 Dziękuję Ktrya za skierowanie mnie na tor wspomnień dzięki Twojej recenzji 🙂
Cieszę się, że są dorośli, którzy nie krytykują tej książki, „a bo taka naiwna ta nastoletnia miłość, napisana byle trafić do tych nastolatków, którzy mają pstro w głowie”, którzy potrafią spojrzeć na tą powieść pod innym kątem, wyrazić swoje zdanie, a nie zdanie większości, przy który „moje” odmienne mnie ośmieszy. Sama miałam przyjemne chwile z książkami, jak i z filmem, który obejrzałam przed lekturą, który tak nagle się zakończył, że żal mi było, że mam to tak szybko za sobą. Pocieszyła mnie myśl, że przede mną 4 części książek i 3 filmów. Obecnie 3 filmy, a lada moment tylko 2. A nie wiem czy kiedyś do tych książek powrócę, bo jakoś tak mam, że szkoda mi czasu na coś co już poznałam, jak jest jeszcze tyle książek do przeczytania i filmów do obejrzenia.
ta książka jest genialna ;Dmam 14 lat i czytam bardzo dużo i chociaż intruza przeczytałam już dość dawno to pamiętam wszystkie szczegóły.Zmierzch też jest super ;))