Powrót Trójki e-pik. Moje lektury styczniowe

Po wielu latach Sardegna zdecydowała się powrócić do najlepszego wyzwania literackiego, jakie powstało w blogosferze (wiem, co mówię, bo przecież nie żyję tu od dziś i z różnymi pomysłami blogerów się zmagałam :P). A potwierdzeniem mojej oceny niech będzie to, że od momentu zawieszenia co jakiś czas zawsze znajdował się ktoś, kto to wyzwanie z nostalgią wspominał i na różne sposoby próbował Sardegnę namówić do powrotu. W końcu tego się doczekaliśmy (szczegóły tutaj).

A dlaczego jest to najlepsze wyzwanie? Bo nie polega na czytaniu jednego typu literatury przez jakiś czas. Jest urozmaicenie, co miesiąc. I napięcie, czy pojawią się w kolejnym miesiącu kategorie pod twoje gusta, czy jednak będzie trzeba przełknąć książkę z tematu, który absolutnie cię nie fascynuje. Albo wspiąć się na wyżyny kreatywności, by pod jakąś niewygodną kategorię dopasować lekturę, która bardziej ci pasuje, np. poszukać wybranego motywu nie w oczywistej literaturze popularnej, ale w klasyce. Generalnie wyzwanie służy temu, by wyjść poza strefę czytelniczego komfortu i sięgnąć po książki, które dotąd omijało się szerokim łukiem. Bo może się okazać, że nagle odkrywać cudowną lekturę, wspaniałego autora albo nurt literacki, który zechcesz poznać głębiej.

Dla mnie to, jak i wiele innych wyzwań, służyło głównie temu, by lepiej zapoznać się z zawartością domowej biblioteczki. Sięgnąć po tytuły, które kiedyś się nabyło, a obecnie straciło się motywację do ich przeczytania lub też zapomniało się o nich. Albo po tytuły, które kupowali jeszcze rodzice.

Pora jednak przejdź do konkretów, raz w miesiącu powinien pojawić się post, w którym opiszę wrażenia z wyzwaniowych lektur do poszczególnych kategorii – chyba że książka zasłuży na odrębną recenzję (wówczas tytuł będzie odnośnikiem do tekstu).

W styczniu kategorie prezentują się tak:

książka o górach
Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak – Jacek Hugo-Bader

Muszę przyznać, że tej kategorii obawiałam się najbardziej. Byłam wręcz przekonana, że tu spasuję. Absolutnie nie mój temat. I pewnie tak by pozostało, gdybym nie przypomniała sobie o leżącej od jakiegoś czasu na półce (no dobra, bądźmy szczerzy, w ostatnich miesiącach leżała na podłodze – z wiadomych przyczyn) książki Hugo-Badera. Do niedawna był to pisarz, reporter, którego chciałam w końcu poznać. Z czasem wyszło, że nasze pierwsze spotkanie odbyło się przy Audycie, a następne najprawdopodobniej byłoby przy Skusze. Wyzwanie jednak zmobilizowało mnie do powrotu do pierwotnego planu i tak przeczytałam Długi film o miłości – tytuł, mimo znalezionego uzasadnienia, wciąż moim zdaniem słabo pasuje do tego reportażu lub przynajmniej daje mylne wrażenie o jego treści.

Książka dotyczy głośnej sprawy, jaką nadmuchiwały media, czyli tragicznej w skutkach wyprawy polskich himalaistów na Broad Peak. Sytuacja medialna wyglądała wówczas podobnie, jak rok temu po śmierci Tomasza Mackiewicza – zachęcała laików do wygłaszania własnych mądrości świadczących o totalnej ignorancji, wąskiego spojrzenia i braku minimalnej chęci zrozumienia takiej pasji. Wydaje mi się, że wystarczy przeczytać choć jedną książkę o himalaizmie, aby na te sytuacje spojrzeć zupełnie inaczej i pozostawać dalekim od wydawania sądów – wiedzieć, że póki sam nie znajdziesz się na wysokości powyżej 7000 m n.p.m., nie zrozumiesz, co może dziać się z człowiekiem na takiej wyprawie. Lektura reportażu Hugo-Badera oświeciła mnie w wielu kwestiach dotyczących tego sportu, wyjaśniła m.in. skąd popularność tej dyscypliny w Polsce, a także jak taka wyprawa wygląda – opisy zimna i śniegu bardzo komponowały się z obecną aurą, więc tym bardziej działały mi na wyobraźnię. Choć Hugo-Badera ma sprawny warsztat, potrafi napisać wciągającą historię, dzięki czemu tę książkę czyta się dobrze, nie uważam, że Długi film o miłości jest udanym reportażem. Widać, że praca nad jego treścią była w dużej mierze spontaniczna, pewnych pomysłów nie udało się zrealizować, z przyczyn niezależnych od autora, co owocuje tym, że dostajemy treść fatalnie skomponowaną, wręcz chaotyczną, jakby zabrakło tu redaktora, który usunąłby powtórzenia, namówił na przemyślenie kolejności rozdziałów. Nie musi być chronologicznie, ale taki a nie inny porządek treści musi mieć jakieś uzasadnienie, a obecny kształt książki tego nie ma, jakby od niechcenia wrzucał rozmowę z himalaistą sprzed paru miesięcy pomiędzy rozdziały o kolejnych etapach wspinaczki, potem nie rozwijał tematu, pisząc, że ciąg dalszy nastąpi w trzeciej części książki. Po co?

książka z duchami (w tytule lub w wątku)

Król-Duch Juliusz Słowacki

Ta kategoria jest przykładem mojego kombinowania, bo nie chciałam czytać horroru, wolałam klasykę, ale okazało się, że większość tytułów z duchami należy do kanonu lektur szkolnych, a co za tym idzie – przeczytałam je. Okazało się jednak, że nie znam tego hermetycznego, romantycznego poematu zaliczanego do epopei historycznej (choć i ta klasyfikacja budzi kontrowersje u badaczy). Składa się on z trzech rapsodów, przenikniętych cierpieniem, bo to się wyczuwa w tym monologu tytułowego bohatera. Nie zamierzam poddawać tego utworu analizie i interpretacji, gdyż nie jestem specjalistką od romantyzmu – moja wiedza o tej epoce ograniczona jest do znajomości kilku utworów i kategorii. Zainteresowanych interpretacją i kontekstami odsyłam do tego ciekawego szkicu. Ta lektura utwierdziła mnie w przekonaniu, jak bliskie romantycznej poetyce jest dzieło Saundersa Lincoln w Bardo, gdyż niektórzy bohaterowie bytujący w zawieszeniu między życiem i śmiercią wypowiadali się w podobnym tonie, co Król-Duch.

komedia kryminalna

Zło czai się na szczycie – Marta Matyszczak

Kolejna część kryminału pod psem zabiera nas w góry. I w moim przypadku będzie to dosłownie, ponieważ podczas lektury dokładnie oznaczałam kluczowe miejsca, weryfikując je w Google Maps i nawet wiem, gdzie znajduje się Zdrojowisko i działka Solańskiego. Chętnie sprawdzę, jak idzie mu z budową. Może uda się zarezerwować nocleg w pobliżu hotelu prezesa Miszczaka (bo ten jest bardzo drogi), choć nie upieram się przy sprawdzaniu, jak działa tamtejsze SPA. Mam nadzieję, że w przyszłym miesiącu uda się przygotować dla Was przewodnik kolejny przewodnik tropem Gucia ;).

2 thoughts on “Powrót Trójki e-pik. Moje lektury styczniowe

Skomentuj ktrya Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *