Autor: Ajschylos
Staram się pomiędzy beletrystyką sięgać po dzieła klasyki. Z racji sporej ilości tych pierwszych książek do przeczytania na przerywniki wybieram cieńsze pozycje klasyki. I tak z półki został wybrany starożytny grecki dramat Ajschylosa. Mit o Prometeuszu słyszał każdy będąc w szkole podstawowej, a już w gimnazjum na pewno. Moja znajomość dotąd ograniczała się do tego, że wiedziałam, iż Prometusz robiąc coś dobrego dla człowieka wbrew woli Zeusa został skazany na męki polegający na wyjadaniu przez sępa wciąż odradzającej się wątroby. Nie znałam ciągu dalszego. Nie wiedziałam, że kiedyś skończyła się jego kara, że przewidział, że Zeus zostanie pokonany. Właśnie ten dramat jest o losach Prometeusza, który cierpi karę, a zarazem zgładza (w pewnym sensie) Zeusa.
Pieśni chórów opłakujące, użalające mękę Prometeusza mocno kojarzyły mi się z lamentami Gorzkich Żali. Nie formą i budową, lecz właśnie treścią. Wprawdzie trudno porównywać postać Prometeusza do Jezusa, ale widzę w niektórych sytuacjach, zachowaniach podobieństwo pomiędzy nimi. I nie mam tu na myśli konkretnie męki, ale jej pewnych okoliczności.
Nigdy nie pałałam miłością do mitologii greckiej. Choć teraz już nie jest moją udręką jak kiedyś, bo z czasem niektóre mity mnie zaintrygowały, chętniej o nich czytam. Ale stosunkowo rzadko.
Ocena: 4/6
Nie, nie, nie. Za dużo mam lektur i za duży stos innych książek. To się już nie wciśnie, nie ma szans.
Ja również nie mam czasu – te lektory – wpatruję się tylko w ten cholerny „potop”, a mitologię lubię – zwłaszcza grecką:) http://www.coraz-blizej.blog.onet.pl