Autor: Ana Tortajada
Ostatnimi czasy coraz częściej i chętniej sięgam po literaturę dotyczącą egzotycznych krajów, słabo rozwiniętych, o trudnej sytuacji politycznej, religijnej i gospodarczej. Przede wszystkim o ludziach, których obyczaje i cała kultura jest różna od naszej polskiej, europejskiej czy w ogóle nowoczesnej. Dzięki hiszpańskiej dziennikarce, której listy do przyjaciela, reportaż przyjął formę książki (a może na odwrót) mogłam poznać niełatwe, lecz poukładane życie kobiet z Zachodniej Sahary. Nie wiem jak w chwili obecnej, bo się tym nigdy nie interesowałam, ale wtedy, kiedy autorka tej książki była w tym kraju, tereny te były zajmowane przez Marokańczyków. Podczas wojen mężczyźni szli walczyć, a kobiety wykonywały wszystkie pozostałe prace, te które zawsze wykonywały jako kobiety i te, które wykonywali mężczyźni w czasie pokoju.
Autorka miała niesamowitą okazję poznania życia codziennego Saharyjek, zresztą patrząc na jej inne książki, mogła poznać również inne interesujące kultury. To jest coś co zazdroszczę właśnie dziennikarzom i innym osobom, których zawód umożliwia im takie ekscytujące podróże. A zarazem jest to podroż wymagająca pewnej odwagi, umiejętności odnalezienia się w zupełnie obcym kraju o kulturze tak innej. Nie ma tu na myśli blokady językowej, bo od tego ma się tłumaczy, ale o warunki w jakich przychodzi odbywać tą przygodę. Nie każdy jest w stanie dostosować się do nich. A zarazem jest to niezbędne by owa podróż była bogata w nowe doświadczenia.
Powiem, że wolę tego typu książki czytać z punktu widzenia mieszkańca danego kraju. Reportaże nie oddają tego klimatu jak osobiste relacje rodowitych obywateli. Ciekawe były dołączone do tekstu legendy i opowieści, która już bardziej oddają sposób myślenia, sposób życia na Saharze. Wbrew moim przypuszczeniom, nie jest to tak słabo rozwinięty kraj, mają tam nawet komputery, fakt, że korzystanie z nich nie zawsze ma sens, kiedy brakuje np. funduszy, ale sama świadomość, że nie jest to dla nich rzecz obca jest dla mnie zaskakująca. Zresztą nie jest to jedyna rzecz jaka zaskoczyła mnie odnośnie rozwoju tej cywilizacji.
Książka niewątpliwe warta zauważenia i przeczytania, ale jak mówiłam wolę informacje z pierwszej ręki, ręki, która wywodzi się z tego kraju. Uzasadniam to tym, że autorka dość sporo treści poświęciła różnym tam akcjom europejskim, światowych organizacji itp, itd. Wiem, że to też dość istotne, lecz wolałabym zamiast tego więcej wiadomości na temat ich życia, np. uroczystości związanych z narodzinami czy śmiercią.
Ocena: 4,5/6
Możliwe, że przeczytam, ale najpierw chcę się „zanurzyć” książce „Kwiat pustyni”, która do mnie dotrze niebawem:) http://www.coraz-blizej.blog.onet.pl
Też wolę książki autobiograficzne, jakoś uważam że osoba, która coś osobiście przeżywa potrafi lepiej to przekazać, opisać… I oczywiście zawiadamiam, że „szeptem” wciąż do mnie nie dotarła ;)Pozdrawiam. http://www.moje-czytanie.blogspot.com
Właśnie chciałam Cię o to zapytać. Zaraz do nich napiszę.