Autor: Andy Andrews
Coraz bardziej zastanawiam się nad amerykańskimi pisarzami, spod których pióra wychodzą tak głębokie książki dla każdego w różnej sytuacji. Bez względu czy to bogaty biznesman czy bezdomny. Oboje mają problem: oboje są nad przepaścią i oboje mają przed sobą piękne życie, jeśli zdecydują się na zmianę. Ta książka bardzo przypominała czytaną w wakacje Stokrotki w śniegu. Obie mówią o przemianie biznesmena (w Mistrzu jest to jeden z wielu przykładów) i o trudzie zmiany swojej opinii, na którą zapracowało się przez parę lat, w ciągu kilku dni po przemianie.
Głównym bohaterem jest staruszek o imieniu Jones, żaden pan Jones, tylko samo Jones. Choć wielu go zna z czasów swojej młodości, nikt nie pamięta go młodego, zawsze był stary i z walizką, której zawartość jest zagadką. Jones podchodzi do każdego człowieka, o którym wie wszystko, bo wcześniej bacznie go obserwował, z intencją pomocy, zmiany jego życia na lepsze. A to może się udać tylko dzięki odpowiedniej perspektywie. W tej książce na wielu przykładach (bohaterach i wydarzeniach) poznajemy różne strony perspektywy, i myślę, że pośród nich znajdziemy też taką dla siebie, a za parę lat zajrzymy do tej książki szukając pomocy w innej sytuacji. A może po tej lekturze nauczymy się takiego spojrzenia na całe życie, że nigdy nie znajdziemy się w takiej sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie tej książki. Tego Wam wszystkim życzę.
Dobrą rzeczą w tej książce są pytania na końcu odnoszące się do poszczególnych rozdziałów, skłaniające czytelników do osobistej refleksji czy pomocne przy grupowym spotkaniu poświęconemu Mistrzowi. Książka ta może zastąpić list, słowa pociechy czy wsparcia, które chcemy ofiarować drugiej osobie, a nie potrafimy tego odpowiednio wyrazić. Uważam, że Mistrz A. Andrewsa jest znakomitym prezentem dla przyjaciół i osób, które nieco zagubiły się w swoim życiu bądź przeżywają obecnym momencie jakiś kryzys czy nękają jakieś strapienia, którym zwykły człowiek nie potrafi pomóc. Książka powie to za nas, w bardziej przekonywujący i doświadczony sposób.
Książkę, a właściwie książki (bo dwie) dostałam od wydawnictwa Otwarte, z tego jedną miałam przekazać jakieś bliskiej osoby. Ponieważ moim najbliższym osobom mogę te książkę pożyczyć i ofiarowanie tej książki kręciłoby się mniej więcej w ograniczonym gronie, postanowiłam podarować książkę komuś, kto by tę książkę rozprowadzał dalej, bo książka jest na tyle wartościowa, że dobrze by było, żeby zapoznali się z nią największa ilość osób. Podarowałam ją osobie, która poza tym, że też lubi czytać książki i pisze recenzje, dzięki czemu będę mogła poznać jej wrażenia na temat tej książki i w sumie pod tym względem jest mi bratnią duszą, to myślę, że ta powieść mająca w sobie też coś ze Schmitta, którego twórczość lubi, również skłoni ją do głębszych przemyśleń, których wnioski przekaże dalej.
Ocena: 6/6

Jeśli biznesmen i bezdomny to OBAJ, a nie OBOJE. Bo to dwóch facetów… A nie facet i kobieta. Jak już chcemy pisać recenzje, to dobrze by było nie robić takich błędów…