Indiański doktor Dolittle (Yakari i wielka podróż, reż. Xavier Giacometti)

[Recenzja ukazała się w „Ińskie Point” nr 3-4/2022]
Yakari i wielka podróż
to jedna z tych bajek, które mogą rozbudzić fascynację kulturą indiańską. Może nie będzie to hit pokroju Pocahontas, ale barwne stroje, fryzury i makijaże bohaterów, rytualne tańce i zebrania plemion, magiczne działania totemów oraz przygody to coś, co rozpala wyobraźnię młodego widza. A że w Polsce powstaje coraz więcej wiosek indiańskich, nie trzeba się niepokoić, tylko sprawdzić, czy jakaś nie leży w pobliżu naszej trasy powrotnej z festiwalu.

Yakari i wielka podróż to kinowy powrót Xaviera Giacomettiego do fabuły realizowanej w serialu z 2005 roku. To adaptacje wydawanej od 1973 roku serii komiksów André Jobin i Claude de Ribeaupierre, a kinowa wersja stanowi ekranizację pierwszego tomu Yakari i wielki orzeł.

Jest to humorystyczna opowieść o młodym chłopcu, pochodzącym z plemienia Siuksów, który marzy, by zostać dzielnym wojownikiem, a także zaprzyjaźnić się z niedoścignionym mustangiem zwanym Małym Piorunem. Gdy jego plemię szykuje się do przeniesienia obozu w miejsce bezpieczne od zbliżającego się tornada, Yakari ma szansę poznać bliżej Małego Pioruna i go uratować. Po tym szlachetnym czynie objawia się Wielki Orzeł – symbol totemu chłopca – by w nagrodę obdarzyć go darem mowy pozwalającej porozumieć się ze zwierzętami. Chłopiec niczym Doktor Dolittle zaczyna rozmawiać ze zwierzętami, ale nie porzuca pragnienia zaprzyjaźnienia się z koniem, który mimo przysługi pozostaje niechętny do nawiązania kontaktu z ludźmi. Poszukiwanie Małego Pioruna wpędza bohatera w tarapaty, z których wyjdzie dzięki pomocy licznym zwierzęcym przyjaciołom z lasu.

Animacja urzeka zwierzęcymi postaciami, których urok osobisty zostaje w pełni wykorzystany w rozmaitych gagach. Znajdziemy w nich subtelne (być może przypadkowe) podobieństwo do słynnych scen ze Shreka (daleko jeszcze?) czy postaci z Epoki lodowcowej (wiewiór i orzeszki). W scenie dialogowej jednak nie uświadczymy podprogowych przekazów, dialogi są proste, ale nie infantylne. Warstwa graficzna, zgodnie z pierwowzorem pozostaje w komiksowym stylu, mimo to bywają kadry przedstawiające krajobraz, które wydają się wyjątkowo ładne.

Z dydaktycznego punktu widzenia moją wątpliwość budzi fakt, że Yakari nie poniósł żadnych konsekwencji, nawet pouczenia z tytułu nieposłuszeństwa. Bohater, zamiast pomagać plemieniu w mobilizacji do przeprowadzki, ruszył sam do lasu i wpadając w tarapaty przysporzył rodzicom zmartwienie i zmusił ich do porzucenia przygotowań na rzecz poszukiwania niesfornego syna. Gdy Rodzice tylko się cieszyli jego odnalezieniem, jakby jego zaginięcie było spowodowane porwaniem, a nie jego krnąbrnym zachowaniem. Co więcej, zachowanie Yakariego zostało docenione, przyznano mu tytuł dzielnego wojownika. Choć nie można odmówić chłopcu szlachetnych dokonań, jak np. uwolnienie mustangów złapanych przez grupę złoczyńców, znęcających się nad zwierzętami – wydaje mi się, że pierwszą naturalną reakcją rodziców, oprócz radości powinny być jakieś słowa w stylu: „synku, jak mogłeś?!”.

Po reakcji młodej publiczności, w tym kilku wybuchach śmiechu, zakładam, że animacja podobała się także docelowemu odbiorcy, a to najważniejsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *