Autor: Stanisław Wyspiański
Być może wykażę się ignorancją, ale byłam szczerze zaskoczona, że Wesele jest dramatem, bo spodziewałam się prozy. Zaskoczyła mnie również fabuła, która szczególnie na początku miała charakter prawdziwego i tradycyjnego wesela. Dziwne, nie? 😉 Co chwilę czytając komentowałam sobie „no jak na weselu”, po czym przypominałam sobie tytuł utworu i w sumie czego innego miałabym się spodziewać? Kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła to brak postaci, brak dialogów związanych z polityką, odnoszących się do wydarzeń Młodej Polski. Pierwszy akt to typowe weselskie przyjęcie, gdzie piją i tańcują. Dopiero w drugim akcie pojawiają się realne postacie prezentujące znaczące osobistości tamtego okresu. Wtedy rozpoczynają się pierwsze polityczne dyskusje. Jak się okazuje, Wyspiański pisał ten utwór w oparciu o przeżyte wydarzenia. To wesele przyjaciela autora i wydarzenie na nim, gorąca dyskusja zainspirowała go do napisania dramatu.
Autor poprzez kwestie poszczególnych bohaterów pokazuje mentalność społeczeństwa okresu Młodej Polski. Bez idealizowania ukazuje bezradność, a raczej zrezygnowanie ludzi do wszelkiego działania na rzecz Ojczyzny. W utworze jednak nie panuje tak charakterystyczna dla twórczości młodopolskiej, melancholia. Jest zabawa i jest radość. Jest to jednak utwór impresjonistyczny. Jego cech dodaje występowanie w dramacie poety, który jest przedstawicielem nikogo innego jak Kazimierza Przerwy-Tetmajera – najwybitniejszego poety polskiego impresjonizmu. Wyrażone przez niego słowa, wynikające z obserwacji otoczenia, cechuje nastrojowość i uosobienie zjawisk przyrodniczych. Nie zabrakło nawet nut do muzyki podkreślającej nastrój.
Tak więc Wesele Wyspiańskiego okazało się być dla mnie niemałym zaskoczeniem. Jestem ciekawa jak wyszła adaptacja filmowa z plejadą rodzimych aktorów. Niewątpliwie wkrótce ją obejrzę. A co mi się najbardziej podobało, czy raczej zrobiło największe wrażenie? Rytmiczność rymów, tak, że czytają trudno było nierecytować w podanym rytmie. Bardzo teatralny utwór.
Ocena: 4/6
Książkę kupisz w Gandalfie
Nigdy nie polubiłam „wesela” niewiem czemu dla mnie nie działo się tam nic ciekawego, nie wciagneło mnie. Mimo że książki czytam od najmłodszych lat, i do dzis pamietam moją pierwszą w całości przeczytaną ksiażke ” Dzieci z bulerbyn” czesto do niej potem wracałam, do tej pory mimo że mam juz swoje 23 lata miło ją wspominam i mysle że jeśli bym się na nią natkneła w sklepie to bym ją kupiła:)Pozdrawiam shona1.blog.onet.pl
„Zabawa i radość” w Weselu najbardziej przypomina bujanie się nie na huśtawce lecz wisielca, a „radość” to wcale nie śmiech lecz chichot samobójcy. Czytaj ze zrozumieniem
Ale ja nie mówię o chichocie samobójcy, tylko o klimacie pierwszego aktu.