Jedz, módl się, kochaj

  Autor: Elizabeth Gilbert   Lektor: Anna Dereszowska

Dobry audiobook powinien wprowadzić czytelnika w klimat, który sprawi, że ten chętnie będzie powracał do słuchania. Na klimat wpływa fabuła i lektor. W przypadku Jedz, módl się, kochaj oba składniki zostały dobrane doskonale. Może zacznę od lektora, którym jest wszystkim dobrze znana Anna Dereszowska, która ma na swoim koncie wiele przeczytanych książek m.in. Angelologię. Aktorka czyta wyraźnie i różnorodnie. Świetnie podkłada głos męskim postaciom.

Jeśli chodzi o samą książkę to chyba jeszcze przed rozpoczęciem lektury nie wiedziałam, że opisana tu historia jest autentyczna i autobiograficzna. Ale jak miałam okazję przekonać się nie raz, to życie pisze najlepsze scenariusze. Do sięgnięcia po książkę Elizabeth Gilbert zachęciły mnie pochlebne recenzje, ale tak naprawdę ekranizacja I że Cię nie opuszczę, która weszła do kin miesiąc temu, którą chciałam obejrzeć, jednak po zapoznaniu się z pierwowzorem. 

Elizabeth Gilbert zabiera swoich czytelników w wielką podróż trwającą rok. Udajemy się do Italii, Indii oraz Indonezji, w każdym z krajów spędzamy kilka miesięcy, mniej więcej kwartał. We Włoszech byłam już zauroczona klimatem Rzymu oraz czułam wszystkie smaki włoskiej kuchni. To jest etap podróży zwany: jedz. Ślinka mi ciekła idąc z pustym żołądkiem do szkoły i w drodze do domu, w którym czekał obiad. Poznajemy przy okazji kilku ciekawych ludzi o ciekawych nazwiskach np. Luca Spaghetti. Strasznie mi było żal, kiedy Liz opuszczała Włochy, ponieważ spodziewałam się, że w żadnym innym kraju już nie będzie takiego klimatu. I po części miałam rację, bowiem Indie to zupełnie inna kultura, to miejsce religii, dlatego ten etap zwie się: módl się. Tu mamy do czynienia z innym klimatem, ale równie porywającym. Liz poznaje Richarda, przez którego jest wdzięcznie nazywana Żarełkiem. Bardzo podobało mi się to określenie, a wypowiadane ono przez Annę Dereszowską nabiera jeszcze bardziej sympatycznego zwrotu. Po miesiącach medytacji Liz wyjechała do Indonezji, tam spotyka się z poznanym dwa lata wcześniej szamanem, który przy poprzednim spotkaniu wywróżył, że wróci tu i z nim zamieszka. Liz stała się jego sekretarką. Przy okazji nabawienia się kontuzji poznaje biedną kobietę z dwójką dzieci, która jest uzdrowicielką. Wszystkie dolegliwości znikają w ciągu paru godzin. Po ascetycznym życiu, które miało pomóc bohaterce wyleczyć się z ran po rozwodzie z mężem i zakończonym romansem z Davidem, przyszła pora na powrót do życia towarzyskiego. To właśnie w Indonezji poznaje kolejną miłość swojego życia. Doszła do etapu podróży zwanego: kochaj.

Elizabeth przechodzi przemianę, którą zawdzięcza oderwaniu się od codzienności, podróży w rejony jej obce. Postanowiła zmienić marzenia w rzeczywistość. Czasami mnie irytowała, bo zachowywała się jak rozkapryszona dziewczynka, która nie docenia tego co ma, znudziły ją zabawki, więc postanawia ich się pozbyć ze swojego życia. Tak, męża potraktowała w metaforycznym ujęciu jak zabawkę. Nie starała się naprawić małżeństwa, ani dociec skąd się bierze znużenie drugą osobą. Po prostu postanowiła z tym zerwać, nie było to proste, bo mąż wcale nie był osobą uległą i taką, którą po prostu się zostawia, ale Liz w końcu dopięła swego i mogła ruszyć w podróż. Sprzyjało jej szczęście.

Książka jest wciągająca i naprawdę przyjemną lekturą. Niebawem sięgnę po kontynuację, bo słuchanie tej książki gwarantowało mi relaks. Pozwalało mi oderwać się od codziennych trudnych spraw, przez chwilę odpłynąć do innego regionu. Świetna powieść! W najbliższym wolnym czasie biorę się za oglądanie ekranizacji, która ponoć jest słaba, więc nie robię sobie wielkich nadziei. Ale kto wie, może pozytywnie się rozczaruję?

Ocena: 5,5/6

1 thought on “Jedz, módl się, kochaj

  1. Wczoraj obejrzałam film na podstawie książki. Jego najmocniejsza strona to ładne zdjęcia plenerów i jedzenia. Sama Julia Roberts jakaś taka smutna i dziwnie wychudła, zwłaszcza na twarzy. Co do głównej bohaterki, to raz, że Ameryki swoimi przemyśleniami nie odkryła, a dwa, że tak naprawdę do końca nie mogłam zrozumieć, co ją bolało, zupełnie jakby szukała sobie na siłę problemu.
    Film ogląda się przyjemnie, choć jakichś wielkich zwrotów akcji tam nie ma, ale sama idea wyjazdu na drugą półkulę, aby się odnaleźć jest już wtórna i oklepana.
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *