Autor: Markus Zusak
Złodziejka książek zrobiła furorę wśród czytelników, przez niektórych jest uważana nawet za obowiązkową lekturę dla każdego bibliofila. Ciekawe dlaczego? To przecież nie jest podręcznik o kradzieży książek, który mógłby podpowiedzieć bibliofilom jak zdobywać cenne egzemplarze. Jest to opowieść o złodziejce książek, której brat zginął w pociągu, matka ją oddała rodzinie zastępczej, a za moment wybucha II wojna światowa. Bohaterka nie umie czytać, ale książki ją fascynują. Pierwszą ukradła od grabarza, który przy sobie miał jedynie Podręcznik grabarza. To był jej elementarz, wstęp do świata literek i wyrazów, nadzorowany przez jej ukochanego papę, który sam za dobrze czytać nie potrafił. Niedługo po przeczytaniu tej książki, Liesel kradła kolejne powieści, nad którymi ona wraz z papą spędzali noce i które w pełnych napięcia chwil oczekiwań na nalot uspokajały ludzi w schronie. Książki dla bohaterki są ważne i towarzyszą jej przez całe życie, kiedy w końcu postanawia napisać swoją własną. Ale czy to jest jedynym tematem opowieści? Absolutnie nie.
Książka zaintrygowała mnie swoją formą, między tekstami są ważne wyróżniki, czasem mamy historię obrazkową (czyli tak jakby książkę w książce), a najciekawszy jest narrator, którym jest śmierć. Ona (śmieć) również dużą rolę odgrywała w życiu Liesel, towarzyszyła jej przy każdym momencie życia: w pociągu, piwnicy, w którym ukrywali Żyda, podczas wojny i wiele razy potem, aż w końcu przyszła po nią samą.
Historia należy do ciekawszych, ale nie należy do tych, od których trudno się oderwać, które pozostaną w pamięci na długo. Uważam, że Złodziejka książek jest powieścią wartą uwagi, ale do arcydzieł nie zaliczyłabym jej. Nie powiem też, że przypadnie do serca każdemu namiętnemu czytelnikowi, bo jeśli ten nie lubi klimatów wojennych, to raczej ją odłoży.
Ocena: 5/6
Właśnie jestem w połowie tej książki i zastanawiam się na czym polega jej fenomen. Owszem, porusza trudny temat, nie jest to zwykła opowieść o dziewczynce w czasach wojennych ale nie uznałabym jej za arcydzieło. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam takie odczucia, bo już zaczynałam się zastanawiać, czy na pewno ze mną jest wszytko w porządku.