Autor: Wiktor Hugo
Dzięki wyzwaniu sardegny mogłam ponownie sięgnąć po książkę znakomitego, francuskiego pisarza Wiktora Hugo. Za mną już Nędznicy, powieść moim zdaniem rewelacyjna i tytuł bardzo adekwatnie odpowiada treści. Dzięki tej lekturze i dużym entuzjazmem podeszłam do wcześniejszego dzieła pisarza. Choć to nie mogę zaprzeczyć wybitności Katedry Marii Panny w Paryżu, to nie była to tak wspaniała lektura jak Nędznicy.
Zastanawiam się, który z tytułów jest trafniejszy: Katedra… czy Dzwonnik z Notre-Dame. Akcja dzieje się wokół katedry i jedną z głównych postaci jest Quasimodo, czyli tytułowy dzwonnik. Jednak w moim odczuciu najwięcej jest o pięknej „cygance”, Esmeraldzie. To jej losy nie przerwanie ciągną się przez całą książką, poza księgą trzecią, gdzie autor wnikliwie opracowuje losy katedry Marii Panny. Przez trzy rozdziały tejże księgi czytamy o zmianach architektonicznych wobec jednej z najsłynniejszych budowli Paryżu, która nie wpisuje się w żaden styl. Oficjalnie jest to katedra gotycka, ale ma tyle elementów z stylu romańskiego, epoki renesansu i poprawki z epok kolejnych, że nie można tego jednoznacznie określić. Widać po opisach paryskiego krajobrazu, że autor był zauroczony stolicą Francji.
Co do historii Quasimodo, jest ona dobrze znana dzieciom przez disneyowską bajkę. Może też dlatego byłam ciekawa pierwowzoru tej animacji.
Zatem co wpłynęło na rozczarowujący odbiór tego dzieła? Otóż, moim zdaniem budowa książki jest niespójna. Jest dużo wątków, które gdzieniegdzie się przeplatają, a to kontynuowane są po kilku księgach i rozdziałach. Faktycznie jest opisane kilka historii dziejących się mniej więcej w tym samym czasie, ale są one tak rozrzucone po całej książce, że ciągle trzeba pamięcią wracać do wątków poruszonych kilkadziesiąt stron wcześniej. To niszczyło możliwość wciągnięcia się w klimatyczną historię, jak to było w przypadku Nędzników. Ale doceniam dzieło za te wnikliwe, pełne pasji opisy miejsca.
Ocena: 4/6
Wstyd ale nie czytałam nic Hugo! Chyba w grudniu przyjdzie czas na nadrabianie zaległości z klasyki:)
Zachęcam do sięgnięcia po „Nędzników”. Lektura gwarantuje niezapomniane wrażenia i dramatyczne emocje.
Siedzę właśnie pod katedrą Notre Dame i mimo ogromnych problemów z zasięgiem nie mogłam sobie odmówić skomentowania. Przede wszystkim muszę napisać, że kocham Hugo miłością absolutną, więc zapewne nie jestem obiektywna. Uwielbiam zarówno Nędzników, jak i Katedrę. Katedra NDdP to dla mnie powieść o fataliźmie (jakże często gubia nas nasi pzyjaciele), powieść o odmienności (Hugo porusza też ten temat w Człowieku śmiechu), powieść o miłości do tego, co przemija i obawie przed tym co przyjdzie (druk bedący przekleństwem dla duchownych, bo od tej chwili ludziom przestanie wystarczać biblia w kamieniu), powieść o ludzkich namiętnościach. Pozdrawiam
Trafnie skomentowałaś, faktycznie wiele wątków o wymowie społecznej zostało poruszone. Ja z miłością do historii sztuki zwróciłam jednak szczególną uwagę na opisy architektury Paryża, które świadczą o mniemaniu ludzi bycia architektem i prawie do zmian i „ulepszeń”, a który nie szanuje pracy wcześniejszych artystów.I zazdroszczę Ci tego siedzenie pod katedrą 😉
Przyznam, że moja znajomość Hugo jest żadna, bo oparta tylko na fragmencie „Nędzników” zatytułowanym „Cavroche” i adaptacji filmowej tegoż dzieła. Prawdę mówiąc zawsze pociągała mnie książka, którą tu omawiasz, a Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie w tym utwierdziła. Lubie to co związane historią sztuki, więc dzieje Katedry chętnie poznam. Pozdrawiam
Nie znam książek tego autora… Muszę zapoznać się z jego twórczością 🙂
Pozdrawiam! 🙂
Właśnie przeczytałam ostatnie słowa z „Katedry..”. Nie minęło 10 min, a już musiałam zajrzeć do internetu aby dowiedzieć się, czegoś więcej.. Jestem bardziej miłośniczką literatury rosyjskiej XIX w; ale Wiktora Hugo też chciałam poznać, i muszę przyznać ciężko było, lecz po lekturze jestem bardzo pozytywnie nastawiona, do bliższego poznania. Całkowicie inny styl, inna epoka, szczegółowe opisy architektury, i zakończenie. Szczerze, nie spodziewałam się! Tak tragicznego finału dawno nie czytałam, i jak bardzo mnie on ucieszył. A co do ekranizacji tej powieści, muszę znowu przyznać i potwierdzić moje opinię, że każda adaptacja filmowa, jest karykaturą książki.