Listopad za nami, więc pora na drugi odcinek przeglądu komiksowych lektur ostatniego miesiąca.
Listopad zaczęłam trzema komiksami Tintina, którego autorem jest belgijski rysownik, Herge. Najpierw była Tajemnicza gwiazda przeczytana w oryginale z powodu niedostępności polskiej wersji językowej. Tu przekonałam się, że komiksy są świetnym materiałem na podszkolenie języka obcego. Jeśli chodzi o fabułę, jest ona trochę komiczna, bo naukowcy (astrolodzy) są naiwni i tak zaślepieni w swoich teoriach, że dochodzą do skrajnego załamania, kiedy przekonają się o swojej pomyłce. Pomóc im może tylko wybitny nastolatek, reporter Tintin. W sumie ciekawie akcja rozwija się w Tajemnicy „Jednorożca”, bo mamy tu zagadkę, tajemniczy papier z wskazówkami do skarbu oraz koligacje rodzinne, bo skarb należy do przodków kapitana Baryłki (tak na marginesie, kapitan Baryłka to też postać warta szerszej analizy); a także pościg za niepożądanymi odbiorcami wiadomości schowanych w modelach statku. I co dla mnie najfajniejsze to pojawiają się tu postaci Tajniak i Jawniak, które dodają komiksowi warstwę humorystyczną. Jednak absolutnie najzabawniejsza postać z przeczytanych komiksów Tintina pojawia się w Skarbie szkarłatnego Rackhmana, jest nią głuchy twórca łodzi podwodnej. Wiem, że na dłuższą metę może ona irytować, ale mnie bawiła do końca ostatniej planszy. Ten ostatni komiks jest kontynuacją Tajemnicy „Jednorożca”, bohaterowie po zebraniu wszystkich wskazówek wypływają w morze w celu poszukiwań skarbów. Rysunki Herge są bardzo uproszczone i schematyczne, co najlepiej widać w wizerunkach naukowców (same Alberciki).
Tintina skonfrontowaliśmy z inny hitlerowskim komiksem (tutaj mały zaskok): Balladą o słonym morzu, Hugo Pratta. W przeciwieństwie do Tintina jest on czarno-biały, postaci są ledwie zarysem, co podkreśla, jak nie wiele o nich wiemy. Z czasem ich twarze nabierają pełniejszego charakteru. Fabularnie oba komiksy są podobne, z tą różnicą, że Tintin w przeciwieństwie do Corto Maltese jest dziecięcym bohaterem. Tintin to świat chłopięcy, gdzie poszukiwanie skarbu to głównie przygoda niż chęć zdobycia majątku, natomiast Ballada… to już świat dorosłych, w którym pojawia się piękna kobieta, odgrywająca znaczącą rolę.
Krwawe gody to komiks, który mi się bardzo podobał (nie najbardziej, bo w tym miesiącu pojawiły się lepsze), może z tego powodu, że nie występują w nim superbohaterowie, piraci i detektywi. Podobał mi się, że kręcił się wokół obyczajowych wydarzeń, czyli wesela. Inspiracją do scenariusza było wydarzenie z życia wzięte. A mianowicie podczas pewnego wesela podano nieświeże krewetki w pomidorach. Ojciec pana młodego złożył skargę i kazał podać coś świeżego. Szef restauracji się nie zgodzi, kazał za zmianę zapłacić. Głowa rodziny się zdenerwowała i kazała wszystkim gościom opuścić tę gospodę. Po opuszczeniu gospody okazało się, że panna młoda została zamknięta w toalecie i zostanie wypuszczona, kiedy zostanie uregulowany rachunek za wesele. Ojciec więc wrócił z gośćmi do gospody. Van Hamme rozważył więc, co by było, gdyby ojciec pana młodego nie ustąpił. I ten scenariusz prezentuje nam komiks Krwawe gody. Można się w nim doszukać parę nawiązań do dramatu Szekspira. Wojna między rodziną pana młodego a restauracyjną ekipą przypomina konflikt Capulettich i Montekich. Tak jak źródło tragedii Romeo i Julii znajduje się w Ojcu Laurencie, tak w Krwawych godach tkwi ono w niesolidnym kucharzu, który nigdy nie przyzna się do swojej pomyłki, by chronić swoje stanowisko pracy. Krwawe gody podobały mi się także pod kątem akwarelowych rysunków.
Dlatego też komiks z cyklu 100 naboi: Pierwszy strzał, ostatnie ostrzeżenie nie przypadł mi już zbytnio do gustu. Choć intryga wydawałaby się ciekawa, bo wprowadza się tu postać, która pogodziła się z utratą najbliższych, w sytuację prowokującej do ponownej chęci zemsty. Dlatego, że nagle dowiaduje się, że jej najbliżsi nie zginęli w wypadku, ale zostali zamordowani przez konkretną osobę, na którą bohaterka dostaje namiary, a ponadto broń pozwalającą na odwet. Jest to sytuacja łamiąca wszelkie zasady etyki, nie mówię o samym odwecie, ale o samym uświadomieniu „poszkodowanej” o prawdzie jeszcze trudniejszej do zaakceptowania, a przy tym wskazaniu tak łatwej drogi do kolejnej tragedii.
Ciąg dalszy listopadowych komiksów nastąpi.