Najnowsza powieść Erica-Emmanuela Schmitta to zbiór czterech dramatów: Z czego pierwszy i najdłuższy – Noc Valognes – dotyczy tytułowych Intrygantek – kobiet, które w przeszłości zranione przez pewnego Don Juana zbierają się i postanawiają się zemścić. Plan nie okazuje się taki dobry, kiedy podstępem łapią Don Juana w pułapkę. Okazuje się, że urok mężczyzny wciąż na nie działa i jest silniejszy niż hodowany przez lata gniew za zdradę.
Kolejnym dramatem jest Gość. Akcja toczy się we Wiedniu przed wybuchem II wojny światowej, a bohaterami są Sigmund Freud, jego córka Anna oraz Nieznajomy i Nazista. Poza oczywistymi tematami jakie kręcą się wokół okresu II wojny światowej i nazizmu, pojawia się problematyka natury egzystencjalnej. A ściślej mówiąc dialog między Freudem a Nieznanym dotyczy spraw wiary. Tu bardzo podobało mi się zdanie: „Wiara powinna żywić się wiarą, a nie dowodami” [s.208]. Jest takie prawdziwe i pokazuje, jak mylne podejście mają ludzie, którzy aby uwierzyć, potrzebują dowodów. Przecież mając dowody to już nie wiara, lecz poznanie faktu. Utwór Gość poza egzystencjalnym przekazem, swoją aurą budzi niepokój w przededniu wybuchu wojny. Niby wojny jeszcze nie ma, ale już są obecne represje wobec Żydów. Czuć bliskość tego nieuchronnego sześcioletniego koszmaru… A przy tym dialog z Nieznajomym, który prowadzi do auto-psychoanalizy samego Freuda. Czyli całkiem dobry dramat.
Następne dwa, moim zdaniem są słabsze. Zaledwie kilkustronicowa Szatańska filozofia mnie nie ujęła pod żadnym względem, też więc szybko została zapomniana. Podobnie jak monolog (znowu) o charakterze egzystencjalnym w Kneblu. Jednakże te dwa ostatnie utwory stanowią dziesiątą część książki, nie wpłyną one zbytnio na ocenę. Bo Schmitt to Schmitt, on różnymi sposobami trafia do duszy czytelnika, do mnie trafił i to przez dwa solidne teksty, które mam nadzieję, kiedyś ujrzeć na scenie (choćby w amatorskim teatrze tworzonym przez pasjonatów). Didaskalia są tak plastyczne, że mam nawet swoje wizje scenografii. I takie książki lubię najbardziej – do których można wrócić i je wykorzystać.
Na koniec uraczę Was jeszcze jednym ulubionym cytatem, ale nie jestem pewna, z którego dramatu on pochodzi (chyba też z Gościa):
„Bo widzisz,(…) nieszczęście starości polega na tym, że atakuje ona tylko ludzi młodych!”
Ocena: 5/6
Schmitt jest jednym z moich ulubionych autorów, więc sięgnę pewnie i po tą książkę. Póki co mam sporą listę zaległości książkowych, z których muszę się wygrzebać.
Bardzo ciekawa recenzja, książka jest niesamowicie interesująca, pochłonęłam ją bardzo szybko, może dlatego ze interesuje mnie ta tematyka. Treść jest intrygująca, czasem wręcz zaskakująca, ale kto zacznie czytac ten się nie zawiedzie. Przy okazji zapraszam do polubienia mojej strony na facebooku gdzie jeśli chcesz można promować twój blog, współpraca może okazać się korzystna, a ja będę wdzieczna za pomoc gdyż dopiero zaczynam.