Kiedy pod recenzją ostatniej książki Hołowni i Prokopa pojawiły się komentarze podważające inteligencję wymienionych celebrytów, zapytałam się, kto prezentuje wyższy lub minimum podobny poziom intelektualny. Oisaj mi odpowiedział, że Robert Makłowicz. Znam gościa od kuchni, ale nie przyszło mi wcześniej do głowy, aby tej postaci przyjrzeć się bliżej, nawet nie byłam świadoma tego, że ów mistrz kuchni tyle książek (nie stricte kucharskich) napisał. Oisaj nie tylko podpowiedział nowy trop, ale także użyczył mi jego książek, dzięki czemu mogłam poszerzyć horyzonty. Sama jeszcze pożyczył audiobook czytany przez samego Makłowicza, więc w sumie udało mi się zapoznać z trzema jego książkami. I tak, to jest człowiek, którego warto posłuchać i przeczytać, co on ma do powiedzenia.
To, czym zaskoczył, ale też zaimponował mi Robert Makłowicz, to jego wiedza historyczna, znana w najmniejszych szczegółach. W CK kuchni autor poprzedza przepisy bogatą, ciekawą, w dowcipny sposób przedstawioną historią naszych najbliższych sąsiadów. Liczne anegdotki, przybierające czasem pikantny charakter nadają częściowo już znanym nam potrawom nowy, legendarny wymiar. Trudno mi jednoznacznie określić, czy jest to książka kucharska z historycznymi anegdotkami, czy książka historyczna urozmaicona przepisami, które są wspólnym mianownikiem przytoczonych opowieści. Wiem natomiast jedno – warto taką książkę mieć, by do niej wracać.
Zjeść Kraków to obowiązkowa pozycja dla osób, którzy Kraków chcą poznać szerzej, nie tylko pod kątem lokalizacji dobrych lokali konsumpcyjnych, bo to akurat w tym przewodniku wymaga aktualizacji, gdyż część wspomnianych miejsc już nie istnieje lub zostało zastąpionych inną kawiarnią. Ten przewodnik sporo mówi o historii i kulturze samego Krakowa, o ludziach, którzy zasłynęli w tym mieście oraz o tych bardzo znanych (historycznie), którzy gród Kraka odwiedzili. Dodam, że nie wszyscy wywieźli dobre wspomnienia, co wiadomo jest z ich pamiętników czy wzmianek w ich twórczości literackiej (np. u Goethego). Apeluję o wznowienie przewodnika, który uwzględniłby zaistniałe zmiany od pierwszego wydania.
Jak już wspominałam, miałam także możliwość posłuchać Makłowicza, czytającego swoją książkę. Jego charakterystyczny sposób wysławiania się nie sprzyja pozytywnemu odbiorowi jego wielokrotnie złożonych zdań, które dominują w wypowiedziach kuchmistrza. Zwłaszcza gdy w nich ujęte zostały wszystkie tytuły książęce i narodowe wymienionych postaci historycznych. Choć trudno taką dużą ilość informacji przyswoić, trudno nie przyznać, że przytoczenie ich w niewymuszony sposób, co świadczy o sporej wiedzy autora, robi na słuchaczu niemałe wrażenie. Cafe Museum jest książką autobiograficzną, w której Makłowicz prezentuje swoje wielonarodowe korzenie, światopoglądy oraz upodobania, zasadniczo kulinarne, ale nie tylko. Pozycja warta uwagi ze względu na często pojawiające się błyskotliwe spostrzeżenia Makłowicza, ujęte w niebanalny język, bowiem tak jak w kuchni potrafi dobierać odpowiednie składniki, by stworzyć niezwykłą potrawę, tak w piśmie umiejętnie wybiera słowa komponując w ten sposób finezyjną wypowiedź.
Hmmm, Makłowicza rzeczywiście znam wyłącznie „od kuchni”. Na szczęście audiobooków nie słucham, więc jego sposób wymowy jest mi zupełnie obojętny, jeśli chodzi o pozycji literackie. Przyznam, że nie zamierzam sięgać po jego książki, ale dziękuję Ci za ten tekst – właśnie dowiedziałam się czegoś nowego, a to zawsze w jakiś sposób wzbogaca. Pozdrawiam serdecznie i obiecuję odwiedzać częściej 🙂
Ej, odsprzedałabyś mi 22 nr domku dla lalek del Prado? Tylko go mi brakuje.
Po pierwsze forma zwrotu, której używasz jest niegrzeczna i to powinno wystarczyć, aby ten komentarz zignorować. Po drugiej nie mam możliwosci sprzedania tego numeru, ponieważ mam tylko tę gazetkę o domkach, pozostałe elementy numeru już nie istnieją. Po trzecie – mnie brakuje 68 numerów. ;P