Słowo „depresja” jest wyraźnie nadużywane, wskutek czego, kiedy ktoś naprawdę cierpi na depresję, jest to bagatelizowane. Dochodzi do takiego momentu, że człowiekowi jest wstyd się przyznać do tej choroby, bo inni go wyśmieją bądź każą mu się wziąć w garść. Zamiast szukania źródła depresji, podejmowania próby zniwelowania źródła bądź też nabycia umiejętności radzenia sobie z nim – człowiek zostaje zmuszony stłumić emocje, sprawiać wrażenie szczęśliwego. Zamiast patrzeć w przeszłość celem znalezienia podpowiedzi jak radzić z przyszłością, musi biec do przodu, nie oglądając się za siebie.
Pisałam o nadużywaniu określenia „depresja”, choć tak naprawdę, każdy co najmniej raz z nią przez jakiś czas się zmagał, krócej, dłużej, mniej lub bardziej intensywnie. Znowu rzucę parę banalnych stwierdzeń, które przypomina w swojej książce Sue Atkinson. Każdy ma inny sposób radzenia sobie z tym stanem i każda jej odmiana wymaga też innej terapii. Sue Atkinson nie jest lekarką, lecz można rzec, że weteranką różnych terapii przeciwdepresyjnych i w tym poradniku dzieli się swoim doświadczeniem i spostrzeżeniami, które sama chciała usłyszeć, kiedy po raz pierwszy zmagała się z depresją. Tu należy przypomnieć, że depresja to stan, który wraca prędzej czy później. Jest to męczące, ale jak zaznacza autorka, z każdym powrotem będzie nam łatwiej zwalczyć ją, bo każde depresyjne doświadczenie sprawia, że lepiej poznajemy siebie samych i swoje potrzeby.
Jeśli chodzi o sposoby walki z depresją, te które podała Sue Atkinson wydają mi się dobrze znane i niejednokrotnie praktykowane również przez siebie, kiedy nawet nie przyszło mi do głowy traktować te tymczasowe obniżenia nastroju jako pokrewną depresji. Pozytywne myślenie, „wypisywanie się” jako terapia (jeśli nie pisanie, to malowanie, śpiewanie czy uprawianie ulubionej dyscypliny sportowej) czy rozmowa z zaufanymi osobami – to są podstawowe metody na poradzenie sobie z większością problemów tkwiących, gdzieś w naszej psychice. Psychoterapia czy lekarstwa to już bardziej zaawansowane środki, które czasem okazują się niezbędne, kiedy za nastrój odpowiada nieuregulowana chemia w naszym organizmie. Tu trzeba powiedzieć, że z zastosowaniem zaawansowanych metod leczenia depresji jest taki problem, że nie jest to osiągalne dla każdego. Albo trzeba mieć sporo pieniędzy na terapię albo… czekać jak problem sam zniknie. Dlaczego?
Postanowiłam sprawdzić, jaką bezpłatną pomoc psychologiczną może otrzymać student w Krakowie. Studenci mogą przyjść na konsultacje psychologiczną w jakimś uniwersyteckim biurze pomocy. W praktyce zwykle tam siedzą praktykujący studenci psychologii i kierunków pokrewnych. Na dyskrecję nie ma co liczyć, plotki o twoich problemach będą się rozsiewać po wydziałach. Pójdźmy zatem dalej, na stronach tychże biur są zakładki z listą placówek, gdzie można w ramach NFZ uzyskać konsultację z psychologiem bądź psychiatrą. W praktyce w żadnym z tych ośrodków nie uzyskasz pomocy, ponieważ na termin trzeba czekać 1,5 roku, a jako że nie ma pewności, czy wtedy jeszcze będzie fundusz zdrowia, to pacjentów nie rejestrują w ogóle. Zresztą rejestratorki w ogóle obśmiewają się z ciebie, bo jak w ogóle mógłbyś tu liczyć na jakąś pomoc. (Jakbym miała poważny problem, to chyba na miejscu popełniła samobójstwo, do czego zresztą zaraz nawiążę). Są jeszcze przyjazne strony internetowe, które zapewniają, że oddzwaniają na każdy nieodebrany telefon, odpisują na mejle… Wysłałam mejla miesiąc temu, odpowiedzi brak.
Generalnie człowiek z psychicznymi problemami na pomoc w ogóle nie może liczyć u wykwalifikowanych pracowników. Jest jakaś szansa dla uzależnionych… W skrajnych przypadkach można korzystać z Kryzysowych Interwencji, ale to raczej dla tych, co właśnie trzymają żyletkę w dłoni… Innymi słowy doszłam do wniosku, że jak człowiek chce uzyskać natychmiastową bezpłatną pomoc psychologiczną, to musi targnąć się na swoje życie. W polskim systemie to chyba jedyne rozwiązanie. Ale nie, mimo wszystko nie polecam. W każdym razie to spostrzeżenie zmieniło moje spojrzenie na samobójców. Mówi się, że chcieli zwrócić na siebie uwagę znajomych, rodziny etc. A ja myślę, że część z nich zauważyła u siebie problem, który nie mogli rozwiązać z pomocą kompetentnych ludzi, ponieważ rejestratorka bez cienia wyrozumiałości ich odesłała.
Co do książki Sue Atkinson, mimo że jest ona opatrzona komentarzem polskiego redaktora, który podaje listę miejsc pomocy psychologicznej w Polsce, niestety pewne porady absolutnie nie odpowiadają możliwościom polskiego czytelnika. Natomiast pozostałe wskazówki wydały mi się na tyle oczywiste, że tylko określiły, w jakim stanie psychicznym jestem, kiedy te pewne czynności wykonuję.
Jak wydobyć się z depresji okazał się dla mnie być poradnikiem raczej nieprzydatnym, o wielu rzeczach już wiedziałam, sama pewne wnioski umiem wyciągać. Przyznaję, że było kilka fragmentów, które mnie wręcz przygnębiały i obniżały poczucie wartości, ale jednak dominującym uczuciem podczas lektury tej książki była irytacja. Można ją jednak uzasadnić tym, że poradnik jest autorstwa kobiety. I choć Sue Atkinson nie jest lekarzem, pełni w tej publikacji pewną rolę terapeuty, a ja po prostu mam ochotę gryźć wszystkie kobiety, dla których jestem pacjentką (o dziwo, ten problem nie dotyczy dentysty ;-)).
Czytałam ten poradnik i muszę przyznać, że bardzo mi pomógł. To było już jakiś czas temu, ale do dzisiaj pamiętam teorię wystarczającego dobra oraz o jaskini, do której można się schować. Wtedy dobrze mi zrobiło poznanie historii pani Sue Atkinson i jej propozycji walki z depresją. To, że jest ktoś w stanie zrozumieć co się dzieje w mojej głowie dało mi w pewien sposób motywację, którą później nawet kilka razy straciłam. Jednak zawsze jest to jakiś krok do przodu 😉 Wizyta u psychologa wiąże się z kosztami, niestety czasami trzeba je ponieść, bo samemu ciężko to udźwignąć.
Wow, wyczerpująca recenzja… i niespecjalnie napawająca optymizmem. Widać w naszym kraju wydostać się z depresji nie jest łatwo. Co do samej książki, faktycznie jej praktyczność można by zakwestionować i mnie też miejscami irytowała, ale coś tam się można z niej dowiedzieć.
PS Super zdjęcie, idealnie pasuje ;D