Autor: Dan Brown
I doszło do tego, że zabieram się za całą twórczość Browna przetłumaczoną na język polski. Następne dwie czekają w kolejce. Tak nagle zależało mi na przeczytaniu tej, gdy dowiedziałam się o miejscu akcji, miejscu, które w przeciwieństwie do sytuacji w „Kodzie…” znam i widziałam. Naprawdę inaczej się czyta o miejscu, które jest wymyślone, które istnieje, ale znane jest nam tylko ze zdjęć i filmów, a które znamy i widzieliśmy. Możesz zgodzić się z narratorem bądź nie. Drugą moją zależnością jest połknięcie tej lektury przed filmem – udało się. Myślę, że wyjdzie podobnie do „Kodu…”. Choć zakończenie jest takie jak punkt kulminacyjny i zakończenie w komediach romantycznych. Ale nie zniechęcajcie się, mogą to uciąć. W sumie główną fabułą jest antymateria i ratowanie Watykanu przed zagładą. Skandale i skandale, a zarazem tak sprytnie rozwikłane, że tylko powierzchownie wydają się skandalami. Kościół nie przyczepił się do tej książki, bo jednak niewiele z nich ma coś z rzeczywistości, zwłaszcza, że czas akcji miał miejsce po śmierci Jana Pawła I i jak to się rozwinęło dalej każdy dobrze wie. Thriller jest bardzo dobry, ale jednak jak bym miała wybierać między tymi dwoma książkami to bym wybrała „Kod Leonarda da Vinci”. Ale polecam.
Opis:
Główny bohater powieści, badacz symbolizmu i wykładowca Harvardu Robert Langdon, zostaje pilnie wezwany do szwajcarskiego ośrodka badań, by dokonać analizy tajemniczego symbolu, wypalonego na ciele zamordowanego naukowca fizyka. Ku swemu zdumieniu odkrywa, iż symbolem tym posługiwało się tajemne bractwo iluminatów, uważane już za należące do historii. Bractwo to było niegdyś najpotężniejszą podziemną organizacją na świecie. Tymczasem pojawia się znów na ziemi, by przeprowadzić ostatnią fazę swej legendarnej wendetty wobec najbardziej znienawidzonego przez siebie wroga – Kościoła katolickiego.
Najgorsze obawy Langdona potwierdzają się – posłaniec bractwa przekazuje wiadomość, że w samym centrum Watykanu znajduje się bomba o niespotykanej dotąd sile rażenia. Czas jej wybuchu został zaplanowany na chwile świętego konklawe. Rozpoczyna się szalony wyścig z czasem, po tajemniczych kryptach, niebezpiecznych katakumbach, wyludnionych katedrach, tropem dawnych symbolów, prowadzących do tajnej siedziby iluminatów.
Kiedyś miałam zamiar przeczytać wszystkie książki Browna, które ukazały się po polsku jednak na szczęście zrezygnowałam z tego postanowienia. Poprzestałam na „Kodzie…” i właśnie „Aniołach…”.Co prawda „Anioły i demony” wręcz pochłonęłam, bardzo mnie wciągnęły to fabuła wydała mi się niemiłosiernie głupia i jakoś się zniechęciłam do tego autora. Jakoś nieszczególnie przepadam za taką tanią sensacją.
W mojej osiedlowej bibliotece są cztery książki napisane przez Dana Browna. Wszystkie przeczytałam, były wspaniałe. Teraz z niecierpliwością czekam na film „Anioły i demony”, żeby go porównać z książką. Też zwiedzałam Watykan, dlatego „Anioły i demony” są mi bliskie. Zresztą byłam też w Luwrze, więc równie bliski jest mi „Kod”Serdecznie pozdrawiam.Anna z książkowego blogu Nadii.