Premiera 17.01.2014!
Popularny aktor, znany głównie z roli neurochirurga w serialu dr Morgenstern wyrusza na francuską wyspę Re, aby spotkać się ze starym przyjacielem. Celem spotkania jest przekonanie Serge’a do powrotu na deski teatru i zagranie w sztuce Moliera „Mizantrop”. Początkowo Serge mówi stanowcze „nie”, ale później, przez sentyment do Moliera, proponuje próby mające trwać 5 dni i odbywać się rozpadającym się domu jego stryjecznego wujka. Valence przystaje na tę propozycję, odwołując wszystkie zobowiązania czekające go w Paryżu. Pozostaje jeszcze jeden problem, Valence chciał obsadzić Tanneura w roli Filinta, a sam zagrać Alcesta. Tanneur jest temu przeciwny, ostatecznie postanawiają się zamieniać rolami. O ile próby idą im początkowo świetnie, o tyle w rzeczywistości dostrzegają coraz więcej różnic między nimi, które skutkują coraz częstszymi kłótniami.
Akcja rozgrywa się w pięknej scenerii wyspy Re i miasteczka La Rochelle. Choć pogoda nie zawsze jest pogodna, szum morza, spokój i niewielka liczba mieszkańców nadaje tym miejscom uroku, który zostaje podkreślony przez stare, zniszczone, ale kolorowe domy. Nic więc dziwnego, że w tym miejscu postanowił zamieszkać Serge, aktor na emeryturze i malarz. Ono sprzyja kontemplacji, a także w odgrywaniu niełatwej sztuki z XVII wieku. Chociaż zastanawiam się, czy dramatyzm Mizantropa nie zabrał tej wyspie spokoju, bądź ten spokój nie był niczym cisza przed burzą? Bowiem nie mamy tu do czynienia z jednym dramatem. Poza sferą tekstu literackiego, bohaterowie filmu poznają się wzajemnie i w swoich cechach charakterów próbują odnaleźć odzwierciedlenie ich w kreacjach Alcesty i Filinta. Relacje bohaterów nie bazują na zabawie w kotka i myszkę, moim zdaniem, raczej na grze „zgadnij kto to”. Ta gra poszerza się o postać tajemniczej, pięknej Włoszki, która swoimi manierami początkowo zniechęca do bliższego poznania, ale po poznaniu jej rodzinnego dramatu, w relacjach aktorów odgrywa rolę mediatora, a równocześnie staje się dominującą przyczyną rywalizacji między nimi.
Molier na rowerze urzeka swoim klimatem, francuska sceneria i język z dodatkiem włoskiej muzyki, nadającej niektórym scenom radosnego, pełnego energii charakteru to idealne składniki dzieła, które ma być wspominane z pewną przyjemną nostalgią. Mimo, że tematem filmu są mniejsze i większe dramaty (można tu pod analizę wziąć jeszcze np. kryzys zawodowy aktora i jego rolę), zasadniczo mamy do czynienia z udaną komedią. Zabawne teksty i komizmy sytuacyjne rozbawiły większą część widowni.
Myślę, że nie tylko miłośnicy Moliera będą usatysfakcjonowani. Molier na rowerze powinien szczególnie przypaść do gustu osobom zafascynowanym teatrem i grą aktorską, ponieważ wielokrotne recytacje fragmentów Mizantropa mogą zainspirować. Ale generalnie jest to film dla każdego, kto chce obejrzeć coś dobrego, z humorem na poziomie, co zarazem ucieszy i oko i ucho.
Ocena: 9/10
Zastanawiałam się właśnie, czy faktycznie chcę zobaczyć ten film. Potrzebuję czegoś innego, odpoczynku od tych wszystkich przedstawień kobiecej seksualności – Życie Adeli, Młoda i Piękna i teraz ta cała Nimfomanka. Oczywiście jest z czego wybierać, aczkolwiek Molier wydaje mi się być niezwykle uroczym i ciekawym filmem. Dobra recenzja!