Premiera 11 listopada!
Muszę zacząć od tego, że aby móc obejrzeć ten film, musiałam wpierw coś zjeść, to sprawiło, że na seans spóźniłam się 10 minut. I jak się okazało, była to dla mnie o tyle duża strata, że od tego, co się wtedy działo, zależy moja ocena filmu. A konkretniej oceny zakończenia. Pytanie zasadnicze brzmi tak, czy widzowie na wstępie zostali jawnie poinformowani o zażyłej relacji matki z Charlesem, czy oni muszą to odczytać na podstawie obserwacji wymiany spojrzeń przy każdym spotkaniu i nazbyt ciepłym stosunku Charlesa do Prescotta? A to wydaje się o tyle istotne, że gdybym na serwisie filmowym nie przeczytałabym, że Robert Pattinson odgrywa zarówno rolę Charlesa, jak i później wodza, pojawienie się tego aktora w końcowej scenie byłoby dla mnie czymś niezrozumiałym, nieadekwatnym do powagi historycznej chwili, do której zakończenie pretenduje.
Brakuje też informacji o tym, którego dyktatora reprezentuje Prescott, choć emblematy strojów żołnierzy i dekoracji urzędniczych gmachów w powiązaniu z czasami akcji dają tu pewną wskazówkę. Z drugiej strony, brak bezpośrednich informacji sprawiają, że historia wodza ma charakter uniwersalny. Nie znam historii dzieciństwa żadnego dyktatora, ale myślę, że każdy z nich mógłby przejść podobną wewnętrzną przemianę co Prescott, z uroczego do krnąbrnego dzieciaka, który w pewnym momencie zaczyna terroryzować własnych rodziców.
Zaczęłam od pytań i wątpliwości, bo to one ograniczyły mój zachwyt filmem. Mam ogromny problem z zwieńczeniem historii, ponieważ z jednej strony jest „przegadane” muzycznie – patetyczna muzyka zapowiada wydarzenie wielkiej rangi, coś naprawdę niebywałego, kiedy długo oczekiwane rozwiązanie tej części filmu okazuje się niesatysfakcjonujące, zbyt proste i rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. To miał być najwznioślejszy punkt filmu, a w rezultacie patos chwili wydaje się nieadekwatnych do tego, co widzimy na ekranie. Prawdopodobnie dlatego, że poza tym, że akcja rozgrywa się po Wielkiej Wojnie, nie znamy szczegółów historii, którą miał współtworzyć Prescott.
Obserwując jego buntownicze dzieciństwo, nie dostajemy dużo wskazówek na temat jego politycznych zainteresowań. Wiemy, że jego ojciec (oficjalny), którego szczerze nienawidził, pracował dla amerykańskiego rządu, wprowadzającego porządek w Europie po I wojnie światowej. W tle zapadają decyzje odnośnie nowego podziału państw. Bardziej poznajemy psychologiczny portret chłopca. Po kolejnej przeprowadzce do Francji Prescott nie potrafi (a bardziej nie chce) odnaleźć się w nowej przestrzeni, staje się niegrzecznym i nieposłusznym dzieckiem. Jego bunt można wyjaśnić faktem, że powoli wkracza w okres dojrzewania, co objawia się jego zainteresowaniami ciałem. Najpierw fascynuje go ciało nauczycielki francuskiego, potem podkrada książkę o budowie ciała. Te zainteresowania mają też drugie dno. Jego długie włosy sprawiają, że przez innych jest rozpoznawany jako dziewczynka. Absolutnie nie potrafi dogadać się z mamą, która, jak na typową żonę polityka przystało, jest bardziej zaangażowana w sprawy społeczne niż w proces wychowania dziecka. Później dowiadujemy się, dlaczego nie angażuje się w macierzyństwo. Matczyne uczucia za to ofiaruje służąca, która łamie nakazy pani domu, by pomóc przetrwać chłopcu. Jak można przewidzieć, trwa to do momentu, póki opiekunka nie zostanie przyłapana na gorącym uczynku. Kiedy Prescott traci swoją przyjaciółkę, zostaje odtrącony przez nauczycielkę i nie potrafi dogadać się z matką – postanawia całkowicie się uniezależnić od innych. Na tych podstawach rodzi się postać wodza.
Film ma niezwykły klimat. To co zwraca uwagę to przestrzenie, w której mieszkają bohaterowie. Są to zniszczone pałace, ogromne sale wypłowiałymi freskami. Budynki pamiętające czasy świetności, które bezpowrotnie minęły wraz z nadejściem wojny. Scenografia pokazuje kruchość bogactwa wobec konfliktu zbrojnego. Dawno w filmie nie widziałam tak wiarygodnej scenografii, która nie popadałaby w skrajności: zwykle pokazuje się zniszczone kamienice mieszczaństwa, natomiast pałace wciąż pysznią się pięknem prawie nienaruszonej architektury.
Dzieciństwo wodza miał szansę stać się bardzo dobrym dziełem z uniwersalną historią. Okazał się jednak być tylko dobrym, bo przegadanemu filmowi nie pomogą ani piękne ujęcia, ani monumentalna muzyka.
Ocena: 7/10
Ha, ha – miałam dokładnie to samo co Ty – też się spóźniłam na seans tego filmu, o którym nie a nic nie widziałam wcześniej i ta ostatnia scena wprawiła mnie w kilkudniową konsternację 😀
Chyba było nas więcej… Jak gdziekolwiek będę miała możliwość obejrzenia pierwszych minut, to na pewno to nadrobię.