To nie jest monografia, w której znajdziemy opracowania filmów, motywów czy życiorysy postaci dobrze nam znanych. Początkowo obawiałam się, czy zatem znajdę, tu coś interesującego, ponieważ otwierający tom artykuł Pauliny Haratyk o Zofii Chomętowskiej nie wzbudził we mnie chęci poznania tego, co mi w kinie nieznane, a właściwie tego, do czego nie potrafię w żaden sposób się odnieść. Przejrzałam tematy pozostałych artykułów, stwierdziłam, że (nie)widzialność w tytule adekwatnie opisuje rolę kobiet w kinie, które dla przeciętnego amatora kina są niezauważalne. Pomyślałam, ile twórczyń filmowych znam. No i wyszło, że (nie licząc aktorek) poza Agnieszką Holland, jej córką Kasią Adamik, Kingą Dębską oraz kostiumolożką Wiesławą Starską (znaną mi właściwie dzięki mężowi), to trudno mi wymienić kolejne nazwiska… Stąd takie poczucie obcości w tematach poruszanych przez autorów książki.
Sztuką pisania o czymś nieznanym tkwi w takim sposobie ujęcia tematu, by odbiorca zechciał się na niego otworzyć. I jakkolwiek to nie może być żadnym (albo przynajmniej głównym) kryterium w ocenie monografii naukowej – w omawianym przypadku poziom jest dość wysoki, patrząc na innowacyjność poruszanych problemów oraz zaplecze teoretyczne i włożony trud w dotarciu do trudno dostępnych materiałów – postanowiłam tę książkę pod tym kątem czytać, zwłaszcza że miałam ten komfort, iż nie należała ona do moich lektur obowiązkowych, związanych z moją naukową działalnością. Można powiedzieć, że zadałam autorom tej monografii pytanie: czy kobietami w kinie (szeroko rozumiejąc ich działalność na tym polu) warto się zainteresować?
Okazało się, że kolejne autorki i autorzy potrafią tym tematem naprawdę zainteresować. Szczególnie zaciekawiły mnie artykuły dotykające szerszych zagadnień, jak np. o kobiecym doświadczeniu starzenia się na ekranie (Anastasia Nabokina) czy Kobiety i AIDS (Hubert Zięba), a także o gruzińskiej artystce Helenie Amiradżibi-Stawińskiej (Anna Taszycka).
Jednak najbardziej przełomowy dla mojej tożsamości okazał się właśnie artykuł Huberta Zięby, z którego dowiedziałam się, że jestem fag hag, co w przetłumaczeniu brzmi pedalska wiedźma. Nie brzmi to dumnie, wręcz obawiam się, czy teraz nie zostanę ekskomunikowana przez Kościół. Jednak nie da się ukryć, że doskonale opisuje moje najlepsze przyjaźnie.
(Nie)widzialne kobiety kina to publikacja stanowiąca wołanie kobiet proszących o uwagę. A właściwie nie samych kobiet – bohaterek artykułów – co ich autorów i autorek, którzy wydobywają z głębi archiwów życiorysy, filmy i kreacje nieznane, zapomniane, pomijane i niewidzialne… Czy wszystkie są warte ocalenia od zapomnienia? To niech każdy sam oceni.