W stronę akceptacji… (Mała Wielka Stopa, reż. Ben Stassen, Jeremy Degruson)

Klasyczne animacje dla dzieci można sprowadzić do schematu. Wprowadzenie obejmuje dramatyczne wydarzeń sprzed lat, później następuje poznanie głównych postaci, zwykle potomków bohaterów zarysowanych we wstępie, które zmagają się z różnymi, prozaicznymi problemami, zazwyczaj jest to konflikt w relacji dziecko-opiekun, a także bliżej zostaje zaprezentowana czarna strona świata przedstawionego – tu poznajemy wrogów, z którymi walczyć będą nasi bohaterowie. Następnie dochodzi do wydarzeń nawiązujących do legendarnej przeszłości, zwykle wskutek jakiegoś „rodzinnego” konfliktu, do których wkraczają przeciwnicy. Oni oczywiście zostają zwalczeni, problem się rozwiązuje i następuje happy and, który wiąże się z pozytywnym, moralizatorskim przesłaniem o wartości przyjaźni czy rodziny. Mała Wielka Stopa to trzecia obejrzana przeze mnie bajka podczas Ińskiego Lata Filmowego, która nie wyłamuje się z powyższego planu. Czy to źle?

Animacja zaczyna się dynamicznie od sekwencji scen ilustrujących gonitwę. Jacyś czarni ludzie gonią naukowca, który ostatecznie znalazłszy się na krawędzi, rzuca się w przepaść. Nie wiemy, czym zawinił, poza spłodzeniem głównego bohatera, którego matka utrzymuje w przekonaniu, że nie żyje. Adam jest niesfornym dzieciakiem, który bardziej wskutek nieszczęśliwego przypadku niż z agresywnej postawy wobec świata ciągle otrzymuje naganę za bójki i inne niewłaściwe zachowania — wszedł w stały konflikt z bandą trójki chłopaków, których utożsamiałabym z grupą dresiarzy. Kolejna ucieczka przed dokuczaniem ze strony „kolegów” owocuje dla Adama odkryciem bieżącej korespondencji matki z „nieżyjącym” ojcem. To staje się motorem kolejnych działań, którymi jest kłótnia z matką oraz poszukiwanie ojca. To drugie stanie się początkiem długiej przygody oraz odkrywania swojej tożsamości. Wszak poznanie ojca, którego początkowo uzna za potwora (ale które dziecko bez względu na cechy fizyczne, choć raz w życiu w tych kategoriach nie myślało o swoich rodzicach?), pozwoli Adamowi wyjaśnić osobliwe zjawiska, jakie zachodzą w jego dojrzewającym ciele: intensywnie rosnące włosy oraz w sytuacjach stresowych jego stopy robią się większe i rozrywają buty. Chłopiec jest początkowo przerażony powtórzeniem losu ojca, jednak ten stara się pocieszać syna, wskazując pozytywne strony bycia Wielką Stopą. W tym momencie do akcji wkracza urocze grono leśnych zwierząt, z którymi bohaterowie potrafią rozmawiać, co się okaże niezwykle przydatne przy walce z wrogiem reprezentowanym przez prezesa firmy fryzjerskiej, dostrzegającego w owłosieniu Wielkiej Stopy intrygujący materiał genetyczny do zbadania i wykorzystania.

Jak pokrótce zarysowałam, Mała Wielka Stopa realizuje typowy schemat animacji, która jednak obfituje w liczne przesłania, nie tylko stawiające, jak większość bajek, rodzinę czy przyjaciół na piedestale hierarchii wartości, ale też sporo mówiąca o akceptacji inności, zarówno tej reprezentowanej przez kogoś, jak i tej odnalezionej w sobie samym. Postać Adama w zawoalowany, ale jednak wyrazisty sposób ilustruje zmagania młodego człowieka z procesem dojrzewania, który przejawia się m.in. w gwałtownych, często niezrozumiałych zmianach na ciele. Nie brakuje w tej animacji paru podtekstów czytelnych raczej tylko dla odbiorcy dorosłego, dzieci jednak bawiły się przy niej całkiem nieźle.

Ocena: 7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *