Czy łapaliście się na myślach, jak ten świat jest urządzony? Czy jestem tym, kim chcę być? Czy rola, którą odgrywam, została przeze mnie świadomie wybrana czy nadana przez społeczeństwo? Czy przynosi ona mi satysfakcję? Czy jestem mężem i utrzymuję rodzinę albo żoną i matką, bo tego oczekują ode mnie inni?
Tytułowa bohaterka Dziewczyny z konbini od najmłodszych lat ma wrażenie, że nie rozumie świata i jego konwenansów, które często tylko utrudniają rozwiązanie problemu lub okazują się całkiem niepraktyczne. I rzeczywiście, gdy się porówna Keiko z pozostałymi postaciami, można zaobserwować, że światem rządzą emocje, dzięki którym okazujemy współczucie, organizujemy różne ceremonie, próbujemy złagodzić konflikty rozmową, a gdy widzimy, że ktoś zachowuje się niestandardowo, diagnozujemy, że brakuje mu miłości, najpierw rodziców, później partnera, z którym założy rodzinę. Osoba, która nie ma empatii i emocji jest przez nas klasyfikowana jako psychopata.
Czy zatem Keiko jest psychopatką? Dziewczynę z konbini od psychopaty różni to, że próbuje zrozumieć mechanizmy kierujące ludzkim zachowaniem, pragnie się wtopić w tło. W okresie szkolnym przestaje wykazywać się aktywnością, za którą dotychczas była źle oceniana (np. uznała, że uderzenie łopatą jednego z bijących się chłopaków rozwiąże ten konflikt), i nie nawiązuje kontaktów z innymi. Tak funkcjonuje do czasów studiów, kiedy to postanawia przekonać się, jak się pracuje dorywczo, i zatrudnia się w konbini – jednym z wielu w Japonii całodobowym sklepie z podstawowymi artykułami spożywczymi i przemysłowymi. Dwa tygodnie szkolenia i podręcznik określający pożądane zachowania sprzedawcy sprawiają, że Keiko doskonale odnajduje się w roli ekspedientki. W końcu ktoś powiedział, jak powinna się zachowywać, by spełniać standardy. W konbini pracownicy tworzą jednolitą grupę ekspedientów, nieważna jest tu płeć, posiadanie domu, małżonka i dziecka. Tu są oceniani przez pryzmat komunikacji z klientem oraz dbałości o odpowiednie ułożenie i zapełnienie asortymentu zgodnie z bieżącymi wytycznymi dyktowanymi przez promocję, sezon i pogodę. Keiko wszystko opanowała perfekcyjnie, żyje w rytmie konbini, z którego trudno będzie jej się wyrwać, wszak trudno po latach dorywczej pracy jako sprzedawca dostać lepszą posadę, ponadto w innym zawodzie nie potrafiłaby się odnaleźć. I tak w dorywczej pracy tkwi osiemnaście lat, dokładnie tyle, ile istnieje ten sklep.
Keiko mogłaby spokojnie żyć tak dalej, czując się dobrze w tym monotonnym, ale ściśle uporządkowanym rytmie wyznaczanym przez zmianę oraz czas wolny, w którym dba o swoje zdrowie, zgodnie z wytycznymi sklepowego podręcznika, gdyż bez niego nie będzie mogła prawidłowo pracować. Problem tkwi w tym, że jej najbliżsi wydają się mocno zmartwieni Keiko, pragną, by jej życie potoczyło się tym samym schematem, co u większości Japończyków. Sama Keiko czuje się zakłopotana, gdy słyszy pytania, dlaczego nadal pracuje dorywczo i nie ma męża? Ten zestaw pytań jest dobrze znany wszystkim, którzy jeszcze na etapie studiów nie poznali drugiej połówki, a zaraz potem nie założyli rodziny, a później długo nie mają potomstwa, a jeszcze później… wiadomo. Keiko nie wie, jak się do nich ustosunkować, ale czy na takie pytania są dobre odpowiedzi? Niewielu ma odwagę przyznać się do problemów czy też jasno wyrazić swój bunt wobec społecznych oczekiwań, których realizacja ich nie usatysfakcjonuje.
Jeśli czytelnikowi wyda się, że Keiko jest postacią trudną do zrozumienia, może nawet momentami irytującą, ale przez to całkiem interesującą, niebanalną kreacją, do fabuły wkracza Shiraha, chłopak, który również ma problem ze społecznym przystosowaniem się. Jest to jednak bohater o wiele bardziej złożonej osobowości. O ile Keiko mimo niezrozumienia wielu reguł rządzących światem, ma do tego obojętny stosunek, stara się tylko dostosować do pewnych standardów, często naśladując zachowania innych osób, by wtopić się w tło. O tyle Shiraha nie potrafi pogodzić się ze swoją sytuacją. Z jednej strony próbuje przechytrzyć system i wydaje się, że uda mu się to osiągnąć, wykorzystując do tego Keiko, która jest świadoma jego motywacji i jeśli ulega mężczyźnie, to dlatego, że widzi w tym korzyści. Z innej zaś zamiast cwaniaka widzimy życiowego nieudacznika, który wszystkich krytykuje, gdyż sam jest przez innych źle oceniany. Jak racjonalnie ocenia Keiko, jest społeczną ofiarą, która próbuje nieświadomie szuka własnej ofiary, stając się oprawcą. Choć pozornie losy dwojga bohaterów da się przewidzieć, efekty spięcia tych dwóch indywidualności nie przestają zdumiewać.
Sayaka Murata zainspirowana swoim doświadczeniem pracy w konbini i dzięki przerysowanym i niebanalnym kreacjom bohaterów-indywidualistów sportretowała społeczeństwo jako machinę wzorców zachowań, które przez pokolenia ludzi są odgrywane z wiarą, że tylko taki model życia zapewni im szczęście. Dziewczyna z konbini, mimo licznych japońskich akcentów, co czyni lekturę kulturowo-poznawczą, jest minipowieścią z uniwersalną, ponad kulturową diagnozą współczesnego społeczeństwa, której elementy każdy dostrzeże w swoim otoczeniu. Jednak to nie jest główny powód, dla którego warto sięgnąć po tę książkę. Opowieść, którą kryje, zapamiętacie na długo, a podczas lektury nie raz powrócicie do zdumiewających fragmentów, bo nie będziecie wierzyć w to, co właśnie przeczytaliście. To jedna z dziwniejszych historii, jakie przeczytałam.
2 thoughts on “Społeczne niedopasowanie (Dziewczyna z konbini – Sayaka Murata)”